Rozdział 4

62 8 7
                                    

Obudziłem się z mocnym bólem głowy. Sięgnąłem ręką po telefon, była 9. Krótka noc. Na displeju 20 widomośći. Wszystkie od Jess. Była wściekła. Najpierw się martwiła, potem zaczeła wściekać, na koniec zrobiła się oschła i zimna. Kobiety... Usiadłem w łóżku i przejechałem rękoma po twarzy. Co się wczoraj wogóle stało?Pamiętałem tylko, że impreza przeciągneła się na kolejny dzień w Clubhouse, było dużo ludzi, alkoholu i... kobiet. Zaśmiałem się pod nosem. Jess pewnie znowu sobie coś wkręca, jak zawsze.Wstałem z łóżka i poszedłem pod prysznic. Założyłem na siebie czarne dżinsy, czarną koszulkę i czarne sneakersy. Spojrzałem w lustro. Wokoł niebieskich oczu kręciło się dużo czerwonych żyłek. Byłem w cholere nie wyspany. Zarost twarzy też robił się za długi, czas wkońcu na jakiegoś barbera. Już nawet wiedziałem jakiego lub bardziej jakiej. Przed wyjściem z domu zajrzałem do warsztatu.
- Hej tato, pomóc ci w czymś? - zapytałem podchodząc do starszego mężczyzny w średnim wieku. Wygląd i sylwetke miałem prawie całą po nim, tylko oczy po mamie. Jego ciemna czupryna uniosła się z nad silnika samochodu.
- To chyba pytanie retoryczne synu, mi zawsze potrzebna pomoc. - uśmiechnął się, podał mi latarkę, złapał klucz mechaniczny w zęby i zaczął odkręcać uszczelkę.- Nieźle zabawiłeś wczoraj, czereb nie boli?
- Taaaa... boli. - Spuściłem wzrok. Niby dorosły ale wciąż zdanie ojca liczy się najbardziej.- Mam nadzieję, że nie obudziłem was?
- Oj obudziłeś, mama mało zawału nie dostała jak Cie znalazła spiącego pod drzwiami. Byłeś tak pijany, że nie trafiłeś kluczem do drzwi i spałeś na wycieraczce.
- To jak trafiłem do łóżka? - spytałem czując jak się ze wstydu czerwienię.
- Ciesz się, że masz silnego ojca, ale najbardziej, że taka czułą mame. Ja bym cie tam zostawił. Kto baluje, musi żyć z konsenkwencjami. - Puścił mi oczko.
- Przepraszam. - powiedziałem lekko speszony. - A gdzie mama?
- Pojechała na zakupy. Rosół ci będzie robić, wiec bądź na czas w domu.
- Tak jest.
- A teraz zmykaj bo taki pół żywy mi się do niczego nie przydasz. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł na magazyn śmiejąc się pod nosem.Nie musiał mi tego powtarzać. Wsiadłem do auta i zajechałem pod wysoką, metaliczną bramę, która zaczęła się przedemną otwierać. Za nią ukazał sie biały, brudny, drewniany domek z werandą a przed nim sześć motocykli. Zaparkowałem auto nieopodal maszyn i wszedłem przez skrzypiące drzwi. W środku odrazu udeżył mnie zapach pieczonego ciasta i piski małych dzieci. Za barem stał Angel, podając Davidowi butelkę piwa. Był to staromodny bar z ciemnego drewna, na nim pełno butelek drogiego alkocholu, poprzypinane zdjęcia i w samym środku wielkie logo klubu "Devil\s Heaven". W otwartej ciemno-brązowej kuchni stała Lucy, żona Uncle i przyprawiała jakąś potrawę w bretfance. Na sofie siedział Uncle z prospectem i grali w karty. Niedaleko nich w kącie zauważyłem blond wlosy z fioletowymi końcówkami. Angela kucała przed Jamie, synem Lucy i Uncle, to było ich najmłodsze dziecko. Miał 5 lat i tyle energii, że ciężko było za nim nadążyć. Chłopiec siedział przed Angelą i układał klocki, kiedy ta, kucała tyłem do mnie. Jej czarna koszulka była ledwo podwinięta i ukazywała mocno jej wypięty tyłek w dżinsach. Nigdy wcześniej nie zwróciłem uwagi, jaki ona ma tyłek! Moje oczy zbyt długo zostały w jednym miejscu...
- Alex! - usłyszałem krzyk Angela, fioltowa odwróciła się w moją stronę i popatrzyła na mnie przez ramie uśmiechając się lekko. Szybko zwróciłem wzrok do góry w strone jej brata i podszedłem pod bar, kiwając wszytkim głową na przywitanie.
- Siema, sprawa jest? - zasiadłem przed barem. Alex podał mi swój telefon pod nos. Widać było na nim starego Mustanga, widać, że po przejściach, rocznik 68 w bardzo dobrej cenie.
- Młoda ma niedługo 21 urodziny. Pomyśleliśmy z ojcem, że zasłużyła sobie na porządny prezent. Ale potrzebuje kogoś, kto go sprawdzi, niechce kupować gówna co sie szybko rozwali.
- Super pomysł. Przelakierujemy go na fioletowo? - spojrzałem do góry by spojrzeć w twarz Angela. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem i puścił oczko. Odróciłem się do fioletowej, która wciąż była zajęta chłopcem. Teraz już siedziała na kolanach przed nim i pomagała mu zbudować wysoką wierzę. Po chwili spojrzała na mnie kątem oka i zauważając, że nasze spojrzenia się spotykają, zwróciła całkowicie wzrok w moją stronę i powoli wystawiła mi język. Mała wredota, zaśmiałem się pod nosem i obróciłem spowrotem do jej brata.
- Masz omówione jakieś spotkanie?
- Tak, w środę, pojedziesz ze mną?
- Jasne. Napisz dokładnie kiedy. A teraz porywam Twoją siostrę, brodę mam za długą.
- Uważaj, bo podniesie ceny. - zaśmiał się Angel, a ja tylko wzruszyłem ramionami ruszając w strone fioletowej. Kucnąłem przed nią, obok Jamiego i powitalem miłego żółwikiem.
- Patć, bufujemy najwięksią wiezie na świecie. - pokazał pełny dumy ich dzieło z kolorowych klocków.
- Jestem pod wrażeniem! - klasnąłem w ręce, przez co ostatnie dwa klocki zleciały z wierzy. Angela pochyliła się by je podnieść, przez co dała mi perfekcyjny wgląd w jej koszulkę. Ciemnofioletowy stanik koronkowy ukazał mi się przed oczami a w nim jędrne, duże piersi. Zrobiło mi się dość ciepło, jednak po chwili ugryzłem się w język i odwróciłem wzrok w strone małego chłopca pomagając mu położyć kolejny klocek na wierzy. To tylko cycki. Ewidentnie brakuje mi sexu. Chocia coś czuje, że Jess nie będzie za chętna na jakiś numerek...
- Co cie sprowadza w kącik dziecięcy? Ogoliłbyś się, wygładasz jak dziad. - młoda na przywitanie mnie skwitowała z uśmiechem.
- Właśnie dlatego tu jestem, zrób ze mnie znowu przystojniaka. - uśmiechnąłem się śmiesznie.
- Kto Ci takich bzdur naopowiadał, ty, przystojny? - spojrzała na mnie udawanym wstrętem na twarzy, na co ja rzuciłem w nią lekko klockiem. Chwile później już siedziałem na krzesełku na zapleczu z fartuchem wokół szyji, kiedy Angela szukała maszynki i brytwy do golenia.
- Ceny podrożały drogi panie. - pwiedziała podchodząc do mnie z maszynką i zaczynając skrócać mi włosy.
- Mocno się ceni nasza mała Pani fryzjer.
- Co? Nie słyszę cię, maszynka za głośno chodzi. - zaśmiała się pod nosem, oczywiście udawała. U nas w miasteczku nie było dobrego barbera a ona lubiła bratu i tacie robić włosy i brodę, przez co miała do tego rączkę. Oczywiście nie brała żadnej kasy, ale ja zawsze miałem pomysł jak się jej odwdzięczyć. Tym razem wyciągnąłem z kieszeni spodni opakowanie musujących gumowych kulek z niemieckiej firmy. Uwielbiała je, a uu nas w miasteczku nie były nigdzie do kupienia. Zawsze chłopaków prosiłem, żeby kupowali pare opakowań jak jechali do miasta. Odrazu widziałem jak jej oczy robią się wielkie i 3...2...1... charakterystyczny pisk radości. Uwielbiałem to jak się cieszyła z najmniejszych rzeczy. Nikt tak sie nie cieszył cukierkami jak Angela. Wzięła paczkę w rękę, otworzyła i wzieła cukierka do buzi. Spojrzała na mnie w lustrze wzrokiem typu "nie podziele się", po czym odłożyła paczkę za siebie i wzięła się do roboty cmokając cukierkiem. Lubiłem patrzeć jak przycina mi włosy. Angela zatapiała się w czynnościach z wielką koncentracja, jakby na chwile była w innym świecie. Plynnie obsługiwała maszynkę, wyglądała jakby malowała jakis obraz. Nim się zdążyłem zamyśleć, już było po krzyku.
- Taadaaa! - krzyknęła ściągając ze mnie fartuch. Jej robota była jak zwykle perfekcyjna.
- Nie mysłałaś, żeby sobie otworzyć studio barberskie? - spytałem strzepując resztke włosów, które wpadły pod fartuch.
- Wtedy nie byłoby Cie stać na moje usługi. - puściła mi oczko, wzięła opakowanie cukierków i opusciła pomieszczenie machając mi przed wyjściem. Teraz czekała mnie najcięża chwila dnia. Wsiadłem w samochód i ruszyłem w stronę domu Jess. Zaparkowałem przed małym, ceglanym domkiem i podeszłem do drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili ciemnozielone drzwi otwarły się, a za nimi stała rudowłosa dziewczyna, która widząc mnie, zmieniła wyraz twarzy z uśmiechniętej, na wkurwioną, i to dosłownie w jakieś trzy sekundy.
- Prosze, kto to nagle zmartwychwstał. - mruknęła zimno i wyszła przed drzwi.
- Zasnąłem wczoraj, długo balowaliśmy. Hej... - pochyliłem się by dać jej buziaka, ona jednak się odsunęła.
- Ale jak widze czas na barbera był, niech zgadnę, Angela ci włosy cięła. - założyła ręce na piersi.
- Boże, Jess, co ty ciągle z Angelą?
- Zamiast zadzwonić do swojej dziewczyny, lecisz do gówniary, żeby ci włosy ścięła.
- Nie wyrażaj sie tak brzydko, pozatym jakby moja dziewczyna okazywała chociaż minimalnie jakkolwiek wyrozumiałość, może nie potrzebowałbym czasu, żeby dojść do siebie i przygotować się na kolejną kłótnie z nią! - nie wytrzymałem.
- To teraz moja wina, tak? Moja wina, że balujesz przez dwa dni i mnie olewasz, moja?!
- To jest raz w roku, raz! Kiedy jest zjazd, robota i można się zabawić. A ty gadasz, jakbym nie robił nic poza imprezowaniem! I ZASNĄŁEM, dlatego nie odpisywałem.
- A co ty innego robisz? Ciągle klub i warsztat. Ciągle piwko, praca, piwko. I co z tej pracy masz? Charujesz, dzień w dzień, jeszcze dorabiasz sobie w klubie i co? Co z tego masz? Stare auto, mieszkasz z rodzicami i nic sie nie starasz tego zmienić! - poczułem się jakby uderzyła mnie w twarz. Czy ona serio mi wypomina prace i pomoc rodzicom?
- Czy ty coś sugerujesz? - spojrzałem na nią złym wzrokiem. Zaczęła zachodzić za daleko.
- Nie masz za nic ambicji, jesteś nieudacznikiem! Proszę, wkońcu to powiedziałam. - rzuciła mi w twarz. Spojrzałem na nią wielkimi oczami. Jestem nieudacznikiem bo niechce zostawiać ojca samego z pracą i dorabiam, żeby im pomóc z pieniędzmi. Pomoc rodzicom to nieudacznictwo? Nie wiem kiedy ostatnio, ktoś powiedział mi coś tak raniącego. Odwróciłem się napięcie i poszedłem szybkim krokiem do auta. Niechciałem stracić równowagi i powiedzieć czegoś, czego bym kiedyś żałował...

Rebellious AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz