To może się wydawać cholernie dziwne, ale Marta nie wiedziała, że ma depresję. Ciężko to zrozumieć, z perspektywy zdrowej osoby, ale jeśli nie pamiętasz normalności, to nie tęsknisz za nią. Ot, kolejny dzień, kiedy żyć mi się nie chce. Nic nowego.
Zaczęło się bardzo, bardzo wcześnie. Odkąd tylko sięgała wspomnieniami, wiedziała, że była dziwna. Inne dzieci nie spędzały wolnego czasu w poradniach psychologicznych. Żadne z nich nie miało osobistego psychologa co tydzień, lekarza i terapii grupowej.
Gdyby jednak cały ten aspekt wziąć i wyrzucić do kosza, Marta wiedziałaby dalej. Inne dzieci nie rozumiały, czemu matematyka jest ciekawa, tak samo jak wielka encyklopedia z obrazkami dinozaurów. Mogły zjeść kanapkę z pomidorem, a nie tylko kanapkę i pomidora osobno, o ile jest wystarczająco suchy.
Inne dzieci wreszcie bawiły się razem w fajne zabawy, ale mało kiedy mogła uczestniczyć, bo nie była zapraszana. Zawsze tak jakby obserwowała zabawę, zamiast być jej aktywnym członkiem. Zwykły obserwator.
– Mamo, czy wszystko ze mną okej? – Pytała co jakiś czas. Wiedziała, że to pytanie jest specjalne, bo nagle mama rzucała wszystkie zajęcia i przyjmowała sztuczny, nerwowy uśmiech.
– Co masz na myśli, słoneczko?
– Czy ja... czy ja jestem normalna, jak inne dzieci?
– Oczywiście, co za głupie pytanie. Chodź, lepiej pomóż mi sprzątać kuchnię. – Kłamała w żywe oczy, choć „dla jej dobra". W istocie, zdecydowanie, dla jej zła.Nic nie było okej. Pamiętała: miała pięć lat, poradnia z lat 70', w kolorze szpitalnej zieleni. Została wyproszona z pokoju, więc machała nogami na krześle, podziwiając każdą wypukłość na farbie, każdą białą kropkę na zimnej podłodze.
Chyba wtedy powiedzieli mamie, że ma Autyzm, bo wyszła bardzo szybko, i płakała. Pociągnęła ją za rękę bardzo szybko.
– Wszystko okej? – Była już na tyle duża, żeby rozumieć, że płacz = smutna mama.
– Tak, wszystko okej. – Otarła łzy rodzicielka, ściskając małą rączkę – Czemu miałoby nie być?
– Mhm. – Sama nie wiedziała lepiej, więc przestała się martwić. Mimo tego, pamiętała.
Nie była głupią dziewczynką, była mądrą dziewczynką. Z resztą to jej mówiła mama, gdy pytała, czemu nie ma przyjaciół.
– Jesteś bardzo mądrą dziewczynką. Takim jak ty trudno będzie znaleźć bratnią duszę.
Takim jak ty, czyli jakim? Na pewno nie mądrym. Inne dzieci też są mądre jak ona, ale mają coś jeszcze: wrodzone umiejętności społeczne. Poza smutkiem i radością potrafią rozpoznać jeszcze irytację, znudzenie, cierpienie, zachwyt, podziw, aprobatę, miłość, kłamstwo, lęk. To wszystko, i jeszcze wiele więcej, po wyrazie twarzy. Po jednej zmarszczce blisko oczodołu, po ruchu palcami, po jednej, pieprzonej sekundzie ruchu gałek ocznych.
Twarz Marty działała jak zepsuty nadajnik, i zepsuty odbiornik, który odbiera i nadaje sygnał bardzo selektywnie. O ruchach rękami można zapomnieć.
Była bardzo mądra, ale na przegranej pozycji. Dane, które były wgrane w inne dzieci od samego początku, ona musiała sama wychwytywać, analizować, i uczyć się sama na ich podstawie. A wszystko to w czasie rzeczywistym, syzyfowa praca.
Ale atomy? Atomy nie mają trudnych emocji. Atomy mają liczby, masy, promienie, elektrony, spiny, energię jonizacji... wartości łatwe do zdefiniowania, zgodne w każdej książce. Atomy są zawsze tam, gdzie ich potrzebujesz: wszędzie. Stan atomu możesz opisać wzorem. Szereg stanów - funkcją. Funkcję przedstawić na wykresie, i mamy jasny obraz rzeczy. Spróbuj opisać zachowanie ludzkie matematycznie i zrozumiesz, jak wygląda teoria chaosu.Jej ulubiony nauczyciel fizyki, pan Karski, był częścią tego atomicznego przeżycia. Często przychodziła do niego po lekcjach, ponieważ otwierał przed nią nowe wszechświaty, galaktyki i teorie.
– Niesamowite, że jesteś ciekawa rzeczy, które miałem na studiach – Mówił, odsuwając siwiejące wąsy na boki uśmiechem pełnym złotych zębów. – Jesteś mądrą dziewczynką, mądrzejszą niż wiele w twoim wieku.
Na codzień trudno było jej zostać zauważoną, ale pan Karski? Pan profesor Karski, jak zwykła go nazywać w swojej głowie, mimo że profesorem nie był. Pan Karski zawsze ją dostrzegał. Zawsze była jego najjaśniejszą gwiazdą, perłą w środku jego galaktyki. Witaną z uśmiechem, żegnaną z cichym westchnieniem i niepisaną obietnicą kolejnego spotkania. Często miał dla niej nowe wiadomości. Przynosił jej nowe artykuły naukowe, żeby miała co poczytać gdy jej się nudziło. Wszystkie stare czasopisma, które miał, zeskanował jej, i dał w formie pendriva. Był gotowy omówić z nią wszystko, czy chodzi o tajemnice wszechświata, czy jej osobiste sprawy.
Czasami Karski był jedyną osobą, dla której chciało się jej żyć. Mama była zbyt rozdarta pomiędzy dbaniem o niemowlaka, a pracą na pełen etat, żeby zwrócić uwagę na jej emocje. Tata? Taty nigdy nie było. Może wujek Rob, czy inni wujkowie, pojawiali się i znikali, ale taty nie pamiętała. Albo mówiła sobie, że nie pamięta, gdy tak naprawdę, naprawdę nie chciała go pamiętać.
Nie ważne. Karski, tak? Karski był jedyną osobą, przez którą szewskie nożyczki w jej piórniku zostawały w tym piórniku. On to piętrzył się nad nią jako wyczekiwana ojcowska figura.
– Dobrze się bawiłaś wczoraj? – Zagadnął ją rano, gdy zeszła na śniadanie. – Poznałaś koleżankę?
– Nie proszę pana, Estera chodzi do klasy 2A, a ja do 2C, więc znałyśmy się wcześniej. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą – Mamy nawet razem WF.
– Oh, wiesz że ja już nie pamiętam, kto do której klasy chodzi. – Zaśmiał się starszy nauczyciel – Cały czas przyłapuję się na myśleniu, że ty jesteś Beatą, a ona skończyła szkołę 5 lat temu.
– Tak, wiem. Mówił mi pan. – Tym razem nie patrzyła na jego wąsy, jak zazwyczaj, tylko na drzwi. Bardzo chciała, żeby Ester weszła teraz do jadalni.
– Lubisz ją? Tą Esterę? Jest dobrą koleżanką?
– Nie wiem. Dopiero wczoraj się razem bawiłyśmy.
– No właśnie, nie mówiłaś mi o niej. Oby się nie okazało...
– Wiem. Że będzie mi dokuczać. – Mówiła mu o niej, że jej dokuczała. Że czasami pokazywała ją palcami, i śmiały się z niej cicho. Też miała nadzieję, że to nie była tylko jedna noc, która się nie powtórzy.
– Właśnie, dokuczać. Nie wygląda mi na miłą dziewczynę. Patrz, teraz idzie z koleżanką. Pójdziesz z nią pogadać?
– Mhm. – Widziała, zauważyła, nie mogła od niej oderwać wzroku, ale jej stopy były wbite w betonowy fundament budynku. Nie chciała przerwać tego Schrödingerowskiego stanu, w którym Estera jednocześnie ją uwielbia, i jej nienawidzi. W tym kruchym zjawisku miała komfort marzeń, w których zostają najlepszymi przyjaciółkami, i szkoła nie jest okropnym miejscem.
– Idź idź. – Klepnął ją po ramieniu – Śmiało, nie bój się.
Jakby to klepanie miało pomóc. Może oderwała się od ziemi tylko dlatego, że nie chciała być dłużej klepana, ale nie było mowy o interakcji. Jedynie siedzenie przy dalekim stoliku i marzenie o odwadze, żeby do niej podejść, ale bez skutku.
– Co się stało? – Zapytał, gdy do niego wróciła, przy najmniejszym znaku od Estery. Nawet jeśli to był uśmiech, to co do cholery znaczył ten uśmiech?! Zły uśmiech? Dobry uśmiech? Przeklęci ludzie mają tyle rodzajów uśmiechu.
– N i c. – Pokręciła głową. Chciała się schować, wrócić do poprzedniego stanu. Może marzyć, może tylko marzyć, o Esterze.
– Mówiłem ci, że musisz znaleźć sobie jakieś koleżanki, tak? – Zaczął, tym patronizującym głosem dorosłego, który wie lepiej, i widzi lepiej niż ty.
– Mhm.
– Jest ci smutno bo jesteś samotna. Przyszykuj się, zaraz będziemy zwiedzać ulice Pragi. Bramę, muzeum narodowe, katedrę... jest taki zegar astronomiczny, który na pewno ci się spodoba.
– Mhmmmm.
– Więc teraz ładnie pójdź do koleżanki i zacznij się bawić. Nie trać młodości.
– Ale...
– Ale co?
– Boję się. C-Co jeśli coś znowu zrobię, i powie o tym innym, i będą się ze mnie śmiać.
– Nie martw się tym. Mówiłem ci, kiedyś to będzie nieistotne. Też byłem kujonem w twoim wieku, i ludzie śmiali się ze mnie. – Spojrzał na grupę uczniów, jego grupę uczniów, z pewną nostalgią. – Z perspektywy czasu żałuję, że bałem się rozmawiać z kolegami z klasy, wiesz?
– M-Mówił pan. – Pokiwała głową.
– Marto. Chciałbym, żebyś się dobrze bawiła na tej wycieczce, rozumiesz? – Objął ją lekko ramieniem, ale tylko na chwilę, gdy nikt nie patrzył, jego lewa ręka prawie zjechała na jej prawy pośladek. Na szczęście tym razem prawie. – Zrób to dla mnie, dobrze? Nie trać swojej młodości, jak ja.
– Mhm. – Pokiwała głową, i odsunęła się od niego jak najszybciej. Może żeby tylko uciec, żeby tym razem do niczego nie doszło.
Oby dzisiaj do niczego nie doszło.
Oby dzisiaj do niczego nie doszło.
CZYTASZ
Rzeczy nieobliczalne - G x G
RomanceMarta nie jest popularna - jest szkolnym „dziwadłem" przez swoją miłość do nauki i introwertyczność. Na pewno dla Estery - popularnej siatkarki, która jest zawsze w centrum wydarzeń. Kiedy ich drogi przez przypadek się krzyżują, powstaje przyjaźń j...