Rozdział 7.

51 3 0
                                    

Max zaczyna mnie irytować i zaczynam się denerwować jak tak na mnie patrzy i głupio się uśmiecha.

- Nie będziesz miała swojego pokoju, będziesz spać ze mną w mojej sypialni a teraz w naszej

- Nigdy w życiu. - Prędzej wolę umrzeć

- Nigdy tak nie mów nie przeżyłbym bez ciebie rozumiesz

- Nie. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś że jesteś tym diabłem, któremu jestem przyrzeczona

- Wtedy jak cię zobaczyłem pierwszy raz w moim klubie już uważałem cię za moją królową serca, ale jak jeszcze zobaczyłem twój naszyjnik to od razu wiedziałem że jesteś moją przyrzeczoną partnerką dlatego chciałem najpierw się do ciebie zbliżyć, i żebyś się we mnie zakochała. Po tym jak mi powiedziałaś że nie możesz być ze mną to postanowiłem działać na własną rękę i poprosiłem ojca o pomoc. Bo nie wiedziałem co robić a nie chciałem cię skrzywdzić

- Ale właśnie mnie skrzywdziłeś i to bardzo nie mówiąc mi prawdy, że jesteś diabłem, a po drugie zabrałeś mnie od rodziców i mojej przyjaciółki. I ty mówisz że nie chciałeś mojej krzywdy. - Bardzo zabawne. Chcę osobny pokój i to już!

- Dobrze dostaniesz osobny pokój koło mnie

- Ok, może być

- Proszę wybacz mi, wiem że źle zrobiłem

- Nie wybaczę ci tego nigdy!

- Nie musisz mi wybaczać, ale za to będziesz cały czas siedzieć w domu nigdzie cię nie wypuszczę

- Co, to niesprawiedliwe, teraz jeszcze bardziej cię nienawidzę

- Teraz ja też mam to gdzieś. Zduszę miłość do ciebie

- A naprawdę mnie kochasz

- Tak kocham ale zduszę ją

- Skoro mnie kochasz to powinieneś wiedzieć jak zaprasza się na randki, i zawsze jest się szczerym z kobietą którą kochasz ale ty nie byłeś szczery ani razu i tylko cały czas mnie okłamywałeś co do twojej miłości

- To nie tak skarbie naprawdę chciałem ci powiedzieć że jesteś moją towarzyszką obiecaną, ale się bałem i to bardzo. Bałem się twojego odrzucenia i że mnie nigdy nie pokochasz, więc miałem prawo cię okłamać!

- Proszę na razie daj mi spokój, potrzebuję przestrzeni

- Dobrze mała dam ci tyle przestrzeni ile potrzebujesz

- Dziękuje.  - Mam prośbę chciałam się spotkać z Kingą pamiętasz ją była ze mną w klubie jak się poznaliśmy

- Dobrze niech przyjdzie tutaj

- Czemu tutaj a może ja chcę żeby tutaj przychodziła, wolę się z nią spotkać na mieście

- Albo tutaj przyjdzie, albo nie spotkasz się z nią

- Zwariowałeś tyle ci powiem

- Tak zwariowałem na twoim punkcie, nikt i nic mi ciebie nie odbierze

- Nie jestem twoją własnością

- Jesteś i nic z tym nie zrobisz

- Tylko patrz

Wkurzyłam się na niego, ruszyłam z miejsca i wyminęłam go i szłam do wyjściowych drzwi, nagle poczułam rękę na mojej ręce. Obrócił mnie do siebie.

- Co ty do cholery robisz

- Ja co robię, wychodzę bo nie jestem twoją własnością. 

Chciałam wyrwać swoją rękę le mi nie pozwolił, i nagle się do mnie przybliżył i patrzył mi w oczy a ja w jego, dotknął swoją ręką mojego policzka aż mnie dreszcz przeszedł po kręgosłupie i nogi zrobiły mi się miękkie od tego. Max zauważył moje zachowanie i od razu mnie pocałował delikatnie, odepchnęłam go od siebie i uderzyłam go.

- Co ty robisz

- No co pocałowałem swoją królową serca

- Nie miałeś prawa do tego, i nie pytałeś o pozwolenie. 

Bardzo mi się to podobało. Pomyślałam.

- Jej usta są boskie i miękkie, pomyślał

- Mam to gdzieś będę cię całował kiedy chcę

- Nie będziesz bo ja nie pozwalam. - Idę do pokoju

- Ok, widzimy się rano

Diabeł Lucyfer i jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz