Rozdział 10

25 2 0
                                    

Kolejny dzień i kolejny ból głowy. Już myślałam, że dwa dni z rzędu to wystarczająco. Najlepsze jest to, że i tak wszystko pamiętam, ale nie ma się co dziwić. Mało wczoraj wypiłam.

Gdy dziennikarz odszedł i skończył mi się dotychczasowy drink postanowiłam wrócić do klubu po coś więcej. Trochę czasu minęło zanim Sean skończył się kłócić z dziewczyną. Ciekawe o co poszło. Nie chciałam z nim o tym wczoraj rozmawiać po pijaku, więc nie zaczynałam tematu Allison. Ale chyba nie poszło po jego myśli, bo gdy już skończył i przyszedł z powrotem do klubu to stwierdził, że on już jedzie do domu. I miałam wybór. Albo jechać z nim albo puścić go samego moim samochodem, a później zapierdalać na nogach. Chyba oczywiste co wybrałam.

Wstałam z łóżka i zabrałam mój telefon leżący obok łóżka. Nie uwierzycie jakie było moje zdziwienie, gdy po przebudzeniu zdałam sobie sprawę, że Sean śpi obok mnie. O mało co nie dostałam zawału. Odblokowałam telefon i weszłam na wiadomości, które się zebrały.

Ari Rivera: Za godzinę na tajnej plaży.

Przeczytałam wiadomość i ucieszyłam się, że chce ze mną rozmawiać. Plus dał mi aż godzinę. Niestety to szczęście wyparowało, gdy tylko zauważyłam, że tą wiadomość wysłał pół godziny temu. Pięć minut na przygotowanie się i muszę ruszać biegiem, aby zdążyć z chociaż dziesięciominutowym spóźnieniem. Jednak zanim wstałam postanowiłam odczytać inną wiadomość.

Carol Stanford: Spotkamy się?

Ja: Dzisiaj nie mogę. Zaraz idę na tajną plażę.

W sumie to nawet nie wiem czemu mu napisałam, gdzie idę, ale już trudno. Wstałam z łóżka w pośpiechu i poszłam do łazienki się przebrać. Mój strój kąpielowy jak zawsze leżał na grzejniku obok umywalki, więc go wzięłam i założyłam na siebie. Wyszłam łapiąc pierwszą lepszą sukienkę, telefon i torebkę. Przy wyjściu podczas zakładania pierwszych lepszych butów włożyłam sukienkę i złapałam moją deskę do surfingu. Jeśli idę na plażę to przynajmniej mogę poćwiczyć, nie?

☆☆☆

Na plażę oczywiście dotarłam spóźniona. Nic dziwnego. Ari już na mnie czekał siedząc na piasku i wpatrując się w morze.

- Cześć. - powiedziałam, gdy weszłam na plaże. Chłopak w momencie się obrócił i na mnie spojrzał. - Jak tam z tatą?

- Nawet nie pytaj. Jest na mnie wściekły za tamten incydent na plaży. - już miałam mówić, że to moja wina, ale Ari mnie wyprzedził. - Nie waż się mówić, że to twoja wina, bo nią nie jest. To mnie poniosło. Po prostu widziałem was w telewizji i byliśmy umówieni.

- Tak, wiem. Przepraszam. O tym obiedzie dowiedziałam się tuż po pocałunku. Wtedy dostałam od niego w ogóle dużo informacji i nie zdążyłam mu powiedzieć, że się z tobą umówiłam. To jest moja wina. Naprawdę przepraszam. - spuściłam wzrok i dopiero go podniosłam, gdy usłyszałam, jak Ari wyciąga coś z kieszeni.

- Nie przepraszaj, to ja powinien. Przepraszam, ale muszę pomóc kuzynce w wygraniu tych twoich mistrzostw. - powiedział i wycelował we mnie... pistoletem? Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk odbezpieczania broni. Ja tylko przypominam, że na Hawajach jest broń zabroniona, co tym bardziej mnie zdziwiło, że on ma ją ze sobą. - Raz, dwa - zaczął odliczać. Zamknęłam oczy z myślą, jak szybko zakończyło się moje życie. - trzy.

Usłyszałam huk. Czy ja właśnie umierałam? Nic nie poczułam, więc zdecydowałam się otworzyć oczy. Ariego nigdzie nie było, więc pewnie uciekł, a przede mną ktoś leżał. Pewnie mnie obronił. Bez zastanowienia do niego podbiegłam i zaraz zorientowałam się, że to nie ktoś tylko Carol Stanford. Carol Stanford mnie uratował i właśnie obok mnie się wykrwawiał.

This summer (wstrzymane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz