Znów okropny ból głowy i pustka, która towarzyszyła mi. Nie pamiętałam niczego z ostatnich dni. Może była to wina tego, że codziennie powtarzały się te same czynności? Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do okna. Objęłam się ramionami, patrząc na tętniące życiem miasto. Słońce chowało się za horyzontem, a ja wiedziałam, że dzisiejsza noc nie będzie dla mnie łatwa. Dokładnie trzynastego października osiem lat temu Arthur Salvatore mnie adoptował. Od tamtej pory co roku starałam się przeżyć ten dzień bez wspominania wcześniejszych wydarzeń. Ktoś mógł pomyśleć, że jestem nienormalna, ale miałam to gdzieś. Żyłam jak chciałam i robiłam co chciałam.
Zeszłam na dół, żeby wreszcie coś zjeść w końcu na samych tostach żyć nie będę – pomyślałam. William siedział i pracował w salonie. Na kolanach trzymał mały biały laptop i coś na nim klikał. Weszłam do kuchni, aby coś ugotować, ale na blacie stały pudełka z chińskim jedzeniem. Pokręciłam głową i zajrzałam do lodówki. Rzygałam już chińszczyzną i innymi fast foodami, które Costello zamawiał. Ostatecznie postanowiłam zrobić sałatkę.
- Na stole jest obiad! – krzyknął z pokoju obok facet.
Przewróciłam oczami.
- Nie chcę! – odkrzyknęłam.
Słyszałam jak wstaję z kanapy i idzie w moją stronę. Zacznie się kazanie – pomyślałam. Oparł się o futrynę i uniósł brew do góry. Wyjaśniłam mu, że nie mam ochoty jeść żadnych fast foodów. Widziałam jak kręci głową.
- Gdybyś powiedziała wcześniej nie zamówiłbym tego i nie zmarnował jedzenia Aurora
-Ja?! To ty o nic mnie nie pytasz! – krzyknęłam, odkładając nóż na deskę. – Mogłeś spytać, ale nie, po co!!
- Okres masz czy co?
- Weź wyjdź stąd! – krzyknęłam wkurzona wymijając go.
William chciał mnie zatrzymać, ale szturchnęłam go ramieniem i poszłam do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i znowu położyłam się na łóżku. Przytuliłam poduszkę do klatki piersiowej i westchnęłam cicho. Najlepszym dla mnie wyjściem będzie przespać cały dzień i wstać jutro kolejny raz nic nie pamiętając. Przynajmniej będę szczęśliwa, że ten dzień minie szybciej. Łatwo powiedzieć trudno zrobić.
***
Odłożyłam drugą książkę, gdy tylko skończyłam ją czytać. Czas bardzo wolno mi leciał przez co nie wiedziałam co mam ze sobą robić. Sięgnęłam po pilota postanawiając włączyć telewizor. Zaczęłam przeglądać wszystkie kanały jakie miałam dostępne. Jednak jak na złość nic mnie nie zaciekawiło do oglądania. Ostatecznie włączyłam muzykę z YouTube’a.
Podeszłam do regału, żeby wziąć kolejną książkę do czytania. Pod nosem nuciłam piosenkę, która aktualnie leciała. Opuszkami placów przejechałam po grzbietach kilku książek, a ostatnią z rzędu wzięłam do ręki. Zerknęłam na tytuł ,,Odyseja’’. Pamiętam, że czytałam to w szkole, chyba na lekcji albo jako lekturę obowiązkową. Czas odświeżyć sobie tą piękną historię o starożytnej Grecji. Wpatrywałam się jeszcze chwilę na okładkę po czym usiadłam do czytania.
- Masz dziesięć minut i wychodzimy – usłyszałam za sobą głos Willa. – I bez dyskusji.
Usiadłam na łóżku, a książkę położyłam obok siebie. Nie miałam zamiaru wychodzić z pokoju, a już w szczególności opuszczać domu. On pokręcił głową, a ja powiedziałam cicho, że jak zrobi mi coś dobrego do jedzenia zastanowię się nad tym czy pójdę. Chwycił mnie nagle w pasie i podniósł do góry. Pisnęłam głośno, a on zaniósł mnie do przedpokoju.
CZYTASZ
Ice Princess
RomanceGdy tylko moje życie na nowo zaczęło się układać, ktoś musiał to rujnować. Adrenalina, ból i częściowa samotność towarzyszyły mi co jakiś czas przez specyfikę pracy mojego taty. Co z tego, że miałam wszystko, co tylko zapragnęłam? Ja tylko potrzebow...