3. Muszę majtki ubrać!

120 19 91
                                    

ROTH'S POV:

Otworzyłem oko kiedy usłyszałem na zewnątrz hałas. Jakieś samochody znowu się zderzyły. Huk przebił się przez wątłą szybę okna. Zerknąłem w tamtą stronę. Był mętny poranek.

Ktoś zachrapał. Pomacałem nagie ciało obok. Przypomniałem sobie o rudej, która jeszcze wczoraj była blondyną. Peruka leżała na ziemi, tak jak i porozrzucane ubrania.

Zwlokłem się z łóżka, podniosłem koronkowe białe majteczki, pachnące jeszcze pożądaniem i rzuciłem na łóżko. Zgarnąłem z podłogi moje gacie i poszedłem wyszorować paszczę. W trakcie tej czynności ruda pojawiła się w drzwiach, w mojej koszuli. Dokładnie widziałem ją w lustrze.

– No cześć – zaszczebiotała iście anielskim głosem, przeciągając się jak kotka i prezentując coś więcej niż kawałek uda.

Wyplułem pastę, wytarłem usta wierzchem dłoni i powoli odwróciłem się, by przyjrzeć się ślicznej buźce. Pełnym ustom, kuszącym i zmysłowym, pięknym zielonym, dużym oczom, w których czaiła się naiwność i zupełny brak instynktu zachowawczego.

– Ściągaj koszule – poleciłem.

Laska błyskawicznie pozbyła się odzienia, prezentując wszystkie wdzięki, wyginając się tak, iż zaraz pęknie jej kręgosłup. O ile jakiś ma.

Minąłem ją w drzwiach, pozbierałem wszystkie rzeczy, a potem wepchnąłem w jej ręce.

– Zabieraj się – powiedziałem.

– Co? – W tych wielgachnych oczach jak u krowy pojawiło się zaskoczenie i niezrozumienie.

Wcisnąłem jej na głowę perukę i wypchnąłem za próg.

– Wynocha.

– Muszę majtki ubrać – pisnęła, zapierając się.

– Na zewnątrz! – Zatrzasnąłem za nią.

– Ty bezczelny chamie! – Waliła rękami w drzwi. – Otwieraj.

Wszystkie niunie myślą, że jak się już z nimi prześpisz, to zacznę im serwować śniadanie do łóżka i będziemy bawić się w dom. No sorry. Do tego trzeba czegoś więcej, niż bzykać się z nowo poznanym facetem w kiblu dyskoteki. Jak ktoś zachowuje się jak dziwka, to tak jest traktowany. Proste? Proste.

Oczywiście nie chodzi mi o profesję prostytutki, bo ta za wykonaną usługę dostaje pieniądze, więc to jest inna sprawa.

Opadłem na kanapę z westchnieniem. Rozejrzałem się po moim pierdolniku stwierdzając, że trzeba by tu posprzątać, a najlepiej wynająć kogoś, kto się tym zajmie.

Sięgnąłem po otwartą puszkę piwa, mając nadzieję, że coś tam jeszcze jest. Zachlupotało. Ucieszony łyknąłem i wyplułem. Zawartość smakowała jak szczyny. Całkiem możliwe, że nimi była.

– Kurwa – jęknąłem, bo laska nie odpuszczała i dalej napierdalała w drzwi. W sumie przestałem się dziwić, gdy zerknąłem na fotel.

– No wreszcie, łaskawco – syknęła, mrużąc oczy, kiedy otworzyłem.

Zdążyła się już ubrać, jak zauważyłem. Wcisnąłem jej torebkę i zatrzasnąłem drzwi, zanim zdążyła coś powiedzieć. Odwróciłem się od nich.

Pokój się jeszcze nie posprzątał.

Z westchnieniem zabrałem się za zbieranie puszek i pudełek, głównie po pizzach, sadząc po zapachu, z jakichś ostatnich kilku miesięcy.

Trochę trwało zanim uprzątnąłem wszystko i zawiązałem na supeł ostatni worek ze śmieciami. Wystawiłem go za drzwi, koło kilku wcześniejszych. Będę wychodził, to zabiorę je.

Matka Chrzestna | SZUKA WYDAWCYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz