W pokoju nagle zrobiło się dziwnie cicho. Ptaki nie śpiewały jak wcześniej. Słychać było jedynie wiatr który przedostawał się przez rozszczelnione okno. Pielęgniarki po usłyszeniu mojego pytania, jakby szybko opuściły sale, pozostawiając mnie sam na sam z Doktorem.
Nie mogłem dojrzeć dokładnie jego twarzy. Jego czarne włosy skutecznie mi w tym przeszkadzały. Mojej uwadze nie uszedł fakt, iż ewidentnie był spięty.Zacisnąłem brwi w niezrozumieniu.
Różne myśli wpadały mi w tedy do głowy. Od najłagodniejszych po najgorsze. Ślina sama cisnęła mi się na język by coś powiedzieć, ale nie mogłem tego zrobić. Gardło zaciskało mi się boleśnie przez co żadne słowo nie przedostało by się. Ręce same zaczęły się pocić. Czułem coraz to większy nie pokój. Każda sekunda milczenia doktora była dla mnie torturą. W dodatku mózg mi w tym nie pomagał dodawając mi różne drastyczne obrazy.
~Może stało im się coś naprawdę poważnego? ~ rozbrzmiał głos w mojej głowie ~ gdzie oni są? Może są w innym szpitalu? A może są w śpiączce? A może. . . już ich nie zobaczę?~ ostatnia mysł naprawdę mnie dobiła. Bo jeśli faktycznie nie żyją, to co w tedy z mną będzie?
– Peter, spokojnie – Nagły głos doktora wyrwał mnie z amoku myśli.
Spojrzałem na swoje ręce, trzęsły się.
Przez chwilę na nie patrzyłem.Uczucia które właśnie doświadczałem były czymś nowym. Niby zwyczajny lęk, ale też coś innego, bardziej groźnego. Spojrzałem w końcu na mojego rozmówce. Teraz patrzył się wprost na mnie. Wyraz jego oczu nie mówił mi o dobrych wieściach.
Doktor Werner ujął moją trzęsącą się nadal ręce. Spojrzał w moje czekoladowe oczy, w których jeszcze była mała iskierka nadziei. Nie wiedziałem, że tak szybko zgaśnie.
– Przykro mi Dzieciaku – powiedział cicho – Twoi rodzice zginęli na miejscu, zabici przez Jaszczura. Nie mieli żadnych szans na przeżycie.
Momentalnie poczułem jak całe moje wnętrze się rozsypuje na drobne kawałeczki. Czułem wyraźny ból, ale już nie ten fizyczny tylko jakoś bardziej mentalny? Uczucia i pytania latały po moim umyśle w błyskawicznym tempie.
Nagły ból głowy przeszył mnie na wylot. Teraz to widziałem jak wszystko niszczy, jak rodzice ze mną uciekają. ~oddech~ Widziałem jak zamykają mnie w jakimś pokoju z pająkami. Teraz pamiętam jak wszystkie boleśnie mnie w tedy gryzły.~oddech~Pamiętam nagły płomień dookoła, jak mnie wszędzie pażył. Widziałem jak dach się nade mną zawala i spada na mnie. ~oddech~Pamiętam jak się na mnie patrzył, jego żółte oczy przeszywały mnie na wylot. Czułem, że chciał dokończyć robotę, ale czemu tego nie zrobił? Chyba widziałem tam postać, ale nie wiem kto to był. Czy on mnie uratował?
Nagle poczułem jak coś mocnego łapie mnie w klatce piersiowej. Ostry ból momentalnie rozniósł się po prawie całym ciele. Automatycznie zacząłem się dusić. Każda próba złapania oddechu powodowała ból.
Dopiero teraz poczułem jak łzy lecą mi strumieniami z oczu.– Peter! – To znów był ten doktor. Czułem jak mocno mnie trzyma w swoich ciepłych ramionach. – Oddychaj Peter, rozumiesz! Oddychaj tak jak ja. Skup się!
Starałem się robić to co mi kazał. Próbowałem naśladować jego oddechy. Nie było to łatwe, przez ten okropny ból.
– No już. Peter, dawaj! – Czułem jak jedną ręką zaczyna masować moje plecy, a drugą-głowę. Nie zauważyłem nawet, że nie byłem z nim sam. – Samantha, wiesz co przynieść.
Nie wiem ile mineło. Każda sekunda dłużyła mi się bardziej niż zawsze. Chciałem by to się już skończyło.
Kilka chwil później ostre, nieprzyjemne uczucie w końcu powoli ustępowało. Czułem, że byłem spocony i wykończony tym wszystkim. Chciałem odpocząć. Doktor ciągle mnie nie wypuszczał z objęć. Dzięki temu mogłem poczuć choć trochę ulgi. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Mimo wszystko czuje, że nie jestem z tym sam.
CZYTASZ
"Wszystko jest dobrze"- | IronDad |
Fanfiction- Dlaczego do cholery tu jesteś ?! Poradzę sobie sam jak zawsze. Czemu mnie nie zostawisz?! Czemu to robisz ?! Czemu chcesz mi pomóc?! - zapytał odsłaniają pierwszy raz swoją prawdziwą, zaplakaną twarz. Po krótkim milczeniu odpowiedział - Bo mi na...