5. Tasak

23 1 0
                                    







MIESIĄC PÓŹNIEJ





Całą noc spędziłem w garażu, analizując nagrania z kamer w okolicy cmentarza. Jodie potrafi złamać każde zabezpieczenia, dlatego dostanie się do miejskiego monitoringu nie było problemem. Jedyny problem z jakim musieliśmy się zmierzyć, to nienajlepszej jakości sprzęt komputerowy, z tego powodu dostanie się do nich zajęło tyle czasu. Wiele godzin materiału z różnych kamer, więc było z tym trochę zabawy, koniec końców nie dowiedzieliśmy się niczego, czego nie wiedzieliśmy. Byli sprytniejsi niż nam się wydawało, bardzo dobrze zacierali za sobą ślady, przyjechali taksówką i cały czas mieli zasłonięte twarze, więc wróciliśmy do punktu wyjścia. Mieliśmy jednak ich kryjówkę, przynajmniej jedną z nich, doprowadzili Emilio prosto do niej i w tym momencie jest pod naszą obserwacją przez całą dobę. Zbliżały się święta, a ja nie mogłem skupić na rodzinie, bo po głowie cały czas chodziła mi zemsta i to jak mam go dopaść.

Do siedziby przyjechał Isaiah razem z Braydonem. Wszedł do pomieszczenia, w którym znajdował się komputer. Spojrzał się na nas załamanym wzrokiem, łapiąc się za czoło i spuszczjąc lekko głowę.

- No co? – Zapytałem ledwo żywy.

- Kiedy wy ostatnio spaliście? – Wydukał, mocno wypuszczając powietrze.

- Nie wiem, jakieś trzy dni temu? – Przeniosłem wzrok na laptopa, którego miałem na kolanach i zabrałem się do kolejnej analizy nagrań, licząc, że może jednak coś przeoczyliśmy.

- A ty? – Zwrócił się w stronę Jodiego, ten jednak nie odpowiadał. – Jodie! – wykrzyczał Isaiah.

- Co? Co jest? – Ocknął się mężczyzna w długich dredach.

- Pytam się, kiedy ostatnio spałeś. – Powtórzył Isaiah robiąc dłuższą przerwę, pomiędzy każdym słowem.

- Nie pamiętam. – Odpowiedział i wziął się za dalszą pracę.

- Dobra, koniec tego, za pięć minut w głównym pomieszczeniu. – Wyszedł trzaskając drzwiami.

- Dobra chodź, bo zaraz sraczki dostanie, jak nie wyjdziemy. – Wstałem i poklepałem Jodiego po plecach, żeby też to zrobił.

W pomieszczeniu siedział Isaiah i Braydon, który był z nami dłuższy czas. Jest sporo starszy, od któregokolwiek z nas, można powiedzieć, że robi za takiego tatuśka grupy. Braydon jest takim słodkim grubaskiem, który stara się nie łamać prawa, po prostu z nami jest i dotrzymuje towarzystwa, to nie znaczy, że jest święty. Swoje już przeszedł i teraz stara się nie mieszać w takie gówno, w którym my siedzimy po uszy.

- Mów szybko, bo musimy wracać. – Zwróciłem się do Isaiaha i wziąłem łyk starej kawy, którą wcześniej zostawiłem na szafce.

- O co to, to nie. Jedyne gdzie wrócicie, to do domów, żeby się wykąpać i wyspać. – Zakomunikował stanowczo, mężczyzna w splecionych, w kitkę warkoczykach. – Zanim pojedziecie, musimy pogadać.

- Słuchajcie – Wtrącił się Braydon. – Jest nas za mało, żeby obserwować ten ich przytułek. Ja rozumiem, że to jest nasz jedyny punkt zaczepienia, jak na razie. Dlatego wpadliśmy na pewien pomysł.

- Jaki pomysł? – Zapytałem.

- Coś wspominaliście, że są tam kamery, ale zepsute tak? Teraz nasuwa się pytanie, czy Jodie potrafiłby naprawić taką kamerę?

- Potrafiłbyś? – Spojrzałem zmęczonym wzorkiem, na naszego speca od technologii.

- Pewnie tak, ale musiałoby być totalnie sucho, żeby mi się nic nie stało, a biorąc pod uwagę, że mamy dziewiętnasty grudnia, to może być o to ciężko. No i nie mogę jechać tam sam, bo będą mnie widzieć z okien. – Wytłumaczył wszystkie potrzebne kwestie i usiadł obok Braydona.

Lower Than Hades [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz