Jan Rodowicz "Anoda" we wspomnieniach Andrzeja Wolskiego cz. II

19 3 0
                                    

Część II wspomnień zachowanych przez Andrzeja Wolskiego podczas trwania imienin Feliksa Pendelskiego.

[...]
Pozostali w pokoju wiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Janek wpadł w szał. Jego pobudzona wyobraźnia widziała już walkę, już słyszał strzały, już biegł, już zwyciężał. Nagle wyskoczył z kuchni. Po śmiejacych się oczach widać było, że zanosi się na coś nowego. Szepnął Słoniowi i Kubie (Konrad Okolski) kilka słów. Zniknęli we trójkę w kuchni. Rodzice i Ola musieli opuścić swoje dotychczasowe schronienie. Za chwilę rozległy się podejrzane dźwięki. Szczęk broni? Naraz drzwi otworzyły się z trzaskiem. Wśród brzęku metalu oraz głośnego tatatata, mającego oznaczać strzały karabinów maszynowych pokazała się cała trójka czołgająca się pracowicie po podłodze. Twarze mieli pomazane i byli w pełnym bojowym rynsztunku. Anoda na czele w durszlaku na głowie, przy pasku z jednej strony tasak, z drugiej dyndająca na sznurku tarka od kartofli, a w ręku szufelka na śmieci rączką naprzód. Za nim, w płaskim garnku przykrywającym głowe, z olbrzymią pokrywą od kotła na plecach i dźwigając przed sobą taboret kuchenny, jako czerolufowy karabin maszynowy z trudem przeciskał się Słoń. Kuba bez hełmu, za to z olbrzymim nożem. W zębach, ciągnął za sobą przywiązany tłuczek do kartofli, chował się za każdą nogę od stołu. Był to desant pod Dieppe. Nagle Janek podnióst się i krzyknął "O'key Water closed. Chesterfield - i cała trójka ruszyła na kanapę, spokojnie stojącą pod ścianą. Biedna matka Felka płakała rzewnymi łzami ze śmiechu. Zresztą wszyscy wtórowali jej rzetelnie. Desant zakończył się defiladą. Salutujac i niemiłosiernie dzwoniąc naczyniami kuchennymi szczęśliwie wrócili do bazy. Akcja udała się całkowicie".

O bohaterach "Kamieni na szaniec"...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz