six

37 4 8
                                    

JISUNG POV

Obudziłem się z bólem głowy. Podniosłem się do siadu a do moich nozdrzy dobiegł zapach, którego tak bardzo nienawidziłem. Sala szpitalna. Byłem przypięty pod kroplówkę, a mój prawy nadgarstek był owinięty bandażem. Po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Witam, jak się czujesz? - spytal siadając na obrotowym taborecie niedaleko lózka.
- A jak może czuć sie osoba po nieudanej próbie? - spojrzałem na swoje ręce. - Chujowo.
- To zrozumiałe, dlaczego chciałeś to zrobic? - spojrzał na mnie.
- Sprawy prywatne.
- Panie Jisungu, nie rozumiem, jak mamy ci pomóc skoro nie chcesz nic mówić. - westchnął. - To dla twojego dobra.
- Nie potrzebuje żadnej pomocy.
- Gdybyś jej nie potrzebował to by cię tu nie było. - zauważył. Fakt, miał trochę racji. - Coś cię boli?
- Nie, wszystko okej.
- Dobrze, w takim razie ja cię zostawiam, zaraz przyjdzie twoja pani psycholog która stwierdzi co dalej z tobą robimy a wieczorem odwiedzi cie mama. Westchnąłem cicho, ta kobieta, która niby nazywa się psychologiem prędzej mnie zabije niż pomoże. Chodzę do niej od naprawdę długiego czasu, systematycznie, robię wszystko, co mówi że będzie dla mnie najlepsze, biorę cała garść leków które też mają mi pomóc a jedyne co to jest tylko gorzej.

Po kilku minutach niska, brązowowłosa kobieta usiadła na tym samym taborecie co lekarz kilka chwil temu.
- Jisung, Jisung, Jisung... - westchnęła.
- Co pani znowu nie pasuje? Znów pani przepisze mi kolejne pięć leków które i tak gówno robią? Prędzej się nimi udławie niż mi pomogą. - parsknąłem.
- Który to już raz? - spojrzała na mnie.
- Co?
- Która to już twoja próba? - sprecyzowała.
- Nie wiem, może czwarta? Myśli pani że chce mi sie to liczyć?
- Naprawdę jesteś taki głupi? - zaśmiała się.
- Dlaczego pani zamiast mi pomóc mnie obraża? I pani sie nazywa psychologiem?
- Naprawdę jestes taki głupi, że nie zrozumiałeś tego, że jeśli nie udało ci się trzy razy to czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty a nawet dwudziesty też się nie powiedzie? Naprawdę tak ciężko jest ci to zrozumieć?
- Każdy zawsze mówi żeby się nie poddawać, dlatego ja dalej próbuje i będę próbował.
- Nie możesz pojąć że jesteś aż takim nieudacznikiem że nawet nie potrafisz odebrać sobie życia?
- A pani nie potrafi pojąć że jest aż tak złym psychologiem że prędzej mnie pani zabije niż pomoże? Od leków, które mam brać potrafię zemdleć. - kobieta wzruszyła ramionami.
- W końcu tego chcesz, nieprawdaż? - spojrzałem na swoje dłonie. W sumie, to miała rację. - Jest to już twoja kolejna próba, dlatego jestem zmuszona wysłać cię do szpitala psychiatrycznego.
- Co? Na jakiej podstawie? - podniosłem się do siadu spoglądajac na kobietę z niedowierzaniem.
- Nie możemy zostawić samej osoby, która próbowała się zabić po raz piąty. - westchnęła. - Swoją drogą mogłam wysłać cię tam już wcześniej. Przekaże twojej mamie, w niedziele macie pojawić się w ośrodku. Napisze wam sms-em adres. - stwierdziła kobieta po czym wyszła z pokoju.

Od momentu wyjścia lekarki leżałem wpatrując się w ścianę przede mną. Bałem się, co będzie z moją mama. Nie dosc, że codziennie sprawiam jej tyle problemów i ja ciągle martwię, to jeszcze teraz ten szpital. Aż do momentu przyjscia mojej rodzicielki nie zrobiłem nic, nawet nie wstałem by pójść do łazienki, nie wspominając nawet o jedzeniu. Byłem tak przejęty ta sytuacja, co jeśli tam też będą mnie gnębili...?

Moje rozmyślenia przerwała kobieta wchodząca do sali.
- Jisung skarbie. - podbiegła do łóżka szpitalnego delikatnie przytulając mnie do siebie i czule całując moje czoło. - Czemu znów chciałeś to zrobić? Znów ktoś cię dręczy? - spytała gładząc kciukiem mój lekko zimnawy i pulchny policzek, który delikatnie wtuliłem w jej dłoń. Przytaknąłem nieśmiało. - Kto tym razem? Nadal Mingi?
- Mhm. - odmruknalem cicho.
- O co tym razem poszło? - usiadła na brzegu łóżka zaczesujac moje przydługie włosy za ucho.
- Pamiętasz jak ten popularny chłopak robił imprezę i na nią poszedłem? - spojrzałem na nią a ona przytaknela. - Następnego dnia w szkole Mingi oskarżał mnie, i takiego drugiego popularnego chłopaka o to że się przespaliśmy.
- Ale to nie prawda?
- Nie, oczywiście że nie! No i ja się popłakałem, potem przyszedł Minho w sensie ten popularny chłopak i potem się pobili. Później wróciłem do domu i miałem wrażenie że nie dość, że sprawiam ciężar i problemy tobie i Lixowi to jeszcze jemu. Stwierdziłem że tak będzie lepiej.
- Jisung, to nigdy nie było, nie jest i nie będzie dobrym rozwiązaniem. Jesteś potrzebny na tym świecie, zwłaszcza mi. - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Rozmawiałaś juz z panią psycholog? - spojrzałem na nią.
- Nie, a była tu? - przytaknąłem. - I co mówiła?
- Wysłała mnie do psychiatryka...W niedzielę mamy się zameldować.
- Słucham? - kobieta spojrzała na mnie, a jej oczy natychmiastowo się zaszkliły.

---
słowa: 741

accident ☆ minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz