Rozdział 9

83 5 3
                                    

Pov. Denver

Dzisiaj obudziłem się przytulony do Viviany. Naprawdę nie miałem ochoty opuszczać łóżka. Odkąd ze mną mieszka, pierwszy raz w życiu wysypiam się i naprawdę szczerze się uśmiecham. Naprawdę dobrze, że wtedy to zrobiłem. Teraz mogę spędzać z nią mnóstwo czasu, bo ze mną mieszka.

Zastanawia was pewnie o co chodzi? Dowiecie się w swoim czasie. Na wszystko przyjdzie czas.

Powoli wstałem z łóżka. Tak by nie obudzić mojej małej śpiącej królewny. Wychodząc z pokoju ostatni raz na nią spojrzałem. Była taka słodka i niewinna, kiedy spała. Mógłbym patrzeć tak na nią cały dzień. Niestety praca czeka, więc muszę się śpieszyć.

Wyszedłem z domu i od razu wsiadłem do swojego samochodu. Tylko ja wiedziałem, gdzie miałem jechać. Moja firma, której jestem pracownikiem jest naprawdę dobrze schowana. Znajduje się ona w podziemiach i przy tym naprawdę rozbudowana. To firma zajmująca się płatnymi morderstwami. Nosiła ona nazwę Deadline. Zastanawia was pewnie, że skoro ja jestem pracownikiem to kto jest właścicielem? Otóż jest to Dalton, mój najlepszy przyjaciel i dokładniej współwłaściciel. Można powiedzieć, że robimy wszystko razem. Pracujemy, się bijemy, spędzamy wolny czas, a nawet razem podrywamy dziewczyny.

Znaczy Dalton odkąd poznał Lilith to świętoszek i tego już razem nie robimy. On ją cholernie kocha. Potrafiłby zrobić dla niej wszystko. Ona jest dla niego wszystkim. Chciałbym znaleźć sobie kogoś takiego kim jest ona dla niego. Jeśli chodzi o Viviane. Ona mnie przeraźliwie pociąga. Sam nie wiem co do niej czuję. Gdy nie ma jej przy mnie czuję pustkę, a gdy tylko spowrotem jest obok ta pustka się wypełnia sam nawet nie wiem czym. Gdy wracałem do domu, a jej nie było, bo wyszła gdzieś bez mojej wiedzy wpadałem w szał. Czułem strach, że mogło się coś jej stać.

Odkąd ze mną mieszka nie jestem w stanie wyobrazić sobie, ponownego życia bez niej. Nie wiem nawet dlaczego, przypadkowa dziewczyna taka jak ona tak bardzo mnie obchodzi. Do czasu, aż ją poznałem nie obchodziło mnie dłuższe spędzanie czasu z kobietami, jak jedna noc. To cholernie mnie przytłacza, bo mimo tego, że tak wygląda moja relacja z Vivianą, wciąż wmawiam sobie, że do niej nic nie czuję. Robię różne rzeczy. Zabijam ludzi i cieszy mnie, gdy cierpią, ale gdy widzę, że w jakiś sposób moje słowa ją zabolały nie mogę na to patrzeć. Widząc smutek w jej oczach, czuję jak moje serce się łamie. Nie chcę nawet myśleć, że ona płaczę i to jeszcze przeze mnie. Nie wybaczyłbym sobie tego.

Gdy tylko wszedłem do swojego miejsca pracy, od razu poczułem zmieszany zapach krwi z potem. W każdym miejscu ktoś palił papierosy i klął usiłując zmyć z siebie krew przy zlewie.

Ja udałem się do bura moje najlepszego przyjaciela. Ten od razu, gdy wszedłem spojrzał znad telefonu. Dobrze wiedziałem co robi. Ten człowiek nie potrafi przetrwać chwili bez swojej ukochanej.

-Cześć stary, masz coś nowego dla mnie?- zapytałem podchodząc i witając się z nim poprzez szybkie ściśnięcie ręki.

-Cześć, tak masz tu informację i lecisz- powiedział.

Przeczytałem dokładnie wszystko o moim dzisiejszym zleceniu.

-Jak tam u LIlith?-zapytałem.

-A bardzo dobrze, ostatnio bardzo dobrze się nam żyje- powiedział rozmarzony- A jak tam Vivi?

-A co ma z nią być? Mieszka u mnie i tyle- skłamałem. Mimo wszystko to nie jest tylko mieszkanie z nią. Między nami dzieje się za dużo, by można byłoby tak mówić.

-Mhm-przytaknął, po czym od razu wyszedłem.

Nie chciałem z nim o niej rozmawiać. Mimo, że był moim najlepszym kumplem sprawa Viviany powinna być tylko moją sprawą.

Black RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz