Rozdział 6

245 10 0
                                    

Pospacerowali trochę po Millenium Parku, przeszli się nawet do sławnej lustrzanej fasolki, gdzie Zach kazał jej stanąć i zrobił tuzin zdjęć. Właściwie ciągle pstrykał jakieś zdjęcia. Ludziom, krajobrazowi, budynkom. Opowiadał mnóstwo śmiesznych historii, wprowadzał przyjazną atmosferę i naprawdę miło spędziła popołudnie. Zjedli hot dogi, bo Samantha wciąż była głodna, aż Zach zarządził, że czas na jej pierwsze zajęcia.

Spakowali się do samochodu, a Samantha mogła myśleć jedynie o tym, co jej powiedział.

Dziś poznasz smak perwersji.

Zacisnęła usta i rozluźniła je. Z trudem hamowała przyspieszony oddech, stwardniałe sutki boleśnie ocierały się o koronkę stanika. Aromat wanilii i orzecha laskowego dusił ją i przytłumił zapach Wietrznego Miasta. Chicago już zawsze będzie jej się kojarzyć z Zachem. Z cichym westchnieniem podziwiała widoki, żeby nasycić oczy.

Dziś była wolna.

– Podoba ci się w Chicago? – zapytał i skręcił w kolejną zatłoczoną ulicę.

– Tak – powiedziała z uśmiechem. – Jest jakiś spokój w tym chaosie. Gdzie jedziemy?

– Dowiesz się na miejscu.

– Nie lubię niespodzianek. – Zmrużyła oczy.

Naprawdę nie lubiła niespodzianek. Ostatnia skończyła się źle, na samo wspomnienie włoski na karku stanęły jej dęba.

– Twoja strata – odparł Zach.

Założyła ręce na piersi i starała się wyrzucić z głowy wspomnienie sprzed czterech lat. Marco tu nie było i była bezpieczna. Na razie. Nikt nie straci zdrowia, nie będzie policji ani szpitala. Wszystko będzie dobrze. Powtarzała to w głowię jak modlitwę, której nikt nie mógł wysłuchać.

– Skąd pomysł na fotografię? – zapytała go, żeby otrząsnąć się z ponurych myśli, które okrążały ją niczym sępy truchło na pustyni.

Musiała pozbyć się tego lepkiego strachu klejącego ją jak pajęcza sieć.

– Przez babcię. Zawsze chodziła na spacer z aparatem i jakoś tak wyszło, że też się tym zainteresowałem. – Zach się uśmiechał i był to uśmiech pełen ciepła.

Samanthcie udzielił się jego nastrój.

– Wspaniałe, że mogłeś dzielić z nią pasję. To piękne, bo teraz za każdym razem kiedy chwytasz za aparat możesz ją wspomnieć.

– To prawda. Nie ma jej już przy mnie, ale jakiś jej fragment noszę zawsze przy aparacie.

Samantha pokiwała w zamyśleniu głową. Pomyślała o swoich babciach. Jedna została w Meksyku, a druga nie była zainteresowana wnukami mieszanej narodowości. Uważała, że Marie złapała Henry'ego tylko po to, żeby zdobyć obywatelstwo. To nie była prawda, ale rasistowskie podejście Eleny McDonald nie pozwoliło jej myśleć inaczej. Nawet wujek Eric nie lubił swojej matki. Kiedy umarła nikt nie odczuł jej braku. Za każdym razem lubiła wypominać, że Meksykanie to chołota i dzicz. Z babcią Lucią nie rozmawiała zbyt często. Babcia operowała angielskim w tym samym stopniu, w jakim Samantha operowała hiszpańskim. W czasach, w których powinna się uczyć języka chciała oddalić się od rodzimej kultury. Musiała korzystać z mamy jako łącznika do komunikacji, a babcię interesowało głównie to, czy Samantha już kogoś ma.

– Ty też idziesz w ślady rodziny – zauważył Zach. – Charles zawsze dobrze mówi o twoim wujku.

– Tak – powiedziała tylko.

Coraz częściej myślała o tym, że to nie dla niej. Widziała, z jakim zapałem Cate przykłada się do nauki, a jej własny zapał ostygł po pierwszych kilku tygodniach. Odkąd zajęcia przejął Dylan... Nie widziała już dla siebie nadziei. Wkurzały ją zajęcia o adolescencji, bo sama jej nie doświadczyła. Nie miała czasu na to, żeby pobyć rozkapryszoną nastolatką. Musiała dorosnąć i zachowywać się jak należy, żeby nie dokładać zmartwień matce. Jej starszy brat wystarczająco rozrabiał. Może dlatego nie potrafiła tworzyć relacji? Do tego Eric, zawsze stawiała go jako wzór, a ostatnio czuła irracjonalny gniew na to, że los pozbawił jej prawdziwego ojca. Eric był tak idealną postacią, że Samantha zaczęła coraz częściej wątpić we własne postrzeganie jego osoby. Chyba tak bardzo potrzebowała silnej figury męskiej w swoim życiu, że zrobiła z niego herosa w ludzkiej skórze. Odkąd zaczęła studia strasznie wciskał się w jej życie. Ignorowała go.

#2 Jako i my odpuszczamy naszym winowajcomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz