Czułam, jak moje nogi robią się z waty, a płuca się zapadają. Z każdym kolejnym oddechem miałam wrażenie, że zaraz zabraknie mi tlenu.
Wpatrywałam się w ekran, na którym wyświetlany był płonący budynek. Miałam wrażenie, jakbym wpadała w przepaść, jakby cały mój dotychczasowy świat stanął w miejscu. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Dlaczego los ukarał akurat mnie? Czym sobie na to zawiniłam? Chciałam prowadzić normalne życie jak inne osoby w moim wieku. Mieć kompletną rodzinę, z którą mogłabym wychodzić na spacery, siadać razem do posiłku. Lecz śmierć taty nam to uniemożliwiła. Zabrała go nagle, siejąc w naszym życiu pustkę. Skazała nas na inne życie, w którym zagościł smutek, żal ale także lęk i niepewność, co przyniesie nam kolejny dzień. Czy będziemy w stanie opłacić rachunki oraz zakupy? Wypłata taty spokojnie pozwalała nam to wszystko zapewnić. Mama była wtedy początkująca w swojej branży więc wynagrodzenie nie było powalające. Niestety, z jej wypłaty trzeba było przeżyć, walczyć o każdy dzień.
Widziałam jak przez mgłę. Chciałam, aby to wszystko okazało się cholernym koszmarem, z którego lada moment się wybudzę. Powoli zaczęłam się osuwać po szafce, ponieważ nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie obchodziło mnie już nic. Myślami krążyłam wokół mojej siostry. Przed oczami błysnęła mi jej twarz, którą ujrzałam dzisiaj rano. Ten uśmiech, który każdego dnia dodawał mi siły, dzięki któremu się nie poddawałam i nie spadłam na samo dno.
Łza spłynęła mi po policzku. A potem kolejna. Później już wylewałam wodospad łez. Ona musiała przeżyć, na pewno jakoś się wydostała...
Poczułam, jak czyjeś ramiona zamykają mnie w szczelnym uścisku. Jedyne, co zdołałam ujrzeć prze rozmazany obraz to ciemne, wręcz czarne oczy. Tylko jedna osoba miała tak charakterystyczny odcień. Emily.
- Gdy usłyszałam co się wydarzyło, natychmiast przybiegłam. Nicole, ona żyje. Riley jest bystra, zawsze znajdzie rozwiązanie w każdej sytuacji. - Jej dłoń czule głaskała mnie po plecach, próbując dodać otuchy.
Emily była ze mną w najgorszych momentach mojego życia. Gdy dowiedziała się o śmierci mojego taty, od razu zjawiła się u mnie i nie opuszczała na krok. Nie chciała, abym się załamała i popadła w depresję. Walczyła o mnie każdego dnia. Dzisiaj walka rozpoczęła się na nowo.
- Muszę tam pojechać, rozumiesz? - Wydusiłam, a mój głos był ledwo słyszalny - Nie mogę spędzić tutaj pół dnia zastanawiając się, czy ona żyje czy nie - odsunęłam się od przyjaciółki, patrząc jej prosto w oczy, w których widać było troskę. Ona bardzo dobrze wiedziała, że o ile po śmierci mojego rodzica byłam w stanie się podnieść, tutaj bym upadła. I już nie powstała.
Dopiero wtedy zauważyłam, że na korytarzu zrobiło się tłoczno. Każdy prowadził żywą rozmowę na temat aktualnej sytuacji. Nawet nauczyciele, którzy zjawili się, aby poprowadzić lekcje, przystanęli w miejscu i z wielkim skupieniem słuchali wydarzeń. Każdy był w szoku. Denver słynęło ze spokoju, fakt, od czasu do czasu chodziły pogłoski o kradzieżach czy pobiciach, lecz nie było to na porządku dziennym. Jedyna sytuacja, o której było głośno, to sprawa sprzed trzech lat. Brutalne pobicie Jamesa Andersona. Znanej i szanowanej osobowości w świecie show biznesu. Mężczyzna zasłynął między innymi ze swojej hojności. W mediach społecznościowych można było znaleźć mnóstwo zdjęć, na których znajdował się w szpitalu na oddziale dziecięcym. Przekazywał ogromne pieniądze na leczenie dzieci chorych na raka. Był właścicielem kilku firm farmaceutycznych, więc regularnie dostarczał szpitalom leki i pieniądze. Każdy wtedy był w szoku, że tak dobra i szanowana osoba została w taki sposób potraktowana. W wiadomościach mówili tylko, że został znaleziony nieprzytomny w swoim domu. Z plotek, które krążyły po mieście dowiedziałam się, że ktoś potraktował go w bestialski sposób. Miał kilka ran kłutych klatki piersiowej. Większość kości było połamanych i to w dodatku w paru miejscach. Żona znalazła go leżącego w jego gabinecie, a wokoło były porozrzucane papiery. Mężczyzna cudem przeżył. Mówili też, że sprawca nie miał zamiaru go zabijać tylko poranił go specjalnie w takich miejscach, by ból odczuwalny był ze zdwojoną siłą. Ten, kto dopuścił się takiej zbrodni miał wyjść na dniach z więzienia, ale nikt nie podawał konkretnego dnia. Nazywali go Mortes, lecz nikt nie wiedział jak wyglądał. Gdy trafił do więzienia w gazetach nie można było odszukać jego wizerunku. Ludzie, z którymi współpracował już o to zadbali. Jego twarz znali tylko ci, co byli powiązani ze światem przestępczym.
CZYTASZ
Dark Power
RomansOsiemnastoletnia Nicole Wilson właśnie rozpoczyna ostatni rok szkoły. Jej życie nie wyróżnia się niczym specjalnym od jej rówieśników. Aż do pewnego czasu... Siostra dziewczyny znika bez śladu. Mijają miesiące, a przez brak jakichkolwiek śladów śled...