Królewno...

385 17 9
                                    

Rozdział dedykuję: @ missMalfoyMonet i @Amelia Gaczkowska

Rano obudziłam się, podniosłam telefon z szafki która stała obok łóżka i sprawdziłam godzinę. Była już 9! Szybko zerwałam się do siadu, po czym równie szybko wstałam. Niestety obudziłam tym moją siostrę, która patrzyła na mnie zdziwiona. Gdy zapytała co się stało, odpowiedziałam jej, że muszę się już zbierać. Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po dziesięciu minutach siedziałam już w helikopterze i leciałam do moich braci. Kiedy wylądowałam skierowałam się do kuchni, bo nie jadłam jeszcze śniadania. W kuchni zastałam tatę. Siedział do mnie tyłem więc, podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu. Ten z początku się spiął, obrócił głowę, ale rozluźnił się jak zobaczył, że to ja.

- Cześć tato. - Szepnęłam mu na ucho.

- Cześć królewno. Słyszałem, że wczoraj nie dokończyłaś koncertu. Co się zatem stało? - Zapytał.

Puściłam go, usiadłam na krześle obok niego, po czym wbiłam wzrok w blat. Chwilę milczałam i dopiero po chwili postanowiłam zabrać głos.

- Wczoraj na koncercie widziałam swoją siostrę. Dlatego przerwałam. Potem pojechałyśmy do jej mieszkania i porozmawiałyśmy. - Powiedziałam i przypomniało mi się, że nie wymieniłyśmy się numerami. - Cholera. - Szepnęłam pod nosem.

- Co się stało? - Zapytał ojciec.

- Nie ważne. Idę się przewietrzyć. - Powiedziałam wstając i już miałam wychodzić, lecz zatrzymała mnie czyjaś łapa. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego jakże ,,kochanego wujka."

- Hailie porozmawiaj ze mną. - Powiedział błagalnie.

- Nie mamy o czym. - Powiedziałam ostro, po czym dodałam. - Przykro mi, lecz zrobiłeś coś, przez co cię nienawidzę. Jesteś moją rodziną i muszę wytrzymywać z tobą w jednym pomieszczeniu, czy też oddać tobie jakiś szacunek. Na twoje szczęście umiem okazać ci szacunek, ale muszę się pilnować aby się na ciebie nie rzucić z pięściami. Więc proszę abyś odszedł. - Powiedziałam ze spokojem. I tu mnie olśniło.

Jestem szefową organizacji! Ja odpowiadam sama za siebie jakbym była pełnoletnia! Vincent nie jest moim opiekunem prawnym! Ja mogę wziąć pod opiekę Emi! Nieświadomie się uśmiechnęłam i szybko pognałam na górę do mojej tym czasowej sypialni. Tam wykonałam kilka telefonów. Potem zajęłam się sprawami organizacji i powiadomiłam wszystkich członków organizacji o spotkaniu, które odbędzie się za tydzień. Następnie zeszłam do salonu gdzie niestety byli wszyscy. Dosłownie. Gdy tam weszłam każdy zwrócił na mnie swoją uwagę.

- Spotkanie? Serio? - Zapytał Vince kiedy im powiedziałam.

- Tak, na serio. Ojcze ty też lecisz. - Otworzył usta aby coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam. - Nie ma ,,nie." Lecisz i wyboru nie masz.

- Królewno... - Zaczął, ale mu przerwałam.

- Nazywam się Hailie. - Syknęłam przez zęby.

- Hailie - Poprawił się, - przeszłabyś się ze mną po plaży?

- A w jakim to celu? - Zapytałam.

- W celu rozmowy. - Odpowiedział niemal od razu.

- Jeśli chodzi o to, czemu lecisz. Zapytaj swojego najstarszego syna. On wie o co chodzi. - Powiedziałam siadając z nimi na kanapie.

Potem nikt się już nie odezwał i tylko ojciec i Vincent wyszli na taras. Tam odbyli jakąś rozmowę i wrócili. Akurat w filmie była gorąca scena, gdy nagle czyjaś łapa ( czytaj: łapa Dylana) wylądowała a mojej twarzy.

- Zdejmij tą łapę. - Warknęłam.

- To nie jest scena dla małych dziewczynek. - Odpowiedział.

- Po pierwsze. Nie takie rzeczy robiłam. Po drugie. Ja mogę ci tą łapę odstrzelić. Po trzecie. Ani ty, ani żaden z was nie jest moim opiekunem prawnym, więc nie obchodzi mnie wasze zdanie. - Powiedziałam zrzucając jego wielką łapę z oczu. Gdy znów mogłam spojrzeć na otocznie, zobaczyłam Vincenta przed sobą.

- Czy ty się nie zapędzasz młoda damo? - Zapytał poważnie. - Przecież ja jestem twoim opiekunem prawnym.

- Nie jesteś. Jako wiesz kto, jestem traktowana jak osoba dorosła mój drogi. - Powiedziałam śmiertelnie poważnie i uniosłam jeden kącik ust. - Sorki. - Powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Vince pokręcił głową zrezygnowany i usiadł na kanapę. Kiedy on usiadł ja wstałam i mówiąc gdzie idę, szybko tam poszłam.

-----------------------------------------------------------------------------631 słów

Sorki za tak długą nieobecność ale nie miałam weny i zamiast tego łaziłam po drzewach. Ogólnie wychodziłam w naturę. Ten rozdział potraktujcie jako prezent Wielkanocny.

I tak wiem, że na początku Cam też nazwał Hailie królewną ale ona nie zwróciła wtedy na to większej uwagi.

Rodzina Monet Piosenka ( moja wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz