Rozdział 6

735 56 38
                                    

Sekundy, które Severus zmuszony był spędzać w zamknięciu z panną Granger, powoli zamieniały się w minuty luźnej pogawędki, a te, nieuchronnie, rozciągały się w pierwsze umykające im godziny. Mężczyzna zupełnie nie czuł upływu czasu, choć początkowo sądził, że będzie to droga przez mękę. Myślał, że Hermiona będzie źródłem jego bólu głowy — nie przypuszczał nawet, że okaże się na nie lekarstwem.

Duży wpływ miał na to zapewne fakt, że młoda gryfonka traktowała go normalnie — przynajmniej według jego własnych standardów. Z szacunkiem, ale bez pardonu. Z wyczuciem, ale przebijając się stopniowo przez jego skamieniały mur; na tyle, na ile jej pozwolił. Ukąsiła, jeśli zaczął, jednak każdą uwagę, którą posyłała w jego stronę, łagodził ciepły uśmiech — który z każdym razem, gdy pojawiał się na jej ustach, stawał się bardziej pewny siebie.

Co, właściwie, nie powinno go dziwić. Ich znajomość ewoluowała już jakiś czas temu i od dłuższego czasu już rozmawiali na zupełnie innej stopie niż dotychczas, często nawet nieświadomie — i w granicach komfortu obu stron — zahaczając nawet o tematy prywatne.

Snape po części nie miał nic przeciwko — a w pewnej chwili na jego zachowaniu zaczęło nawet odciskać się piętno wyrzutów sumienia. Choć nic, co robił, nie było nimi sygnowane.

W końcu Granger miała rację — Ugh — a on rzeczywiście nie miał przyjaciół. Mało istniało osób, które z własnej woli chciały przebywać w jego towarzystwie, a jeszcze mniejsze grono szczyciło się wzajemną relacją tego typu. Ona, oczywiście, musiała być wyjątkiem.

Ostatnie kilkadziesiąt minut spędziła śmiejąc się z jego niezwykle słabych żartów i nie wyglądała, jakby chciała przestać, mimo iż okraszał je gburowatym grymasem. Pytała — on odpowiadał. Czasem pokusił się o własne, niezobowiązujące pytanie, które ona z entuzjazmem zamieniała w kolejny temat, któremu on, w większości przypadków, przytakiwał. Jeśli milczał, upewniała się, żeby cisza nie zdążyła przerodzić się w tę niezręczną i zmieniała kierunek rozmowy — przez co Severus nie miał wiele czasu, aby skupiać się na ścianach, które powoli zaciskały się dookoła niego.

I nie wyglądała przy tym, jakby robiła to wszystko z przymusu — nawet w zaistniałej sytuacji. Sprawiała wrażenie, jakby naprawdę lubiła jego towarzystwo. Jakby szczerze lubiła z nim rozmawiać i dobrze się przy tym bawiła; nawet jeśli jego inicjatywy ograniczały się do minimum. Przez to on sam chętniej chciał angażować się w rozmowy, które "narzucała". Chętniej chciał spędzać czas w jej otoczeniu. Chętniej chciał spędzać czas z nią.

A sama Hermiona powoli zyskiwała miano osoby, której był skłonny ten czas poświęcić i nie uznać go przy tym za zmarnowany.

— Severusie?

Spojrzał na nią, widząc zmęczone już nieco oczy wpatrzone w niego z prowokującym błyskiem. Uniósł pytająco brew, czekając na pytanie, którego powinien się był spodziewać — w końcu sam zaczął tę dyskusję.

— Nie powiedziałeś mi w końcu czego nikt o tobie nie wie — przypomniała.

Snape prychnął kpiąco.

— Obiecałaś ratunek, o torturach nie było mowy — odgryzł się.

Ponownie, w nagrodę za swój posępny komentarz, otrzymał szczery uśmiech panny Granger.

— Oko za oko — mruknęła. Zignorowała fakt, że wywrócił oczami i dodała: — Nawet ślizgoni mają swoją godność. Powiedz mi coś, co mnie zaskoczy.

Zaczęło intrygować go już dawno temu, że wytrzymywała jego spojrzenie. Nie w niezręczny sposób — jakby patrzenie na niego było dla niej karą. Nie. Nie unikała kontaktu wzrokowego, nie uciekała jak inni, których raczył tnącym, surowym wzrokiem. Ona po prostu go oddawała. Skalowała jego twarz badając jej skrawki, jakby ciekawa jego reakcji. Czasem nawet zapuszczała się dalej — i choć jej wzrok błądzący po jego ciele nie był najprzyjemniejszym uczuciem jakie znał, nie był również najgorszym.

FramedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz