❝ father and I ! ❞
┌──────────────────────┐
└──────────────────────┘
Destiny Morningstar wpatrywała się w cieknącą krew z jej dłoni. Jeszcze przed chwilą była pewna, że chce pokazać Sabrinie, że nie powinno jej się lekceważyć i że nie tylko ona liczy się na tym świecie. Wiedziała, że jeśli to zrobi — utrze swojej starszej siostrze nos tak, że zapamięta to do końca życia. Przez jej głowę przeszedł cień wątpliwości. Co jeśli się nie uda?
Brunetka natychmiast została wyrwana z zamyśleń kiedy poczuła na swoi m karku ciężki oddech Calibana.
— Wahasz się? — zapytał, wręcz szeptając.
— Nigdy — odparła. Natolatka odwróciła się w jego kierunku, po czym wyjęła ostry sztylet z jego prawej ręki — Twoja kolej.
Caliban spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się do siebie, patrząc jak drobna dziewczyna chwyta go za dłoń i tnie wewnątrz niej prostą, długą linie.
— Nawet nie wiesz w co się pakujesz, Morningstar — parsknął, a następnie złączył ze sobą ich krwawiące dłonie.
— Jeśli się nie uda... — westchnęła — Sprawię, że w piekle będziesz miał piekło — spojrzała mu prosto w oczy z wprost kamienną twarzą.
— Postępuj zgodnie z planem, a wszystko się uda.
Destiny czuła jak w jej żyłach krew staje się coraz gorętsza. Miała wrażenie jakby świat dookoła na chwilę zniknął. W tym momencie prowadziła zaciętą walkę z księciem na głębokie spojrzenia. Jej palce coraz mocniej zacisnęły się na jego dłoni.
— Możesz już puścić, wiesz? Umowa została sfinalizowana — blondyn przerwał ciszę po między nimi.
— Tak wiem — odpowiedziała, wracając do rzeczywistości.
— Do zobaczenia, Destiny — mruknął do siebie pod nosem, kiedy brunetka zaczęła oddalać się od niego w stronę wyjścia. On zamiast wrócić do swoich powinności, wpatrywał się na nią. Na jej długie ciemne włosy i piękną sukienkę w której do niego przyszła. Podziwiał jak lekko falują na wietrze. Caliban ignorował skrzynie porozrzucane na plaży z kończynami umarłych, do których zdążył się już przyzwyczaić i patrzył tylko na oddalającą się coraz bardziej bladą postać. Niektórzy mogliby powiedzieć, że młodsza córka Lucyfera wygląda wręcz niezdrowo i anemicznie z tą bladą skórą i wychudzonym ciałem, lecz dla niego tak wyglądała piękność. Mimo spotkanych wielu istot w całym swoim piekielnym życiu, żadna z nich tak nie zawierała dechu w piersiach jak Destiny Morningstar.
Nie pozwól jej wygrać. Te słowa Lucyfera grały w jej głowie jak zapętlona piosenka. Nie zamierzała wracać jeszcze do domu swoich ciotek, wiedziała że musi powiedzieć o tej intrydze swojemu ojcu. Chciała poczuć, że jest z niej dumny i że nie umniejsza jej tylko dlatego, że jest młodsza. Destiny miała dość życia w cieniu swojej starszej siostry i w końcu zrobiła coś dzięki czemu każdy ją zauważy.
— Scratch — skierowała swoje słowa do pół przytomnego Nicholasa. Nastolatka stała właśnie w piwnicy Akademii, do której już od jutra będzie uczęszczać — Nie każ mi się powtarzać — mruknęła pod nosem i weszła w środek kręgu z soli. Kucnęła przed ciałem bruneta i szturchnęła go w ramie.
— Destiny co ty tu robisz?
— Chcę rozmawiać z ojcem, Scratch — odpowiedziała — Więc jeśli mógłbyś...
— Ja tego nie kontroluje — westchnął wręcz załamany tym faktem.
— Tato! — zaczęła nawoływać.
— Tiny, nie nad uchem, nie jestem głuchy — odpowiedział.
— To ty, Lucyferze?
— Nie dokładnie we własnej osobie, ale tak — odpowiedział opryskliwie.
— Nie wierzę, pokaż język — zażądała. Chłopak przewrócił oczami i pokazał jej swój rozdwojony język, co upewniło ją, że rozmawia z właściwą osobą — Okej, teraz ci wierzę.
— Co za niespodziewana wizyta — uśmiechnął się do niej — Wszystkiego najlepszego, moja droga. Przyszłaś spędzić urodziny z ojcem?
— Nie do końca — westchnęła — Pokłóciłam się dzisiaj z Sabriną, strasznie zaszła mi za skórę i postanowiłam wystąpić o koronę.
— Słu... — nastolatka nie pozwoliła mu dokończyć.
— Też mam do niej prawo, ojcze. Sabrinę obchodzi tylko świat ludzi, nie widzisz tego? Nie obchodzą ją losy piekła, wystąpiła o koronę tylko dlatego, że ktoś zagrał na jej chorej ambicji. Ona się nie rozdwoi i nie da rady żyć w dwóch światach na raz. Zawarłam z księciem pakt. Pomogę mu w poszukiwaniu świętych Regaliów. Któreś z nas wygra, a potem poślubi drugie — powiedziała praktycznie na jednym oddechu.
— Wdałaś się we mnie bardziej niż myślałem...Jesteś jeszcze przebieglejsza! Nie daj się zniszczyć, Tiny. Walcz o swoje, a będziesz świetną królową.
— Bo się zarumienię — odpowiedziała sarkastycznie i przewróciła oczami — Spraw, żeby Nicholas nic o tym nie wiedział, dobrze?
— O to się nie martw.
Brunetka objęła ciało chłopaka które służyło jako więzienie dla Lucyfera, podniosła się i skierowała ku wyjściu, przy czym przypadkowo przerwała kręg z soli.
Nastepny rozdział bedzie o wiele dłuższy <3 szybka reklama dla ludzi ktorzy lubia poczytać sobie coś o stranger things
CZYTASZ
PRINCE OF HELL ━ ( chilling adventures of sabrina )
Fanfiction𝐏𝐑𝐈𝐍𝐂𝐄 𝐎𝐅 𝐇𝐄𝐋𝐋 ─ destiny nigdy nie była wystarczająco dobrze traktowana przez swoją starszą siostrę, której pomagała dosłownie we wszystkim. Jednak to wszystko miało się zmienić, kiedy dwie gwiazdy zaranne oraz ich przyjaciele składają w...