Ostatni tydzień poświęciłam na swego rodzaju adaptację. Wieczorami wychodziłam na rolki. Kilka razy wyszłam również z Mią do pobliskiej kawiarni. Nawet udało nam się spotkać z jej paczką znajomych, na grillu organizowanym przez Nathaniel'a. Czerpałam z ostatnich dni września jak najwięcej się dało, bo był to ostatni dzwonek na rozrywkę, gdyż od następnego tygodnia miałam zacząć naukę w prywatnym liceum.
Zawsze miałam dobre oceny, bo jestem pilnym uczniem. Jednakże to nie przekłada się na moje stosunki ze szkołą. Nie lubię jej, jedyne co powodowało że chciałam tam chodzić to wizja spotkania moich znajomych. Teraz gdy już ich tu nie ma, jestem ciekawa jak to będzie.
- Za 10 minut wyjeżdżamy, muszę iść jeszcze do dyrektorki załatwić kilka spraw - powiedziała mama gdy siedziałam już jedząc śniadanie w jadalni.
Dziś postawiłam na płatki z mlekiem, było to moje ulubione śniadanie. Szybkie i dobre.
Do szkoły malowałam się lekko. Trochę korektora, tusz do rzęs i błyszczyk. Czasem jak mi się chciało robiłam też kreski. Ale z reguły jestem leniwa więc robię je rzadko.
Ubrana byłam w mundurek, ponieważ był to wymóg szkoły. Biała koszula na którą należało założyć kamizelkę w bordowym kolorze, bądź tego samego koloru marynarkę. Dołem stroju była bordowa rozkloszowana spódnica lub spodnie również w tym kolorze.
Nie lubiłam ubierać się tak formalnie, zazwyczaj stawiałam na wygodę. Do szkoły w New Jersey ubierałam się zazwyczaj brzydko, byle było mi wygodnie. Przecież chodziłam tam się uczyć, a nie na pokaz mody.
Niektóre dziewczyny chyba o tym zapominały, bo nakładały na siebie tonę tapety, chodziły w ubraniach zakrywających mniej niż powinny i naprawdę wysokich szpilkach, które przecież były cholernie niewygodne. I po co się tak męczyć? Przecież miłość nie wybiera? Nie ma swoich wymogów ani reguł. I zasługuje na nią każdy.
Po słowach mamy włożyłam naczynia do zmywarki, następnie ruszyłam do łazienki. Szybko umyłam zęby. Wzięłam plecak z pokoju, w którym narazie były tylko zeszyty, bo nie zdążyłam zamówić potrzebnych książek i ruszyłam do drzwi.
Moi rodzice zdążyli już wyjść na zewnątrz. Jeździli razem do pracy co znacznie ułatwiało sprawę, ponieważ mogli używać tylko jednego pojazdu.
Kupili już nowy samochód. Był to Mercedes Klasa E 63 AMG z silnikiem 5.5 V8 na benzynę. Naprawdę był ładny. Miał czarny kolor i był bardzo elegancki, jak w zwyczaju mają Mercedesy. Środek był świetnie wyposażony i wyglądem nie odstawał od reszty. Skórzane fotele również robiły robotę.
Droga do szkoły autem zajęła nam jakieś 10 minut. Ten dom był naprawdę w świetnej lokalizacji. Blisko do centrum oraz szkoły, świetna okolica oraz bardzo mili sąsiedzi. Rodzice naprawdę postarali się przy jego kupnie.
Szkoła jest naprawdę duża, nie wiem jak ja się tu odnajdę. Zachowana w tradycyjnym stylu. Murowana, po której ścianach pnie się bluszcz. Po prawej stronie od wejścia głównego, widać było drzewa obok których stało mnóstwo niebieskich stolików.
- Tam jemy lunche jak jest ciepło - nagle przy moim boku zrealizowała się Mia. Zobaczyłam że moich rodziców już nie było, a ja ciągle wpatrywałam się w miejsce stolików.
- Mia, proszę oprowadź mnie, przecież ja się tu zgubię przy pierwszej lepszej okazji - westchnęłam.
- Naprawdę nie mam teraz czasu, za 2 minuty muszę być w sali do hiszpańskiego bo mam sprawdzian, ale chodź. Może ktoś ma akurat okienko, a przyjechał szybciej do szkoły czy coś. Postaram się kogoś ogarnąć.
Poszłam za nią do wnętrza szkoły. Na ścianach przeważała biel i szarość. Wszystko było bardzo ładne. Utrzymane w stylu dawnych lat. Przeszliśmy przez korytarz do jego końca, po czym skręciliśmy w lewo. Była to przestań która za wszystkich stron, obstawiona była niebieskimi metalowymi szafkami.
CZYTASZ
I need you
Teen Fiction17-letnia Olivia Wilde przeprowadza się do nowego miasta, gdyż firma jej taty się rozkręciła co pozwoliło im na dostateczne życie. Trafiła teraz do szkoły dla bogatych dzieciaków. Czy się tam odnajdzie? Czy jej dotychasowe życie pozostanie bez uszcz...