Pov.Viviana
Dzisiaj wstałam bardzo wcześnie. Przez całą noc myślałam o wieczornych wiadomościach od Denvera. Odkąd się obudziłam wciąż się zastanawiam czy na pewno powinnam zrezygnować z pójścia na to spotkanie. Nie chcąc jednak tym dłużej myśleć nałożyłam na siebie czarną bluzę i udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, czyli najlepsze możliwe jedzenie. Usiadłam przy stole i jedząc zaczęłam przeglądać telefon. Niecała chwilę później dołączyła do mnie Nadine, która była wyraźnie zaspana.
-Jak się spało?-spytałam.
-Niezbyt- odpowiedziała przecierając dłonią zmęczone oczy.-Wybierasz się dzisiaj na spotkanie?
Nadine zadała mi pytanie, a które sama chciałabym znać odpowiedź. Z jednej stroy bardzo chciałam lepiej poznać całą grupę, ale z drugiej nie miałam zamiaru podczas drugi spotykać się z Denverem.
-Ale wsumie po co ja się ciebie pytam i tak nie masz nic do gadania- powiedziała wyciągając z lodówki butelkę wody i biorąc łyka.
-A to niby dlaczego?- zapytałam zaskoczona.
-To ty nie wiesz? A no tak nie jesteś na grupie naszej paczki. Denver z samego rana napisał, że obowiązkowo dzisiejsze spotkanie ma odbyć się tutaj bo inaczej nie przyjdzie-powiedziała siadając obok mnie.
-I ty się tak po prostu zgodziłaś?!-spytałam z pretensją.
-No nie miałam wyjścia, jak Rosevelt ma wymagania my mamy je spełniać. Jemu nikt się nie sprzeciwia- odpowiedziała zabierając mi moje płatki spod nosa.
-Nie prawda nikt nie ma prawa w taki sposób manipulować ludźmi. Pewnie jeszcze mi powiesz, że dał warunek, że jak nie to już więcej nic wam nie sprzeda-Nadine milczała, co od razu można było wziąć za potwierdzenie moich słów.- Tak myślałam.
-Vivi zrozum nie jesteśmy w stanie żyć bez towaru od niego-powiedziała wkładając do buzi łyżkę płatków.
-Nie Nadi jesteście w stanie, każdy jest, a wy po prostu nie chcecie bez tego żyć-odpowiedziałam wstając od stołu- Idę się przejść nie wiem kiedy wrócę.
-Wróć na spotkanie, proszę-prosiła.
-Zobaczę- odpowiedziałam nakładając buty.
Wyszłam z domu i poszłam w dobrze znanym mi kierunku. Gdy stałam przed drzwiami Fabiana zapukałam, a po chwili otworzył mi chłopak z rozczochraną czupryną i wyraźnie pogniecioną koszulką na sobie.
-Z kim się ruchałeś?-zapytałam wymijając go by wejść do mieszkania.
Od razu udałam się w stronę jego sypialni. Pierwsze co zauważyłam na jego łóżku to rozwalona pościel a na niej biszkoptowy golden retriever, który leżał i przyjaźnie machał ogonem na mój widok.
-Z suką, wow Hayes masz bardzo dziwny gust. Suki to jeszcze bym zrozumiała ale nie aż takie dosłowne- powiedziałam prychając.
-To pies, Astor się wabi- odpowiedział.
-Więc pies, coraz bardziej mnie zaskakujesz-odpowiedziałam patrząc na niego po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Co sprowadza pannę Garcie do mnie o tak wczesnej porze?-zapytał.
-Wiedziałeś?-spytałam już dużo poważniej.
-O czym?-zapytał zaskoczony.
-O tym, że pan wielki Rosevelt zażyczył sobie by dzisiejsze spotkanie odbyło się u Nadine w mieszkaniu- powiedziałam z wyrzutem.
-Vivi, napisał o tym dzisiaj rano gdy jeszcze spałem, po za tym ja i tak mam mało do gadania, zazwyczaj po prostu tam przychodzę gdzie ustali i rozkręcam by nikt się nie nudził-odpowiedział.
CZYTASZ
Black Rose
TeenfikceViviana Garcia to 20 letnia dziewczyna, która opuszcza swoje rodzinne miasto w Hiszpani by studiować w Denver w USA. Spotyka tam Denvera Rosevelta znajomego jej przyjaciółki, u której mieszka. To 23letni diler narkotykami, a dorywczo pracuję również...