2. Kara

947 11 9
                                    

- Wciąż próbujesz udawać tego bogatego, aroganckiego panicza, którym jesteś tam na zewnątrz, ale prawda jest taka, że jesteś tylko bezpańskim kundlem... który rozpaczliwie poszukuje swojego właściciela.

Aiden poczuł się tak jakby zakończona szponami dłoń zacisnęła mu się na szyi, pragnąc rozpłatać mu gardło. Jego oczy przysłoniła mgła wściekłości, a serce rozdarł ból tak ogromny, iż zapragnął jedynie, by mężczyzna także go poczuł. Żeby zobaczył, jakie to uczucie. Żeby mógł zranić go tak samo mocno!

Niczym w transie porwał leżącą przed nim na stole tacę, zastawioną talerzami oraz szklankami i cisnął nią przez stół, prosto w siedzącego naprzeciw niego mężczyznę. Mistrz zerwał się, ale nie dość szybko. Taca z brzękiem trafiła go prosto w pierś, szklanki i talerze roztrzaskały się na podłodze, oblewając swoją zawartością czarne spodnie mężczyzny i pozostawiając na niej resztki jedzenia oraz wina.

W ciszy, wypełnionej jedynie brzękiem upadającej na podłogę tacy, Aiden ujrzał, jak pociemniałe z zaskoczenia i wściekłości spojrzenie mężczyzny wbija się w niego niczym sztylet, jakby pragnęło rozedrzeć go na strzępy. Ale nie miał zamiaru mu to umożliwiać.

Gwałtownie odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce, bo miał wrażenie, że jeszcze chwila i szamoczący się z rozpaczy potwór w jego wnętrzu rozerwie go na kawałki.

Jednak w chwili, kiedy wyciągnął rękę do klamki, poczuł stalowy uścisk na ramieniu, obracający go szarpnięciem z powrotem i chłopiec zachwiał się, spoglądając na stojącą tuż za nim wysoką mroczną sylwetkę i pioruny wściekłości, którymi emanowała dzika twarz jego Mistrza.

- To co zrobiłeś było naprawdę bardzo nierozsądne... - Głos mężczyzny przypominał łamiące się i osuwające powoli w otchłań zbocza góry lodowej - I już wkrótce się o tym przekonasz...

Aiden szarpnął się, próbując uwolnić swoje ramię ze stalowego uścisku:

- Nie obchodzi mnie to!

Mężczyzna bezlitośnie zamknął mu dłonią usta i z całej siły przycisnął go do drzwi.

- Ciii... Nie pozwoliłem mi przerywać - wyszeptał groźnym, głębokim głosem, który wydawał się z trudem wydobywać z tej otchłani i Aiden, pomimo buzującego w nim gniewu, mimowolnie poczuł strach. - Mój mały, może znowu powinienem zamknąć ci usta swoim penisem, żebyś mnie nie prowokował? A kiedy tylko nadal spróbujesz mi pyskować, wepchnąć ci go jeszcze głębiej do gardła, abyś znowu zamienił się w skamlącego uległego chłopca, proszącego o moją spermę?

Chłopiec rozszerzył oczy, czując jak gniew przeobraża się powoli w coś bardzo silnego i gorącego; coś, co wypłynęło na jego policzki i chwyciło go za gardło, sprawiając, że zaczął mieć problemy z oddychaniem.

Oczy jego Mistrza, tak zimne i nieprzystępne, patrzyły teraz na niego z płomieniami, dopiero co rozpalonymi przez jego chłopięcy bunt.

- Może wtedy w końcu wypleniłbym z ciebie całą tę arogancję i pychę? Właśnie wtedy, kiedy patrzysz na mnie z dołu, oddany i całkowicie uległy i proszący mnie zawsze o więcej... z moim nasieniem wypływającym z twoich słodkich ust. - Mężczyzna jeszcze mocniej zacisnął rękę, niemal miażdżąc mu usta i pochylił się jeszcze bardziej ku jego twarzy. - Wtedy nie jesteś już tak butny, tak... nieokrzesany. Bo wiesz gdzie jest twoje miejsce. I chyba powinienem ci znowu je pokazać.

Aiden poczuł jak wijące się w czarnych oczach płomienie rozpalają w nim jeszcze większy ogień, jak te płomienie sięgają do jego umysłu, do jego serca i kiedy zaczęły mącić mu wzrok, Mistrz bezlitośnie złapał go za kark i z całej siły popchnął go na podłogę. Chłopiec upadł, boleśnie obijając sobie łokieć, a po chwili usłyszał jego rozkazujący i wściekły głos:

Mistrz i ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz