Rozdział 4

63 2 0
                                    

Pov. Viviana

Od dłuższej chwili siedzieliśmy razem z Denverem i jechaliśmy do jego domu. W pewnym momencie chłopak zaczął palić papierosa. Nawet nie zauważyłam kiedy on zdążył wyjąć go i do tego zapalić.

-Możesz łaskawie nie palić?-zapytałam.

-To mój samochód, więc mogę w nim robić co żywnie mi się podoba- powiedział zaciągając się i wydmuchując dym z ust.

Chwyciłam ,więc za jego papierosa, otworzyłam okno i go przez nie wyrzuciłam.

-Co ty idiotko zrobiłaś?!-zapytał z pretensją krzycząc.

-Wyrzuciłam-odpowiedziałam patrząc przed siebie.

-A to niby dlaczego?-spytał patrząc ukradkiem na mnie.

-Bo tego do cholery nienawidzę, więc łaskawie chociaż przy mnie tego nie rób!!- krzyknęłam, a po moim policzku spłynęła samotna łza.

-Po moim trupie będziesz mieszkać u mnie, a ja będę u siebie, więc zamierzam robić co chcę, czy ci się to podoba czy nie-powiedział wyciągając kolejnego papierosa.

Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, lecz postanowiłam się w końcu odezwać.

-Wiesz, przez chwilę myślałam, że jestem w stanie chociaż trochę cię polubić, ale się w chuj pomyliłam.-powiedziałam po czym zamilkłam, a po moim policzku spłynęła kolejna łza.

-Zajebiście-odpowiedział tylko i nie zwracając na mnie uwagi prowadził samochód dalej.

Po chwili znaleźliśmy się pod bramą większego domu. Brama się otworzyła, a przed nami ukazał się duży czarny dom. Wysiedliśmy z samochodu, który Denver zaparkował przed samym wejściem. Wyprzedził mnie i jakby zapomniał o naszej kłótni odbytej w samochodzie otworzył przede mną drzwi do domu. Za drzwiami ukazał nam się przedpokój, który był dość duży. Utrzymany był w ciemnych kolorach.Następnie przeszliśmy do kuchni połączonej z salonem. W kuchni znajdowała się duża wyspa na środku, a w salonie duża sofa i telewizor. Później przeszliśmy po czarnych schodach na górę. Denver pokazał mi swój pokój łazienkę. Każde z pomieszczeń w domu było utrzymane w kolorach czerni i granatu. Spodziewałam się, więc że pokój przeznaczony dla mnie również taki będzie. Gdy jednak Denver mnie tam zaprowadził zamurowało mnie. Pomieszczenie było całe w jasnych kolorach w żadnym miejscu nie było można zauważyć tego co było w innych pokojach tego domu.

Cały dom można było powiedzieć, że prowadzony był w stylu nowoczesnym. Mój pokój wyglądał jednak jak pokój księżniczki. Duże łóżko z baldachimem przy oknie, duże ozdobne lustro obok i biała duża szafa stojąca przy ścianie.

-Rozgość się Różyczko- powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Usiadłam na krawędzi łóżka kładąc na półce nocnej ramkę i szczotkę, które wzięłam ze swojego pokoju w mieszkaniu Nadine. Byłam cała brudna od dymu i ognia, więc postanowiłam pójść się wykąpać. Otworzyła drzwi od pokoju i rozglądnęłam się po korytarzu sprawdzając, czy nikogo tam nie ma. Gdy nikogo tam nie zauważyła, udałam się w stronę łazienki. Po kąpieli wyszłam spod prysznica i zdałam sobie sprawę, że wszystkie moje ubrania spłonęły i nie mam w co się ubrać. Owinęłam się, więc ręcznikiem i udałam się w poszukiwania Rosevelta. W jego pokoju mu nie było, został mi więc dół. I rzeczywiście stał w samych spodniach dresowych w kuchni i pił wodę. Najwyraźniej również postanowił się wykąpać, bo jego twarz nie była już w sadzy.

Był bez koszulki, więc dokładnie było widać jego umięśniony tors i ręce. Na dłoniach widoczne były żyły, które od zawsze uważałam za seksowne. Dobrze zauważalny były też jego tatuaże, których kilka miał na obu rękach ale zdecydowanie najbardziej widoczna była wytatuowana róża na środku klatki piersiowej. Od kwiatu przez cały brzuch pięły się łodygi z kolcami. Chyba zdecydowanie zbyt długo mu się przyglądałam, bo chłopak to zauważył i tylko parsknął pod nosem.

-Będziesz tak się mi przyglądać czy podejdziesz i dotkniesz, bo aż ci ślina leci skarbie-powiedział.

-Nie mam się w co ubrać.-odpowiedziałam trzymając ręcznik i podchodząc bliżej niego opierając się o wyspę kuchenną.

-W moim pokoju w garderobie są moje koszulki możesz jedną wziąć-powiedział podchodząc bliżej mnie i kładąc obie ręce po obu stronach moich bioder uniemożliwiając mi ucieczkę- Choć dla mnie możesz zostać tak.

-Wiesz nie dzięki, tak to ja wolę się pokazywać dla mojego chłopaka-stwierdziłam oschle.

-A masz go?-zapytał spuszczając oczy na moje piersi, które ukryte były pod ręcznikiem.

-Jeszcze nie, ale to kwestia czasu, aż zacznę studia-odpowiedziałam.

-Nikogo tam fajnego nie znajdziesz-powiedział.

-A to niby dlaczego?-spytałam.

-Bo żaden z nich nie będzie mną- stwierdził dotykając ustami mojego policzka.

Poczułam przyjemny dreszcz. Chłopak po tym się odsunął dając mi miejsce bym odeszła. Od razu skierowałam się w stronę jego pokoju na górze. Była tam garderoba, gdzie na wieszakach wisiały jego koszulki. Każda z nich była w kolorze czarnym lub szarym. Wszystkie jednak były zwykłe i bez niczego. Tylko jednak miała wyszytą na sercu literę V. To właśnie tą wybrałam. Chwyciłam materiał i poszłam w stronę łazienki. Byłam zmuszona założyć bieliznę, w której tutaj przyjechałam. Gdy byłam już ubrana wyszłam z pomieszczenie i zeszłam na dół. W salonie na kanapie siedział Denver, który oglądał telewizje i jadł pizze. Od razu spojrzałam na zegar by sprawdzić godzinę. Pokazywał on 6 rano. Usiadłam obok chłopaka przez co ten od razu się na mnie spojrzał.

-Oo wybrałaś moją ulubioną- stwiedził biorąc gryza pizzy.

-Dlaczego nie zjesz czegoś pożywnego na śniadanie?-zapytałam.

-Bo nie mam, rzadko jestem w domu, więc w lodówce nic nie mam-powiedział.

Na te słowa wstałam i skierowałam się w stronę lodówki. Otworzyłam ją i rzeczywiście była pusta. No prawie była tam woda, dużo wody. Zamknęłam lodówkę i z powrotem skierowałam się do kanapy.

-Daj mi telefon to zadzwonię do Nadine by przywiozła mi jakieś ciuchy to pojadę i kupię coś do jedzenia i zrobię ci śniadanie-powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.

-NIe trafi tu-stwierdził.

-A to niby dlaczego?-spytałam.

-Bo nie wie gdzie mieszkam. Nigdy nikogo tu nie było, jesteś pierwsza-odpowiedział.

-To co mam zrobić?-zapytałam poirytowana

-Koszulkę masz, nałóż do tego jakieś moje dresy i idź, jest 6 rano, mało osób jeszcze jest na nogach do tego w sobotę- powiedział patrząc w telewizor.

Jak powiedział tak zrobiłam, ponownie wzięłam z jego garderoby kolejny ciuch. O dziwo miał spodnie do kompletu do koszulki. One również miały wyszytą literę V tylko, że na nogawce. Nałożyłam jego crocsy, które wbrew pozorom nie były jakoś wielkie. Tylko o jakieś 5 rozdziałów za duże. Wyszłam z domu i kierowałam się już w stronę bramy, gdy Denver mnie zatrzymał.

-Czekaj Viviano jeszcze to- powiedział nakładając mi na głowę czapkę z daszkiem- do kompletu do spodni i koszulki.

Nie zważając już na nic uwagi poszłam do sklepu, który znajdował się obok. Kupiłam jajka, bekon, warzywa, bułki i chleb. Zastanawiacie się pewnie skąd miałam pieniądze. Nie miałam. Denver mi dał. Po zapłaceniu wróciłam do domu chłopaka. Po wejściu westchnęłam.

Czas zrobić porządne jedzenie temu pizzożercy.

-----------------------

Kolejny rozdział dzisiaj. Naszło mi weny, więc jutro również spodziewajcie się rozdziałów. Mam tyle pomysłów na historie Denvera i Viviany, że serio nie uwierzycie. Mam nadzieję, że taki luźniejszy rozdział się wam podobał i do zobaczonka jutro.

Gaba

Black RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz