Chapter Four: I'm truly honored that we've built such a bond

299 27 65
                                    

— Nienawidzę cię.

— Jakoś to przeżyję.

Lucyfer otrzepał marynarkę z kurzu i posłał Alastorowi spojrzenie, które mogłoby wręcz zabić. Jak on go nie znosił!

Na Alastorze ów spojrzenie nie robiło najmniejszego wrażenia. To wprawiało Lucyfera w jeszcze większą złość.

— Okej — odezwała się Charlie, zamierzając za wszelką cenę uratować sytuację. — Kończymy na dziś. Możecie zająć się sobą. Dziękuję za wspólnie spędzony czas!

Liczyła, że teraz wszyscy rozejdą się do swoich spraw, pozwalając odejść temu incydentowi w zapomnienie. 

Jak oczekiwała, tak się stało. Każdy ruszył z miejsca w tylko sobie znanym kierunku.

— Do zobaczenia później — rzucił do Lucyfera Alastor jeszcze zanim skierował się w stronę schodów.

Dla Lucyfera było to nie do pomyślenia. Za kogo on się uważa? — zastanawiał się w myślach.

Nie potrafił zrozumieć, co takiego w Radio Demonie widziała Charlie. Gdyby od niego to zależało, Alastor nigdy więcej nie postawiłby nogi w Hazbin Hotelu.

.* *. ★..  *

Czy spokój, o który prosił, to aż tak wiele?

Lucyfer zaczął się zastanawiać, czy to pojęcie było komukolwiek jakkolwiek znane w hotelu.

Wystarczyło tylko opuścić cztery kąty pokoju — i już! — od razu w jego pobliżu pojawiał się Alastor.

Nie mógł nawet przez pięć minut pobyć sam na sam z Charlie. Radio Demon zawsze przychodził w to samo miejsce, w którym był on.

Zniósłby towarzystwo każdego mieszkańca hotelu. Vaggie była urocza, a poza tym to dziewczyna Charlie, więc automatycznie wywoływała przekonanie, że musiała być wspaniałą osobą. Husk wydawał się nieszkodliwy. Angel i Cherri wykazywali pozytywną energię. Niffty też miała jakieś swoje drobne zalety. Ale Alastor?! W nim wszystko było okropne.

Gdyby chociaż potrafił sprawiać pozory normalności. Może wtedy Lucyfer chociaż spróbowałby znieść jego irytujące towarzystwo?

Ale było to niewykonalne, gdy Alastor z premedytacją i bez najmniejszych skrupułów materializował się tuż za jego plecami! Kto by się nie wzdrygnął, usłyszawszy niespodziewanie za sobą trzaśnięcie? Nawet król Piekła nie był pozbawiony odruchów bezwarunkowych.

— Denerwujesz mnie — przyznał Lucyfer zaraz po tym, jak Alastor odtworzył numer z nagłym pojawieniem się tuż obok. A Morningstar próbował jedynie zrobić sobie herbatę. 

— Wiem — odpowiedział Alastor, przyglądają mu się z zaintrygowaniem. Nie spodziewał się, że ta sztuczka działa na Lucyfera do tego stopnia, że ten aż przybrał swoją demoniczną wersję.

Nadzwyczajny wzrok Alastora uświadomił Lucyfera, że coś było nie w porządku.

Spojrzał na szafkę ze szklanymi drzwiami. W szybie mógł jako tako zobaczyć swoje odbicie. Nieświadomie przybrał swoją demoniczną formę.

— To nie było zamierzone — oznajmił szybko, przeczesując swoje blond włosy.

Rogi i ogon momentalnie zniknęły, a oczy ponownie stały się żółte.

Devils Roll The Dice ★ radioappleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz