Rozdział 2

718 69 0
                                    

Moje oczy zaatakował zbłąkany promień słońca.

 Sapnęłam sennie i obróciłam na drugi bok. Niestety powierzchnia, na której spałam okazała się za mała na taki ruch i z hukiem wylądowałam na ziemi.

Jęknęłam, ale jeszcze przez kilka chwil leżałam na puszystym dywanie. W końcu do wstania zmusiło mnie burczenie w brzuchu. Powoli zwlekłam się z podłogi i rzuciłam okiem na miejsce, w którym się znajdowałam.

Zaraz, zaraz... gdzie ja do cholery jestem!?

Był to prawdopodobnie salon. Było w nim mnóstwo kanap i puf, na ścianie wisiał ogromny telewizor, a w rogu stały... czy to były piłkarzyki?

- Co tu się dzieje? – zapytałam sama siebie – Wysilże mózgownicę, dziewczyno. Co ty tu robisz?

Skupiłam się na wspomnieniach poprzedniego dnia i... zastałam kompletną pustkę. W panice próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek sprzed tego ranka, ale nic tam nie było.

To nie był jakiś mur, który by oddzielał moje wspomnienia. Ich po prostu nie było.

Złapałam się za głowę i zaczęłam krążyć po pokoju żeby nie wpaść w panikę. Dlaczego? Czemu ktoś wykasował moje wspomnienia?

Zadrżałam mimowolnie, ale z zimna. Wreszcie zwróciłam uwagę na to, że jestem kompletnie naga. W mojej głowie elementy zaczęły się łączyć w straszną całość.

- A co jeśli osoba, która tu mieszka... - zachłysnęłam się własnymi myślami – Co jeśli on... on mnie wykorzystał?

Musiałam natychmiast znaleźć lustro, alby potwierdzić swoją teorię. Zgarnęłam pierwszy, lepszy koc i zrobiłam sobie z niego togę. Zegar wskazywał 6:27.

Z wahaniem podeszłam do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. Stałam tak kilka minut, aż nie upewniłam się, że nikt się tam nie krząta. Powoli je otworzyłam i wyszłam do przedpokoju.

Rozejrzałam się jak spłoszony królik, szukając jakiegokolwiek lustra. Szczęście mi sprzyjało. Naprzeciwko mnie wisiało ogromne lustro bez ramy. Podbiegłam do niego i zrzuciłam koc.

Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że nie poznaję własnej twarzy. Byłam szczupła i drobniutka. Nie mogłam mieć więcej niż 165 centymetrów. Twarz w kształcie serca okalały długie, proste włosy w kolorze... białym? Moje włosy miały intensywny odcień bieli. Ale nie była to siwizna jak u ludzi starszych, tylko głęboka, oślepiająca biel. Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc czy to u mnie normalne.

Pełne acz małe usta, wąski nosek i ogromne, okolone nieprzyzwoitą ilością rzęs, zielono-brązowe oczy dopełniały obrazu małej, bezbronnej dziewczynki. Swój wiek określałam na jakieś 19 lat? 20?

Obejrzałam swoje ciało uważnie, ale nie znalazłam żadnych śladów świadczących o jakiejś przemocy w przeciągu kilku dni. Zero świeżych siniaków, zadrapań. Jedynie stare rany sprzed co najmniej tygodnia. Ale tych było mnóstwo. Na nogach, na rękach, trochę na brzuchu i plecach. Większość zniknęłaby za kilka dni, ale znalazłam też parę głębszych i kilka naprawdę paskudnych blizn. Najgorsza była na plecach. Szła od łopatki aż do połowy pleców. Miała brzydki, nieregularny kształt i postrzępione brzegi. Wyglądała na jakiś miesiąc, może trochę więcej.

Zwróciłam również uwagę, jaka jestem brudna. Normalnie tego nie czułam, ale patrząc widziałam, że brud oblepia mnie warstwami. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Mimo że brak nowych obrażeń trochę mnie uspokoił, nie mogłam tu zostać dłużej. Kto wie, jakie plany ma wobec mnie właściciel domu.

Pieskie Życie || ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz