Rozdział 10 - Czekolada, kwiaty i zdjęcie

30 4 0
                                    

Cała impreza przebiegła spokojnie i nikt nie chciał się pozabijać. Chodź zauważyłam tych samych ludzi, z którym William spotkał się w Londynie to nie odczułam aby mój ojciec miał do nich jaki problem. Do koło dwudziestej trzeciej wszyscy siedzieli na ogrodzie i rozmawiali, a ja stałam obok Willa i przysłuchiwałam się wszystkiemu. Gdy tylko goście opuścili teren rezydencji to i ja uciekłam do swojego pokoju. W pomieszczeniu panował ziąb, ale tym razem nawet mi to nie przeszkadzało. Marzyłam tylko o tym, aby ubrać wygodną koszulkę i rzucić się na łóżko. Choć nic prawie nie robiłam to byłam zmęczona psychicznie. Nie przedłużając, najszybciej jak umiałam pozbyłam się z siebie sukienki i założyłam za dużą koszulkę na siebie. Rozczesałam włosy, pozbyłam się makijażu i padłam na miękkie poduszki. Szczelnie okryłam się kocem i czekałam.... Czekałam na moment, w którym sam z siebie zasnę.


W mojej głowie zaczęły się pojawiać lekko niepokojące myśli. Będę teraz częścią tego ich głupiego paktu? Próbuje się z wszelką cenę odprężyć się, ale czuje jak coś trzyma mnie w szponach niepewności. Światła lamp z ogrodu zaczęły przebijać się przez zasłony, rzucając cienie na ścianę, co tylko pogłębiło mój dyskomfort. Ja tylko chciałam spać! Nie chciałam jakoś wiele, kolejna myśl przyszła mi do głowy. Ludzie Willa zdejmują te lampy czy co z nimi zrobią? Światło łap robiło się coraz bardziej jaskrawe co zaczęło mi mocno przeszkadzać. Zakryła poduszką głowę i na ślepo próbowałam znaleźć telefon. Gdy udało mi się go znaleźć, odblokowałam wyświetlać i zerknęłam na tarczę zegara. Pierwsza piętnaście.... No ich chyba pojebało, nie mogli tego rano zrobić?! Przez chwilę zastanawiałam się czy wstać i iść ich okrzyczeć. I oczywiście to zrobiłam. Jak poparzona wyszłam na balkon, oparłam się o barierkę i lekko wychyliłam w dół. O dziwo nikogo nie było na dole, a lampy nadal były włączone na pełną moc.


- Bogowie co za ludzie... - szepnęłam do siebie.

Serce mocniej mi zabiło, gdy usłyszałam dźwięk aparatu, a moje oczy oślepił światło z flesza. Odruchowo wyciągnęłam dłoń przed siebie aby zasłonić swoją twarz. Jednak dźwięk powtórzył się ponownie. Pochyliłam się bardziej, ale nadal nikogo nie zauważyłam. Byłam tak skupiona aby znaleźć tego tajemniczego gościa, że nie zakodowałam kiedy jeszcze bardziej wysunęłam się z barierkę. Przez to straciłam równowagę. Brzuch zacisnął mi się mocno z strachu. Spadnę zaraz! Momentalnie przed oczami zobaczyłam całe swoje życie, które mogło się skończyć w kilka sekund, gdyby moje ciało uderzy o betonów płyty pod balkonem. Na moje szczęście ktoś zdążył złapać mnie za dłoń i pociągnął do tyłu. Upadłam na zimne płytki balkonowe, a uścisk na nadgarstku zrobił się mocniejszy. Nadal z przyśpieszonym oddechem, spojrzałam za siebie i zobaczyłam Costello. Mężczyzna patrzył na mnie zmieszany. Czy on pomyślał, że chcę się zabić?! Muszę mu taką myśl wybić z głowy.


- D-dzięki....

- Wykończysz mnie Aurora szybciej niż moja matka... - westchnął i pomógł mi wstać. - Do pokoju marsz.

- Dobrze tato - prychnęłam, udając się do środka.

Weszliśmy do pokoju, a on od raz zamknął drzwi balkonowe i okna. Poprawił zasłony po czym spojrzał na mnie, gdy ja próbowała owinąć się kocem i kołdrą bo teraz poczułam jak mi zimno od tej temperatury. Ogarnęłam włosy za ucho i odważyłam podnieść wzrok na niego.

- Zanim zaczniesz mi prawić kazania to mnie posłuchaj - poprosiłam go spokojnym i opanowanym głosem. - Ktoś był w ogródku i robił mi zdjęcia...

Ice Princess Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz