Rozdział 8

537 54 16
                                    

Uchyliłam drzwi i wyjrzałam na zalany światłem korytarz. Dziesięciu Koreańczyków zdejmowało okrycia wierzchnie, przy akompaniamencie krzyków pozostałej dwójki.

Podeszłam do Suho i rzuciłam mu wymowne spojrzenie.

- O co poszło? – mimo, że nie było to konieczne, szeptałam.

Lider spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

- O wszystko – z jego piersi wydobyło się głębokie westchnienie.

Przyjrzałam się pozostałym chłopakom. Wszyscy wyglądali jakby ktoś im kazał przez cały dzień biegać po lesie. Pomięte ubrania, cierpiętnicze spojrzenia, zmierzwione włosy. Po prostu obraz nędzy i rozpaczy.

- I co? Nic z tym nie zrobisz? – nie mogłam uwierzyć, że pozwala im się tak kłócić.

- A co ja mogę? Przecież są dorośli, mogą robić, co chcą – powiedziawszy to, oddalił się w stronę kuchni.

Reszta poszła za jego przykładem. Przez chwilę stałam oniemiała, a potem popędziłam za nimi, zostawiając kłócącą się parkę samą.

Wszyscy porozkładali się wokół stołu, a biedny Kris szukał czegoś w lodówce. Podeszłam do niego i poklepałam po plecach.

- Siadaj. – popatrzył na mnie niewidzącym wzrokiem, ale posłusznie zajął miejsce – Dobra chłopaki, ja dzisiaj gotuję. Jakieś specjalne zamówienia?

Popatrzyli po sobie, nie do końca łapiąc sens moich słów.

- Może spaghetti? – Baek niepewnie podniósł rękę.

- Spaghetti! Świetny pomysł! – zawołałam, aby trochę rozbudzić towarzystwo – Gdzie trzymacie makaron?

Przy drobnej pomocy Minseok'a znalazłam wszystkie potrzebne składniki. No prawie wszystkie.

- Hej, macie może koncentrat pomidorowy? – zawołałam, zaglądając po kolei do wszystkich szafek.

- Powinien być na samym dole – spoglądnęłam na dolne półki, ale tam również nie znalazłam czerwonego przecieru.

- Nie ma. Trzeba będzie wyskoczyć do sklepu – wymruczałam i otrzepałam niewidzialne paprochy ze spodni.

- To może ja... - Chen wyglądał jakby zamierzał podnieść się z krzesła.

- Stój! Nigdzie się nie wybierasz – zakrzyknęłam gromkim głosem i zrobiłam chytrą minę – doskonale wiem, kto podejmie się tej misji. Czekajcie tu.

Wyszłam na korytarz i energicznie podeszłam do drzwi salonu. Schwyciłam klamkę z zamiarem wejścia, ale zatrzymały mnie dochodzące ze środka krzyki.

Kierowana ciekawością i może trochę wścibstwem, przyłożyłam ucho do drewnianej powierzchni.

Z każdym słowem, moje oczy robiły się coraz większe, a usta coraz bardziej otwarte.

Kiedy stwierdziłam, że zaraz się pobiją, pchnęłam drzwi i niemal wpadłam do pomieszczenia.

- Cicho bądźcie, na litość boską! – wrzasnęłam, a oni zamarli w pół kroku.

- Sonn? O co chodzi? Trochę nam przeszkadzasz – zaczął Kyungsoo, przyjmując wystudiowany wyraz zimnej obojętności.

- Trochę – bardzo – mruknął Kai, ale został całkowicie zignorowany.

- Nic mnie to nie obchodzi. Kłócicie się dobre 15 minut, nie sądzicie, że już wystarczy? – zapytałam iście rodzicielskim tonem – W dodatku mam dla was misję.

Pieskie Życie || ExoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz