Chɑpter Five

365 28 4
                                    

❝ pact with the devil! ❞

┌────────────────────────┐

└────────────────────────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

└────────────────────────┘

Sabrina z dziwieniem oraz przerażeniem wymalowanym na bladej twarzy, przyglądała się swojej młodszej siostrze, która jak gdyby nigdy nic rozmawiała z gośćmi w salonie, sącząc poncz z plastikowego kubeczka. Była zdziwiona, że to wszystko przyszło jej tak łatwo, że podczas wpisywania się do księgi nawet nie drgnęła jej ręka, a przez ten cały czas uśmiechała się jakby to było jej największe osiągnięcie. Zawsze myślała, że Destiny tak jak ona zawaha się lub po prostu tego nie zrobi. Jednak się przeliczyła.

Destiny szybko odkryła, że jej starsza siostra perfidnie się jej przygląda. Postanowiła wykorzystać ten fakt, aby skonfrontować się w końcu z Sabriną. Przeprosiła Prudence oraz jej siostry, po czym opuściła dom, rzucając Sabrinie jednoznaczne spojrzenie.

Będąc na świeżym powietrzu, nastolatka schyliła się ku doniczce w której rósł kwiat, złapała go za łodygę i podniosła do góry, sprawiając, że przed jej oczami pojawiła się paczka czerwonych marlboro oraz czarna zapalniczka. Z pudełeczka wyciągnęła papierosa, szybko włożyła go do ust i podpaliła.

— Nawet się nie zawahałaś — usłyszała głos zza pleców. Wypuściła z siebie dym papierosowy, uśmiechnęła się szeroko i odwróciła w stronę starszej siostry — Naprawdę nie chcesz żyć normalnie?

— A ty żyjesz normalnie? — zapytała, strzepując popiół na ziemię — Wybrałaś oba życia, co jest jeszcze bardziej popaprane i trudniejsze do pogodzenia.

— Bo musiałam, nie miałam serca zostawiać moich przyjaciół, ani rodziny. Mogłaś wybrać normalne życie, ale to spieprzyłaś. Nie masz pojęcia co cię czeka w świecie czarów. Ktoś może rzucić na ciebie klątwę, a ty nawet nie będziesz o tym wiedzieć. Możesz zostać zaatakowana w każdy możliwy sposób! To ani trochę cię nie przeraża?

Destiny poczuła przypływ pewności siebie jakiego nigdy w życiu nie miała. W kilku sekundowej chwili ciszy postanowiła coś, czego by nie zrobiła za żadne grzechy, jednak teraz nie obchodziła ją Sabrina, jej rodzina, ani ktokolwiek inny, tylko ona. W końcu liczyła się tylko ona.

Szesnastolatka przewróciwszy oczyma, upuściła papierosa pod stopy swojej starszej siostry, a następnie zdeptała go butem. Dumnie stanęła jeszcze bliżej Sabriny, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
— Nie — odpowiedziała, po czym szybko cmoknęła blondynkę w czubek nosa. Sabrina na ten niespodziewany czyn otworzyła szerzej oczy z niedowierzania, a Destiny wybuchła głośnym śmiechem.
— Szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny — powiedziała, po czym zaczęła ściągać swoje buty na obcasie, dzięki czemu mogła przemieszczać się swobodniej, nawet na boso — Przeproś ode mnie ciotki i gości — dziewczyna minęła Sabrinę i zaczęła iść przed siebie.
— Dee! Gdzie idziesz?! — krzyknęła zdenerwowana Spellman.
— Kierunek Piekło! — odkrzyknęła, po czym zarechotała spoglądając w księżyc na gwiaździstym niebie.

Nie chciała robić tego swojej własnej siostrze, ale miała dość tego, że tylko Sabrina jest w centrum uwagi wszystkich kogo zna. Nienawidziła faktu, że musi zmagać się z łatką młodszej siostry lub „drugiej Spellman", czuła się przez to jak zwykły nic nie znaczący cień Sabriny Gwiazdy Zarannej. Chciała być w końcu sobą i oddzielić się od tego przekleństwa grubą, czarną linią. Z pamięci nie uciekły jej również słowa ojca z ostatniej wizyty w piekle „Nie pozwól jej wygrać".
Dlatego też postanowiła zgodzić się na propozycję Callibana.

Destiny nie chciała przyznać tego głośno, ale kusiła ją wizja samej siebie na tronie piekła. Jak władała demonami w czerwonokrwistej sukience z ojcem u boku, czując w sobie władzę i moc jakiej nigdy nie posiadała.

Kiedy w końcu dotarła do Doriana, usiadła na jednym z krzeseł przy barze i machnęła do niego radośnie ręką. Blondyn odwzajemnił jej gest jedynie lekkim uśmiechem, po czym zaczął lustrować ją wzrokiem, od czubka głowy, aż po same stopy.

— Witam, Spellman — powiedział, polerując jedną ze szklanek.

— Morningstar, Dorian. Jestem Morningstar — poprawiła go z lekkim grymasem na twarzy.

— W porządku, co podać? — zapytał uprzejmie.

— Nie jestem tu żeby pić — uśmiechnęła się szeroko — Potrzebuje wejść do piekła.

— Oszalałaś?! Twoja siostra i jej chmara odetną mi głowę i nadzieją na pal jak się dowiedzą o tym, że puściłem cię tam samą! Na pożarcie demonów!

— Ciiiii.... — dziewczyna położyła mu palec na ustach — Nikt nie musi o tym wiedzieć, to może być nasza słodka tajemnica — puściła w stronę chłopaka oczko i zabrała z jego ust swój palec.

— Po co chcesz tam iść? — zapytał podejrzliwie — To misja samobójcza dla takiej słodkiej szesnastoletniej duszyczki!

Destiny wywróciła oczami i głośno westchnęła, spodziewała się większej powagi i traktowania ją doroślej po Czarnym Chrzcie, ale w oczach niektórych najwyraźniej nadal była dzieckiem.

— Do ojca — skłamała — Dzisiaj są moje urodziny i miałam czarny chrzest, wiesz...chciałam mu się pochwalić i chwilę porozmawiać — zaczęła udawać lekki szloch, aby wzbudzić w barmanie odrobinę współczucia.

Poszczęściło jej się, ponieważ blondynowi zrobiło się jej szkoda i zaraz po tym zabrał ją ze sobą do tego samego pomieszczenia z obrazami co ostatnio.
— Proszę, uważaj na siebie — powiedział w jej stronę i opuścił pokój.
Nastolatka wzruszyła ramionami i stanęła przed ostatnim powieszonym obrazem na ścianie, która znajdowała się na przeciwko drzwi. Momentalnie przypomniała sobie zaklęcie i nie myśląc dłużej zaczęła wypowiadać je na głos:

— Przeze mnie droga do królestwa nieświętego. Przeze mnie droga do miasta strasznego. Jam jest bramą dla zagubionych i opuszczonych. Porzućcie nadzieje, ci którzy tu wchodzicie.

━━━━━━

„Brzeg boleści" znany jej już nagrobek podpowiedział jej, że podróż do piekła udała się bez większych problemów. Dziewczyna zaczęła przechadzać się po okropnej plaży, przyglądając się skrzyniom z wystającymi kończynami. Sam widok był okropny, ale również i fascynujący, ponieważ nie każdy śmiertelnik mógłby pochwalić się wizytą w samym piekle lub nawet jego przedsionku jakim jest najwyraźniej Brzeg Boleści.

W pewnym momencie brunetka stanęła po środku piasku i zaczęła wpatrywać się w pochmurny krajobraz, który rozchodził się przed nią. Wiedziała, że nie musiała czekać długo na spotkanie księcia piekła we własnej osobie. Była bardziej niż pewna, że to on przyjdzie do niej pierwszy i wcale się nie myliła.

Znów poczuła na sobie ten dziwny, przeszywający ją na wskroś wzrok zza pleców. Caliban stał tak już od dłuższej chwili zaintrygowany nastolatką, jej roztrzepanymi brązowymi włosami, lekko już wygniecioną czarną sukienką oraz parą butów w lewej dłoni. Z bólem serca przerwał miłą ciszę, która panowała dookoła i odezwał się do niej, mówiąc:

— Spodziewałem się ciebie tutaj.

— Doprawdy, Calibanie? — odwróciła się na pięcie w jego stronę. Dopiero teraz oboje z nich zauważyli swoją ogromną różnice wzrostu. Blondyn był wyższy od Destiny o około dwie głowy, więc dziewczyna mówiąc do niego, musiała podnieść głowę.

— Rozumiem, że przemyślałaś moją propozycję

— Chyba jestem gotowa na pakt z diabłem

PRINCE OF HELL ━ ( chilling adventures of sabrina )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz