Powinnam czuć się winna, żyć z poczuciem wstydu. W końcu małymi krokami wdaję się w romans z innym facetem. Ale czy na pewno? Może przesadzam? Chociaż z drugiej strony czuję, że gdybym naprawdę zdradziła męża, wyrównałabym z nim w końcu rachunki.
Nie wspominałam wam tego wcześniej, lecz kilka miesięcy po naszym ślubie dowiedziałam się, że Adam miał romans – oczywiście nic to dla niego nie znaczyło, tak się tłumaczył. Wtedy po raz pierwszy pojawiły się myśli, aby wziąć rozwód. Koniec końców nie uczyniłam żadnego kroku w tę stronę, a konsekwencje zbieram do dziś.
Wielokrotnie zastawiałam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym rzeczywiście go kochała. Tak całym sercem, z motylami w brzuchu, jak w komedii romantycznej. Wiem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i po latach zawsze przychodzi rutyna, ale mam wrażenie, że ta monotonia była od samego początku. A może w ogóle nie potrafię się zakochać? Zawsze wiązałam się z facetami z jakiegoś powodu: dobrze mu z oczu patrzyło, był zabawny, potrafił coś załatwić, podobał się innym kobietom... I tak dalej. Nigdy nie udało mi się stworzyć związku z miłości. Strasznie to smutne, nawet teraz, gdy o tym piszę. Ale jak zgłębiłam wiedzę na ten temat, odkryłam, że większość związków opartych jest właśnie na jakiejś korzyści – bynajmniej nie na uczuciu. Facet ma korzyść, bo zaspokoi głód, kobiecie w zamian naprawi przysłowiowy kran lub wyrzuci śmieci (oczywiście Adam nie potrafi czegokolwiek zrobić w domu, więc nawet z tym nie udało mi się trafić).
Tak czy inaczej, wracając do początku moich rozważań, czuję pustkę. Po zdradzie Adama mam wrażenie, jakbym przeszła katharsis (chociaż czy pocałunek w policzek i lubieżne myśli to zdrada?). Kiedyś słyszałam, że niektóre kobiety uważają, że jeśli mąż ogląda pornosy bez żony, to tak, jakby zdradzał. Hm... W sumie nie wiem, czy Adam ogląda takie filmy, i chyba nie chciałabym wiedzieć. Mimo to podobno dziewięćdziesiąt osiem procent mężczyzn się masturbuje, a te dwa procenty które twierdzą, że tego nie robią, kłamią. A co wy o tym sądzicie?
No i wreszcie jest pan Zachariasz (w dalszym ciągu nie pogodziłam się z jego imieniem). Może to głupie, ale po raz pierwszy zaczynam czuć coś takiego do faceta. Coś, czego nigdy wcześniej nie zaznałam – jakby ktoś niewidzialny ciągnął mnie do niego. Dzięki niemu znów nabrałam ochoty, by cokolwiek ze sobą zrobić (dlatego przeszłam od dziś na dietę, a bez cukru jest ciężko – zapewne stąd mój okropny humor). A może to tylko chwilowe zafascynowanie? Czy wam zdarzyły się kiedykolwiek podobne sytuacje? Też chciałyście rzucić wszystko, zmienić życie i uciec z instruktorem fitnessu? Tylko czy on czuje to samo...? W końcu uciekłam po pocałunku. A może chodzi mu wyłącznie o łóżko? Chce się wdać ze mną w romans? Czy tylko zdobyć nową klientkę i naciągać ją później na te gówniane suplementy diety, z których ma profit ze sprzedaży? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Nienawidzę samej siebie! Zupełnie nie wiem, czego pragnę i co mam zrobić. Nie zniosę tego na cukrowym głodzie, w dodatku w dniu, gdy zbliża się okres. Muszę wpierdolić tabliczkę czekolady! Zaczekajcie, zaraz wracam...
CZYTASZ
Intymne życie Moniki P.
ChickLitDobra, bez zbędnego pieprzenia. Mam na imię Monika i chcę Wam opowiedzieć krótką historię mojego życia. Obiecuję, że będzie śmiech, łzy i dobry seks (słaby niestety też). Podzielę się z Wami przemyśleniami i najbardziej intymnymi chwilami. Jako męża...