Rozdział 3

78 7 1
                                    

Gdy Viv wróciła zmęczona po wykonaniu swoich obowiązków, udała się do swojej sypialni i natychmiast zapadła w sen. Niedługo potem nadszedł już kolejny dzień. Vox nie mógł się powstrzymać i wysłał jej SMS-a.

-"Cześć, wstałaś już?"

Usłyszała odgłosy, dochodzące z telefonu i z wielką niechęcią podniosła się z łóżka, by odczytać wiadomość.

-"Hej, nie, już nie"

-"Mam nadzieję, że pamiętasz wczorajszy wieczór~?"

-"Niezbyt, byłam bardzo pijana..."

-"Zatem. Mieliśmy wyjść gdzieś wieczorem"

-"Ach, no tak. Zupełnie zapomniałam. Kac nie daje mi żyć"

Vox uśmiechnął się ironicznie, widząc jej wiadomość i lekko wzruszył ramionami.

-"Cóż, mówiąc o tym spotkaniu, miałem na myśli, ee, randkę?"

-"Powiem szczerze, że w ogóle mnie to nie zaskoczyło" - napisała uśmiechając się. -"masz już wybrane jakieś miejsce?"

-"Tak! Długo się zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że to musi być coś niesamowitego! Zatem, zabieram cię na piknik"

Viv nie mogła uwierzyć, w to, co przeczytała. Pomysł Voxa rozbawił ją do łez, nie chciała jednak psuć takiej okazji, więc po prostu się zgodziła.

-"Dobrze. Do zobaczenie wieczorem."

Vox uśmiechnął się zażenowany. Piknik, hmm... Co mu strzeliło do głowy, żeby napisać piknik?! Musiał coś na szybko wymyślić, ale dlaczego piknik?! Ale nic już nie mógł zrobić. Musiał zatem zaopatrzeć się w jakieś jedzenie. To do dzieła!

* * *

Kiedy Viv była gotowa, opuściła hotel i udała się w kierunku plaży. Zdenerwowany Vox czekał na nią z koszykiem piknikowym w rękach. Jednak, gdy ją zobaczył, cały niepokój go opuścił. Uśmiechnął się i pomachał do niej.

-Hej!

Kiedy go zobaczyła, poczuła dziwne, romantyczne uczucie i motylki w brzuchu.

-Cześć, Vox. Przyniosłam piwo. Kiedy byliśmy w barze, zauważyłam, że bardzo za nim przepadasz.

Vox nic nie powiedział. Uśmiechnął się, odstawił koszyk i podszedł bliżej do swej ukochanej. Przyciągnął ją do siebie i powiedział.

-Swoją drogą... Pięknie dziś wyglądasz.

Viv zarumieniła się, po czym pocałowała Voxa. Potem usiedli razem na kocu, a Vox zapytał nieśmiało.

-Czy mogę cię o coś zapytać?

-No jasne.- Viv patrzyła mu głęboko w oczy.

-Czy to jest "randka"? Czy może przyjacielskie spotkanie~?

-No jasne, że randka. A tak przy okazji... Wiesz jaki dziś jest dzień?

Viv uśmiechnęła się tajemniczo. Vox zamrugał oczami. Jak mógł się nie zorientować?! Dziś. Są. Walentynki!

-Wiesz Viv, ja nie obchodzę takich pierdół.

-Ja też. - ucięła krótko.

-Więc po co o tym mówisz? Wiesz, że mam złe wspomnienia. Z walentynkami, z... Valentinem... - Vox zmarszczył brwi.

-Wiem. Dlaczego o tym wspominałam. Aby ci przypomnieć, że te czasy już minęły. On nie żyje. Teraz, jesteś ty...

-Jesteśmy my, Viv...

-Dokładnie. A teraz powiedz, jak udało ci się znaleźć tak piękne miejsce?

-Starałem się znaleźć coś, co oboje lubimy. To wszystko.

Vox wpatrywał się w nią z pełnym skupieniem. Próbował rozszyfrować z jej twarzy, co czuje, ale nie był w tym najlepszy. Długo rozmawiali, pili piwo, śmiali się. W końcu Vox nie wytrzymał i drwiącym tonem zapytał, chichocząc do siebie.

-Jak ci smakuje piwo, mój mały diabełku?

-"Mały diabełku"? Lubię, kiedy tak do mnie mówisz~ - Viv powoli podsunęła się bliżej Voxa.

Vox uśmiechnął się. To zdecydowanie szło w dobrym kierunku. Podobało jej się przezwisko. Vox patrzył na nią bardziej skupionym wzrokiem niż zawsze. Viv usiadła na przeciwko niego i zaczęła się przysuwać niebezpiecznie blisko. Ich ciała stykały się ze sobą, Vox czuł na swojej szyi jej oddech. Viv objęła go w talii i zaczęła go namiętnie całować. Jego rumieniec był wyraźny, ale nie przeszkadzało mu to w odwzajemnieniu pocałunków. Jak dobrze, że byli w odosobnionym miejscu...

My Overlord  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz