/5/

206 22 58
                                    

Obudził się, leżąc na korytarzu i pierwsze co zobaczył, to Yoongi, siedzący na podłodze, opierający się o ścianę po drugiej stronie. Patrzył na niego z naganą, ale i rozczuleniem, które dziwnie błyszczało w jego zmęczonych oczach. Standardowo przyklejony był do swojego kubka z kawą i Jimin się zastanawiał, czy rzeczywiście jej tyle potrzebuje, czy próbuje czymś zająć ręce.

Uniósł się na łokciach, nie chcąc pokazać, jak niewygodna pozycja na niego wpłynęła. Nie zamierzał odpuścić. Wtedy już zupełnie nie potrafiłby spać.

-Jest dzisiaj cieplej - powiedział Suga, obserwując jego zmagania w porannym wstawaniu, a Park był wdzięczny, że w żaden sposób nie skomentował miejsca jego spania - może chcesz wyjść do parku?

-Jakby...na randkę? - Zaciekawił się Jimin.

-Do parku, na spacer - wyjaśnił szorstko - Randki, to bajki, pamiętasz?

-Dasz radę? - Zapytał niepewnie, chociaż ostra odpowiedź przyjaciela, zdążyła przywalić mu w żołądek.

-Dwa dni temu siedzieliśmy w wagoniku, nic się nie zmieniło poza twoją świadomością.

-Wtedy udawałeś - domyślił się, zgarniając swoje legowisko i niedbale, rzucając je na łóżko.

-Tylko czasami - przyznał, otrzepując spodnie.

Jimin spojrzał na niego z napięciem i przygryzł wargę, rozważając opcje. Potrzebował wyrwania się stąd. Miał wrażenie, że od telefonu Namjoona minęły długie tygodnie...z drugiej strony miał świadomość tego, że czas wysypuje się z ich życia, niczym piasek z pękniętej klepsydry. Yoongi czekał na jego decyzję, opierając się o framugę drzwi. Jak zawsze cholernie pociągający.

-Obiecaj, że jak coś będzie nie tak, to mi powiesz.

Suga ostentacyjnie przewrócił oczami, ale ostatecznie skinął głową.

-Obiecuję.

                    Wyszli po pośpiesznie zjedzonym śniadaniu, opatulając się kurtkami i szalikami. Może i świeciło słońce, ale również wiał zimny wiatr. Jimin powoli zamieniał się w przewrażliwioną kupkę lęku, co chwilę zerkając na Yoongiego i badając koloryt jego skóry. Bezwiednie poprawiał mu szalik, zawsze prowadził bardziej słoneczną ścieżką i osłaniał własnym ciałem od wiatru.

-Świrujesz - skarcił go Suga w końcu, gdy zatrzymali się przy niewielkim wózku w samym centrum parku, by kupić kawę - może i przegrywam walkę, ale na pewno nie z zimnem.

-Ja tylko...-zająknął się, nie wiedząc, co w zasadzie może powiedzieć, więc ostatecznie musiał przyznać mu rację - świruję.

-Wiesz, że mogę normalnie wychodzić? Tylko...częściej muszę odpoczywać.

Jakby na potwierdzenie własnych słów, gdy tylko odebrali swoje zamówienie, Min skierował się ku ławce, na którą opadł ciężko i wystawił twarz do słońca.

Jimin chciał zachować tę chwilę. Uroczy moment, w którym już wszystko wie, ale jeszcze nic tak naprawdę nie zaczęło się pieprzyć. Teraz jeszcze mógł udawać, że jego lęki są przesadzone.

Wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił zdjęcie.

Yoongi z delikatnym uśmiechem na ustach, zaciskający dłonie na papierowym kubku, pełnym kawy i oświetlony przez kapryśne ostatnimi czasy słońce. Powieki miał przymknięte, a chociaż nie widać było tego na zdjęciu, to Jimin obiecał sobie, że zapamięta jego spokojnie unoszącą się klatkę piersiową. Wyglądał na szczęśliwego.

Uświadomił sobie, że się zapatrzył dopiero, gdy Suga, wciąż nie otwierając oczu, poklepał miejsce na ławce obok siebie.

Usiadł, jednak wślizgnął dłoń pod jego ramię i przykleił się do boku przyjaciela. Zauważył, że Yoongi często zamiera, gdy się do niego zbliżał. Przypisywał to wewnętrznej walce i...nie zamierzał mu jej ułatwiać. Nie zgadzał się z zasadami narzuconymi przez niego. On sam byłby gotów przejść całą tę drogę ku relacji, nawet jeśli miałby później cierpieć. Nie wierzył w brednie o łagodzeniu bólu.

Pod słowem [Yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz