Chapter One: five stars! flawless! greater than great!

628 26 102
                                    

Radosne okrzyki odbijały się echem od ścian odbudowanego Hazbin Hotelu. Vaggie nie zdążyła jeszcze dobrze przetrzeć oczu po przebudzeniu, gdy do pokoju wpadła uradowana Charlie. Morningstar od zawsze była znana ze swojego nadnaturalnego, nigdy niekończącego się optymizmu, lecz Vaggie od razu wywnioskowała, że musiało stać się coś szczególnie fantastycznego, skoro jej dziewczyna postawiła na nogi wszystkich mieszkańców budynku tak wcześnie rano.

— Vaggie, nie uwierzysz! — wykrzyknęła w jej stronę uradowana Charlie, wskakując na duże, dwuosobowe łóżko. Vaggie wówczas ledwo zdołała podnieść się na łokciach.

— Co się stało? — zapytała, a ton jej głosu jasno wykazywał, że nie zdołała jeszcze porządnie się rozbudzić. Wiedziała, że nie zgadnie, co tym razem kryło się w umyśle Charlie. Nie o tak wczesnej porze.

— Tata do mnie zadzwonił! — powiedziała to stanowczo za głośno, ale Vaggie nie mogła jej za to winić. Odkąd Charlie zaczęła odbudowywać swój kontakt z ojcem, każda ich rozmowa telefoniczna była dla niej czymś wspaniałym. Vaggie nie potrafiła jednak zrozumieć, co w tym fakcie było fantastyczne aż do tego stopnia. — I powiedział, że chciałby wprowadzić się do hotelu na jakiś czas! Vaggie, czy ty słyszysz mój krzyk?!

Nachylała się nad swoją dziewczyną w sposób, który — nieznacznie, ale jednak — zaczął Vaggie przerażać.

— Słyszę — odparła bez większego entuzjazmu. Wczesny ranek absolutnie nie sprzyjał wykazywaniu pozytywnych emocji.

— Jestem taka szczęśliwa! — Charlie kontynuowała niewzruszona bezemocjonalną reakcją swojej dziewczyny. — To znaczy, że chce spędzić ze mną więcej czasu! Naprawdę zależy mu na odbudowaniu naszej relacji! 

Tym razem Vaggie nie zdążyła zareagować nawet w najmniejszym stopniu. Charlie po prostu wyskoczyła z łóżka i wybiegła na korytarz, by rozpowiedzieć najnowsze wieści całej reszcie, a co za tym szło, już chwilę później nakazała wszystkim zabrać się do sprzątania.

Alastor jako jedyny nie rwał się do pracy. Trzymał się na uboczu i wyłącznie obserwował pozostałych. Właściwie, Radio Demon jako jedyny podchodził do kolejnej wizyty króla Piekła całkowicie bez entuzjazmu. Był to dzień jak co dzień. Tyle, że okropny.

— Podchodzisz do tego zbyt emocjonalnie! — rzucił Angel, gdy Charlie dziesiąty raz poprawiała ustawienie mebli w pokoju, który Dust wraz z Niffty przygotowywali po uporaniu się z bałaganem w kuchni.

— Wcale nie! — zaprzeczyła. — Po prostu musi być idealnie!

Angel wywrócił oczami. Wszyscy w hotelu znali upartość Charlie. Za to właśnie ją uwielbiali i nienawidzili jednocześnie.

Nie mogła wytrzymać napięcia. Czuła, że jedno z jej największych marzeń było o krok od spełnienia. Bardzo jej zależało na wzmocnieniu kontaktu z tatą.

Denerwowała się. Nie wiedziała czym, ani dlaczego, skoro ostatnimi czasy rozmawiała z nim coraz częściej. Z dnia na dzień zyskiwali coraz więcej tematów do rozmów.

Vaggie złapała Charlie za rękę dla wsparcia. Morningstar zamierzała ścisnąć jej dłoń, lecz nim zdążyła to zrobić, usłyszała pukanie do drzwi.

Puściła swoją dziewczynę i podbiegła do wejścia, by gwałtownym ruchem otworzyć drzwi, a następnie uściskać swojego ojca.

— Tak się cieszę, że tu jesteś! — powiedziała z wyraźnie słyszalną radością, pomijając przywitanie się słowami typu „cześć". Lucyfer był za to wdzięczy; nie chciałby doprowadzić do kolejnej sytuacji, w której użyłby niefortunnego zwrotu w ramach powitania. — Będziemy się świetnie bawić! — dodała, odsuwając się od niego.

Devils Roll The Dice ★ radioappleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz