5. Mała kłótnia

21 2 1
                                    

-Dobra. Gdzie idziemy?- spytał Tomek

-Idziemy zobaczyć najpierw stare miasto-powiedział Oliwier-potem idziemy zobaczyć port i plażę.

-Co będziemy robić w porcie?-spytał Bartek

-No nie wiem, będziemy się bawić w piratów z Karaibów- co możemy innego zrobić? Przejdziemy się po przystani i tyle. EWENTUALNIE możemy wynająć niedużą łódkę i będziemy nią pływać

-No dobra...

Chłopcy poszli najpierw tak jak planowano zobaczyć stare miasto. Zobaczyli najpierw cerkwię. Później przeszli zobaczyć zamek i dworzec, z którego po raz pierwszy wyszli i zobaczyli Królewiec. 45 minut później zjawili się obok przystani.

-Jesteśmy już obok portu- powiedział Oliwier

-Wkońcu-powiedział Bartek

-Boże, ale tu śmierdzi rybą- powiedział Tomek

-Wow, może dlatego, że jesteśmy obok portu?-dodał Bartek

-Co tobie się stało?

-No nie wiem. Może to, że jesteśmy w obcym kraju na jakimś zadupiu gdzie nikt nas, ani my nikogo nie rozumiemy. Dlaczego po prostu nie wróciliśmy do Warszawy? Ja chcę już wrócić do domu... Nie o takich wakacjach myślałem.

-Nie wróciliśmy do Warszawy, bo jeśli nie zauważyłeś wszystko się działo bardzo szybko i każdy był zestresowany tym. Skoro tak pomyślałeś, to czemu o tym od razu na dworcu nie pomyślałeś?

-Bo ja... em...

-No właśnie!

-Weź już mnie zostaw, karle

-Możecie już przestać? Genialnych pocisków używacie, naprawdę kreatywnie!-powiedział Oliwier

-Odezwał się ten najkreatywniejszy!

-Jeśli jesteś tak zdenerwowany, to po co tu w ogóle jesteś? Mogłeś z nami w ogóle nie jechać.

-No nie wiem, może myślałem, że to będą najnormalniejsze wakacje w Warszawie, a nie jakieś Last Minute i to prawie tyle samo ile z Gliwic do Warszawy.

-Em...-próbował wtrącić się Tomek

-Ciesz się, że jesteśmy tutaj, bo mogliśmy wylądować w jakiejś Moskwie lub na Ukrainie.

-Ale mnie pocieszyłeś, naprawdę. W ogóle to interesowało was, dlaczego nie doszło u nas do kontroli paszportów?

-Nie wiem, ale to nie jest teraz ważne. Po prostu cieszmy się, że tu jesteśmy.

-Powiedziała to osoba, która napisała 25 trenów, bo jej chomik zdechł.

-Kończę pisać 26. Mniejsza, chodźmy do tego portu.

-Hej! Wszyscy na nas się patrzą- dokończył w końcu Tomek

Bartek i Oliwier rozejrzeli się w okół siebie i faktycznie wszyscy przechodnie patrzeli się na nich.

-Przepraszam państwa, ale to tylko mała sprzeczka!-powiedział po rosyjsku Oliwier

Ludzie przestali się patrzeć i poszli w swoją stronę. Chłopcom nerwy trochę zeszły i poszli do portu. Chwilę później przechodzili między motorówkami, jachtami i promami.

-Zobaczcie! Ten jest taki ładny! Niebieski pasek ma i jest biały- powiedział Tomek

Statek ten był białym promem z jasnoniebieską dolną częścią kadłuba. Komin na górze promu również był tego samego koloru z żółtą literą F. Nazwany był „Królowa Funklandii". Niżej było napisane miasto, w którym był on zbudowany. Miastem tym było Funklandopolis.

-„Królowa Funklandii"? Pierwszy raz słyszę o tym kraju. Gdzie on w ogóle jest?- powiedział Bartek

-Nie mam pojęcia- odpowiedział Oliwier- ale faktycznie jest bardzo ładny.

Chłopcy szli dalej i mijali kolejne jednostki morskie. Zobaczyli nawet kilka łodzi podwodnych i tym podobnych. Później wracali na przystanek, którym przyjechali. Nagle Oliwier zobaczył znowu dziewczynę ze szczypiorem. Wychodziła ze sklepu warzywnego i popatrzyła się na Oliwiera. Po krótkim kontakcie wzrokowym uciekła za kamienicę, w której znajdował się sklep. Chwilę po tym znaleźli się na przystanku i trzy minuty później zjawił się ich autobus na okolicę ulicy Lomonosowa.

-To był bardzo fajny dzień- powiedział Tomek

-Mi też się spodobało- dopowiedział Oliwier

-Było fajnie, tylko...-powiedział Bartek

-Tylko co?-spytał się Oliwier

-Następnym razem wolałbym zostać w domu.

-Jak chcesz. Będziesz tam tylko z moją babcią... No i z Kluseczką.

-Przeżyję to jakoś.

Doszli do domu babci od Oliwiera. Weszli i w dużym pokoju siedziała babcia i oglądała telewizor. Kluseczka w tamtej chwili spała w swoim domku.

-Babciu, już wróciliśmy!- powiedział Oliwier

-A! To już, tak szybko?

-Nie było nas przez cztery godziny.

-Wiesz jak to już jest, przez starość traci się poczucie czasu... Dobra. Czy macie czyste buty? Czyściłam tą cholerną podłogę piętnaście minut temu! Haha... Tylko żartuję. Ale buty mają być zdjęte na przedpokoju.

-Dobrze!

Chłopcy zdjęli buty i poszli do pokoju. Chwilę później poszli się umyć (każdy do innej łazienki) i poszli spać. Co się stanie następnego dnia dowiecie się w rozdziale szóstym.

Jak zaczęliśmy III Wojnę ŚwiatowąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz