Rozdział 10

29 1 0
                                    

Obudziło ją słońce wpadające do sypialni. Leżała na łóżku wsparta na lewej ręce. Przyglądała się śpiącemu, nic nie zdającemu sobie z tego mężczyźnie. Nieświadomie uśmiechała się na samo wspomnienie poprzedniej nocy. Jej dawni partnerzy, a było aż dwóch- Tomek i Rafał. Nie mieli prawa porównywać się do Wiktora. Nie wiedziała czy to kwestia charakteru czy dojrzałości ale w poprzednich związkach sex był czymś mało naturalnym. Trwał krótko, i nigdy nie była zadowolona z jego jakości. To była czynność jak inna..
Tym razem nie uprawiała seksu. Tym razem kochała się z mężczyzną. Świadomym, i dojrzałym facetem, którego każdy ruch był dla jej przyjemności. Pierwszy raz mogła czerpać przyjemność z tej bliskości. Powolnie, nieśpiesznie do utraty tchu i kontaktu ze światem. Była pod wrażeniem jego kunsztu nawet zastanawiała się jak wiele partnerek miał przed nią bo uważała że z jedną z pewnością nie nauczylby się tego wszystkiego. A może to kwestia samodyscypliny? Może dobra obserwacja? To zdecydowanie było od zawsze jego mocną stroną..
Uśmiechnęła się widząc jak spokojnie śpi, nieświadomy jej myśli. Wysunęła się spod kołdry. Wyjęła z szafy krótkie spodenki i pierwszą- lepszą bluzkę i wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi za sobą. Włączyła czajnik elektryczny i zniknęła w łazience. Długi prysznic w chłodnej wodzie ostudził myśli by powtórzyć to, co przeżyła tej nocy. Wsypała kawę do kubka i zalała ją gorącą wodą. Wsypała cukier i usiadla przy stoliku. Nagle mnóstwo myśli zaczęło kotłować się w jej głowie. Co dalej? Czy to oznacza że są razem? Co na to jego rodzina? Ojciec i Zosia? A co że stacją? Wcześniej o tym nie pomyślała.. czy będą o tym rozmawiać? Czy pójdą na żywioł? Czy Wiktor nie będzie żałował tej nocy?
Czuła jak wpada w panikę. Podniosła kawę i sięgając do komody paczkę papierosów wyszła na balkon.
Pierwszy dzień sierpnia przywitał ją ciepłym i cichym porankiem. Oparła się o barierkę, zamykając oczy i chłonąc ciepłe promienie. Wszystkie źle myśli uleciały równie szybko, coś ie pojawiły. Odetchneła głęboko. Zda się na Wiktora. Ufała mu, wiedziała że może na nim polegać. Odstawiła na bok kubek, wyjęła z paczki papieros i szybko odpaliła, zaciągając się dymem. Tego jej było trzeba. Usłyszała szum za sobą, obróciła głowę w jego stronę.
- Dzień dobry - przywitał się, wchodząc na balkon. Położył dłonie na jej biodrach na co wstrzymała oddech. Nie była gotową na taki początek dnia, delikatnie pocałował jej włosy patrząc na zaspane bloki. - czemu nie śpisz?
- Dzień dobry - zaćwierkała wesoło, - nie mogłam.. taki piękny poranek.- Podniosła do ust odpalony papieros, który magicznie zniknął w dłoniach Wiktora. Obróciła się w jego stronę, napotykając karcący wzrok.
- Obiecałaś mi że to ograniczysz - upomniał ją, na co przewróciła oczami.
- ograniczyłam! To moja pierwsza! - przyłożyła dłoń do serca. Po czym się zaśmiała- kawy?
- poproszę. - skwitował krótko, przepuszczając kobietę przodem.
Kliknęła czajnik, który zaczął głośno gotować wodę. Nasypała kawy do szklanki. W oczekiwaniu na wodę sięgnęła do lodówki, wyjmując kilka produktów na śniadanie. Kilka minut później przed Wiktorem stanęła nie tylko ciepła kawą, ale również stos różnokolorowych kanapek które aż zachęcały do spróbowania. Telefon Martyny zawibrował, sięgnęła na blat. Na ekranie pojawiło się mnóstwo powiadomień, zdziwiona przyglądała się nadawcy. Nieznany numer, próbował się z nią uparcie skontaktować. Nie rozpoznawała go, ale postanowiła oddzwonić czując że taka ilość nieodebranych połączeń nie może być przypadkowa. Przyłożyła telefon do ucha
- Martyna, nareszcie! - rozpoznała od razu Zosi. - szukam taty nie daje znać gdzie jest a dziadek..
- co się dzieje Zosiu? - odpowiedziała spokojnie, patrząc na Wiktora który natychmiast się zainteresował tą rozmową. Rzeczywiście zapomniał dać znać że nie wróci na noc, nie miał do tego głowy. Wyciągnął dłoń w kierunku telefonu, który mu podała. Obserwowała jak wyszedł na balkon, pogrążony w rozmowie. Rozmawiał, co jakiś czas patrząc na Martynę. Zaniepokoiło ją to, cicho poszła w jego ślady. Oparła się o framugę drzwi podsłuchując o czym rozmawiają.
- Mój tata źle się poczuł, I Zosia spanikowała- wyjaśnił, oddając telefon kobiecie. - przepraszam ale sama rozumiesz, muszę sprawdzić co się tam dzieje.
- Pewnie, proszę jechać. - odpowiedziała spokojnie. Przepuściła go w drzwiach.
- Zbieraj się, pojedziesz ze mną- rzucił zapinając koszulę. Zawahała się, nie uważała żeby była tam teraz potrzebna. - raz, dwa Martyna. Nie ma czasu.
- Zostanę tutaj, nie chce wam przeszkadzać..
- Mamy chyba do pogadania? - stanął na przeciwko, zniżając głowę by ich oczy były na jednakowej wysokości. Kiwnęła głową, nieśmiało wyciągając usta w uśmiechu- wiec masz 5 minut. Ja w tym czasie zadzwonię do Zosi.
- w porządku- odpowiedziała, przekazując swój telefon lekarzowi. Przebrała się w kwiecistą sukienkę, zostawiając rozpuszczone włosy. Umyła szybko zęby, i nałożyła tusz na rzęsy. Uznała że tyle wystarczy na takie awaryjne wyjście. Sięgnęła po sandałki na niewielkiej koturnie i stanęła w salonie. Wiktor kończył właśnie rozmowę, zatrzymał się na chwilę, doceniając jej ubranie. Czuła na sobie jego wzrok. Wsunęła buty na nogi i ściągając torebkę z wieszaka dała znać że jest gotowa.
- To coś poważnego? - zapytała, kiedy siedzieli w samochodzie.
- Nie wiem, Zośka spanikowała i ciężko było mi zrozumieć co się dzieje. - popatrzył na nią zaniepokojonym wzrokiem. Kiwnęła głową ze zrozumieniem. Chciała go zapewnić że będzie dobrze, ale stwierdziła że to nie pomoże. Wbiła wzrok w boczną szybę, nie odzywając się ani słowem przez resztę drogi. Samochód zatrzymał się na podjezdzie, wyskoczyli z niego prawie w tym samym momencie. Bez słowa weszli do domu. Ojciec Wiktora był w swoim pokoju Wiktor natychmiast poszedł w tamtą stronę. Martyna postanowiła zostać z roztrzęsioną Zosią.
- Ja naprawdę nie wiedziałam co mam robić- mówiła bez przerwy nastolatka - Podałam dziadkowi wszystkie leki, które zawsze bierze, a później zaczął się źle czuć.. - wtuliła się w ramiona Martyny, szukając wsparcia.
- To nie Twoją wina Zosiu - odpowiedziała jej spokojnie, gładząc długie blond włosy- dobrze się spisałaś. I zareagowałaś natychmiast. Twoj tata napewno zaraz nam powie co się stało. Jest świetnym lekarzem.
- Dziadek martwił się o tatę, że nie wrócił do domu..
- rozumiem. Pewnie podskoczyło mu ciśnienie, i stąd te złe samopoczucie. -odsuneła krzesło, dając znać nastolatce, żeby usiadła.
- zawsze dawał nam znać kiedy miał się spóźnić, lub gdy nie będzie go na noc..
- Rozumiem, to normalne że się martwi o osobę, która się kocha. - podała dziewczynie szklankę z wodą. - jadłaś coś dzisiaj? Jesteś blada.
- Dziękuję. Nie mogłabym nic przełknąć..
- Mogę? - wskazała na lodówkę, wyjęła z niej kilak produktów, inpostawila talerzyk ze śniadanie dla Zosi. - zjedz coś. Twój tata urwie mi głowę jak zemdlejesz tutaj.
- Mogę o coś zapytać? - blondynka wbiła w Martynę niebieski wzrok.
- Dawaj - uśmiechnęła się brunetka. Zawsze miały dobry kontakt. Lubiła Zosię, Wiktor zrobił kawał dobrej roboty wychowując ją na odpowiedzialną, młoda kobietę.
- czy ty i tata? Skoro u Ciebie nocował, to znaczy że chodzicie ze sobą?
- Wiesz.. - zaczęła, nie wiedząc co na to odpowiedzieć- powinnaś porozmawiać o tym ze swoim tatą.
- Dlaczego nie z Tobą?
- To skomplikowane, ale uważam że są kwestie, których nie powinnam z Tobą poruszać. Ostatnie czego chcę, to go wkurzyć.
- Kogo? - Wiktor wszedł do kuchni, nalewając wody do szklanki. Wypił ją do połowy, nie spuszczając wzroku z dziewczyn. - kogo wkurzyć?
- co z dziadkiem? - zapytała natychmiast Zosia.
- Nic mu nie będzie. Źle się poczuł, bo się martwił.
- nie tylko on.. - rzuciła naburmuszona.
- Wiem Zosia. - odstawił szklankę podchodząc do córki- wiem, i przepraszam. Nie chciałem was zmartwić. Obiecuję, że więcej to się nie powtórzy, hm?
- w porządku.. - odpowiedziała nastolatka.
- A teraz powiecie mi o wkurzaniu kogo mówiłyście? - położył dłonie na biodrach, czekając na wprowadzenie do rozmowy. Żadna z nich nie była skóra by wprowadzić go w swoją rozmowę, ale ciekawscy sprawiła że pozostał nieugięty. - Zocha?
- O wkurzaniu Ciebie. A raczej o niekwurzaniu. Bo zapytałam Martynę o coś, I mi nie chciała odpowiedzieć, I kazała spytać Ciebie, żebyś się na nią nie wkurzył, a ja naprawdę nie rozumiem po co robić tajemnice..- zaczęła opowiadać na szybko Zosia.
- Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze raz, ale wolniej, w porządku? - uklęknął przy córce.
- Tato..- westchnęła nastolatka - zadałam pytanie Martynie. Ale nie chciała mi na nie odpowiedzieć..mówiąc że powinnam o takich rzeczach rozmawiać z Tobą. - wyjaśniła powoli wypowiadając każde słowa, aby zrozumiał.
- aha.. no dobrze. A jakie to pytanie? - dopytał konkretnie.
- Tato, czy Martyna jest Twoją dziewczyną? - zapytała wprost. Szybko pożałował, że drążył temat. Chciał sobie wyjaśnić to wszystko najpierw z kobietą, która ewidentnie sama nie wiedziała co ma odpowiedzieć, a teraz czekała na jego decyzję. Podrapał się nerwowo w tył głowy. Nikt nie potrafi postawić człowieka w tak niezręcznej sytaucji, jak własne dziecko. - nie zapytałeś?!
- Zocha, a Ty nie miałaś się czasem zbierać dziś do kina? Seans Cię ominie. - zmienił temat nie wiedząc co powiedzieć.
- zapomniałam! Zawieziesz mnie z uśmiechnęła się przymilnie do ojca, który Zerknął na zegarek.
- zawiozę. Tylko pośpiesz się- odpowiedział zrezygnowany. Zajął miejsce córki, która zniknęła na schodach. - Witam w domu wariatów..
- Całkiem tu miło..- odpowiedziała spokojnie, przyciagajac jego wzrok.
- Poczekasz na mnie? Wezmę prysznic, odwioze Zośkę i będę dla Ciebie. - zaproponował. Skinęła głową, nie pewna czy powinna zostać. Inaczej sobie wyobrażała ten dzień, zdecydowanie bardziej chciałby znaleźć się teraz we własnym mieszkaniu. - wszystko w porządku?
- Może powinnam pojechać do siebie? - zaproponowała nieśmiało.
-Wiem, że nie tego oczekiwałaś Martyna, ale.. - uciął. Ostatnie co chciał to wypuścić ją, bez wyjaśnienia sobie wszystkiego. - Naprawdę chce z Tobą porozmawiać.
- w porządku. Poczekam. - kiwnęła głową na zgodę.

Dajmy temu szansęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz