Rozdział 10 - dalsza część

25 1 0
                                    

- No, młoda damo.. myślę że wystarczy już tego dręczenia nas, I pora do łóżka. Jutro szkoła- przypomniał Zośce, chcąc uniknąć kolejnych niezręcznych pytań.
- Tato.. - jęknęła, ale widząc że jest na straconej pozycji, wstała od stołu, zabierając ze sobą kubek z herbatą - zawieziesz mnie rano do szkoły?
- niech stracę.. - zaśmiał sie patrzac jak córka znika na schodach, pokręcił głową. - nawet na urlopie każą wstawać mi tak wcześnie..
- Dobrze jest, mieć dla kogo to robić - przypomniała mu Martyna sprawiając, że przeniósł na nią wzrok. - Masz rację.
- Może jednak wrócę do siebie? - zaproponowała nagle. Nie czuła się dobrze, ze świadomością że ma nocować u Wiktora. Nie w pokoju gościnnym, który już zdążyła poznać.. nigdy nie wchodziła do jego sypialni, nie wiedząc czemu czuła jakieś wewnętrzne obawy. Może to po prostu niepotrzebny lęk przed nieznanym.. wszystko było przecież dla niej nowe. Raptem dobę temu odważył się ją pocałować, a już zdążyli spędzić że sobą noc, kolejny dzień.. teraz siedzieli jak by byli ze sobą od dziesięciu lat.. czuła jak jej się podejrzliwie przygląda, zagryzła wargę czując się zmieszana. Jeszcze przed chwilą siedzieli wsrod kwiatów, jeszcze przed chwilą rozmawiali o nich ale te obawy które nagle poczuła..
- Nie wygłupiaj się Martyna.. - skwitował, nie spuszczając z niej wzroku. - jest późno.. chyba nie myślisz że puszczę Cię o tej porze gdziekolwiek?
- Mogę wezwać taksówkę..
- chyba się mnie nie boisz?
- Nie.. ja po prostu.. Nie myślisz że to się dzieje za szybko wszystko? Co na to powie Twój tata i Zosia?
- a co mają powiedzieć? - zmarszczył czoło - Jesteśmy dorośli.
- Ale Zosia dziś nie była w najlepszym nastroju, myślałam że może to moja wina? Rano jeszcze była wesoła a później..
- Martyna..- westchnął, poprawiając się na kanapie. - Zosia była dziś na cmentarzu u mamy. Dzisiaj jest dzień jej urodzin.
- Przepraszam, ale nie miałam pojęcia.
- Na co dzień radzi sobie świetnie. Pogodziła się z tym, że jej mamy nie ma, ale w takie dni..
- brakuje jej mamy, to zrozumiałe. - pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Prawie jej nie pamięta. - wzruszył ramionami- była mała kiedy Ela zginęła, przez pierwsze lata często wspominała, z czasem wspomnienia się zatarły. I chyba to ją najbardziej przeraża, nie umie poradzić sobie z faktem, że pewnych rzeczy nie pamięta. Dźwięku jej głosu, zapachu perfum..
- zamyślił się, nie chciała mu w tym przerywać. Strata najbliższej osoby boli. Wiedziała o tym chociaż na szczęście nie musiała tego nigdy przeżywać. Nie znała też Wiktora kiedy to wszystko się stało.. ale wiedziała że ma prawo, by wspominać żonę. Słyszała kilka razy, że był w niej szaleńczo zakochany, że tworzyli parę idealną, a ich córka była tego dopełnieniem. Wszędzie razem, zawsze razem. Po jej śmierci załamał się totalnie. Przez kilka miesięcy nie było z nim kontaktu a później wrócił.. inny, wyciszony, oderwany od rzeczywistości. Odszedł od stołu, z powodu odmrożeń palców, których doznał w tamtym dniu. Nie chciał przerwać poszukiwań, ale w końcu musiał to zrobić ze względu na córkę. Przez kolejne kilka lat wracał w miejsce, w którym zginęła jego żona, mając nadzieję że ją odnajdzie, że uda się pochować jej ciało, nie tylko pustą trumnę.. niestety bez skutku. Powoli wracał do życia, dzięki wsparciu najbliższym, I Zosi która ani razu nie obwiniała go o śmierć matki.. do jej oczu napłynęły łzy, mrugnęła kilka razy, próbując je zachamować, ale uparte zaczęły powoli spływać po jej policzkach. Taka była. Empatyczna, nieodporna na ból innych. Wczuwała się w emocje innych, i nie umiała na to nic poradzić.. bezwiednie pociągnęła nosem, wyrywając Wiktora z zamyślenia. Położyła dłoń na jego ramieniu, zaciskając delikatnie palce w geście zrozumienia.
- Bardzo mi przykro z powodu tego, co was spotkało..- odpowiedziała łamiącym głosem. Odchrząknął, kiedy dotarło do niego, że przez długi czas siedzieli w ciszy, przekręcił głowę w jej stronę i zamarł, widząc mokre od łez policzki. Uśmiechnęła się, unosząc rękę by zetrzeć dowody swojego wzruszenia, ale uprzedził ją, kładąc dłonie na jej policzkach, kciukiem przecierając je.
- co się dzieje Martyna?
- moja empatia wskoczyła ostatnio na wyższy poziom - próbowała obrócić te sytuację w żart, ale nie dał się zbić z panatałyku, oczekując wyjaśnień. Przewróciła oczami, biorąc głęboki wdech. Chciała spuściła wzrok, ale jej nie pozwolił, ciągle trzymając jej twarz w dłoniach. Otworzyła usta żeby wyjawić prawdę, ale jej oczy zaczęły natychmiast zdradzać wszystkie emocje. Przełknęła ślinę, próbując ponownie, kolejny raz napłynęły łzy do oczu, zignorowała je tym razem. - chyba pierwszy raz dotarło do mnie jak wiele przeszliście..
- każdy w życiu przez coś w życiu przechodzi. - przytulił ją do swojego ramienia deliaktnie gładząc jej włosy - Ty też w życiu nie miałaś lekko, a jednak żyjesz dalej. Chodź, idziemy spać.. - złapał rękę Martyny prowadząc na górę. Otworzył drzwi z sypialni, gestem zapraszając Martynę do środka. Sięgnął włącznika, I zrobiło się jasno. Zdziwiła się  bo pomieszczenie wygladało całkiem normalnie niczym nie odbiegało od reszty domu. Duże łóżko pod ścianą  na przeciwko biała szafa w zabudowie, toaletka, na której nie było żadnych kosmetyków.. kremowa, miękka wykładzina w centralnej części pokoju. Całkiem przyjemnie.. Położył się na łóżku, obserwując jak lustruje każdy kąt pokoju, w końcu zatrzymała wzrok na nim.
- Nie mam piżamy - roześmiała się, nie wiedzac jak się zachować.  - będę musiała spać nago.
- Nie powiem, żebym tego nie chciał..- roześmiał się, unosząc brwi. Stanął przed szafą, wyszukując bluzki, która mogłaby zastąpić jej piżamę. Poczuł na szyi jej oddech, i delikatne dłonie na swoim ciele. To było miłe uczucie. Obrócił się w jej stronę, napotykając bursztynowy wzrok. Wspięła się na palce, próbując go pocałować. Zniżył głowę, aby jej to umożliwić. Uśmiechnęła się, zatapiając swoje usta w jego. Czekał na to cały dzień, żeby znów poczuć jej usta ale nie było ku temu okazji. Pogłębiła pocałunek, a on nie pozostał dłużny. Poczuł jak wszędobylskie palce Martyny znalazły się pod jego koszulką. Tym razem nie zareagował na to a żaden sposób, nie pozostając biernym w tej grze.. 

Kiedy się obudziła, Wiktora obok nie było. Rozejrzała się po pokoju w nadziei że go zobaczy, jednak jakby rozpłynął się w powietrzu. Leżała kilka minut na łóżku  licząc że zajrzy tu za chwilę, ale kiedy to się nie stało niechetnie opuściła pościel. Zaliczyła prysznic, zmywając z ciała mieszaninę zapachów swojego i Wiktora. Rozczesała włosy i zeszła w dół. Już na schodach słyszała męskie glosy, pewna że ojciec rozmawia z synem, przeszła więc dalej. Wiktor stał obrócone orzodem do rozmówcy, zaparty o blat za sobą. Uśmiechnął się, widząc jak schodzi, odwzajemniła uśmiech wchodząc do kuchni, witając się z domownikami.
- A dzień dobry Martynko - odezwał się senior rodu. Podeszła do Wiktora, całując jego policzek. - dobrze spałaś?
- Bardzo dobrze, dziękuję- zaćwierkała wesoło. O czym rozmawialiście? - zainteresowała się, widząc jak ich rozmową ucichła.
- takie tam sprawy.. nie zawracaj sobie tym głowy- zapewnij ją starszy z  mężczyzn. - nic ciekawego  możesz wierzyć.
- Jeśli Pan tak mówi- pokiwała głową.
- kawy? - dopytał Wiktor, znając upodobania Martyyny która ochoczo przytaknęła. Chwilę później raczyła się czarnym napojem z cukrem. Spędziła śniadanie z.mezczyznami  po czym poprosiła Wiktora by odwiózł ją do domu, chciała wykorzystać resztę dnia wolnego na całkiem przyziemne sprawy..
Zajęła się sprzątaniem i sporzadzaneim listy zakupów na kolejny pracujący tydzień. Lubiła mieć zapas jedzenia na określoną liczbę dni, przez które będzie musiała pracować, aby później zmęczona nie musiała tułać się po sklepach.
Kilka godzin później siedziala na kanapie z maseczka na twarzy, ciepłą herbatą i ulubionym serialem. Ciężko było jej się skupić, kiedy myśli ciągle kotłowały się wokół Wiktora. Szalony weekend, ale zdecydowanie najpiękniejszy. Sięgnęła po komórkę, żeby wysłać mu krótką wiadomość.
<Dziękuję za wspólny weekend. > nacisnęła strzałkę i wiadomość trafiła do wysłanych. Zablokowała telefon i odłożyła na bok. Upiła łyk herbaty i pogrążyła się w serialu..

Poranek przyszedł szybko, dźwięk dzwonka nie dawal za wygraną, w końcu zwlekla się z łóżka żeby go wyłączyć. Nastawiła wodę na kawę, w tym czasie znikając w łazience, wyszła gotowa na nowy dzień. Zalała szklankę gorącą wodą  dosypując cukier. Wyszła na balkon, i racząc się  ciepłym płynem oraz wstającym słońcem witała nowy dzień..

- dzień dobry - uśmiechnęła się wchodząc do socjalnego. Wszyscy ratownicy oczekiwali odprawy. Nocna zmiana w większości spała w każdej możliwej pozycji, czekając na pozwolenie by wrócić do ciepłych łóżek.
- Hej - Basia przytuliła Martynę - w końcu jesteśmy na tej samej zmianie!
- jeździmy razem? - zainteresowała się, miała nadzieję na dyzur tylko z nią. Uwielbiały wspólne dyżury  chociaż rzadkonje dostawały.
- Jeszcze nie wiadomo.. jak minął długi weekend?
- już zapomniałam jak to jest mieć tyle dni wolnego! - roześmiała się głośno, sprawiając że któryś z ratowników rzucił w nią poduszką. Parsknęła śmiechem, zbierając ją z podłogi i rzucając na kanapę.
- Dzień dobry wszystkim - Wiktor wszedł do socjalnego jak zawsze ze stosem dokumentów.
Wzrokiem przejechał po pomieszczeniu sprawdzając czy wszyscy są- kogo brakuje?
- już nikogo- Spozniona Natalia weszła do bazy. - przepraszam.
- Dzień dobry. - powtórzył do kobiety, I rozpoczął odprawę- a więc nocka jesteście wolni. Przejmujemy wasze dyżury..

Dajmy temu szansęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz