Rozdział 1

21 4 1
                                    

Maya

One day baby, we'll be old

Oh baby, we'll be oldAnd think about the stories that we could've told

Asaf Avidan & The Mojos – One day


-Gdzie ty znowu się, wybierasz? - Wzdrygnęłam się, gdy tylko usłyszałam głos swojej młodszej siostry, Suzanne.

Mierzyliśmy się obie wzrokiem, który miałam zwyciężyć ja. Niestety, go przegrałam. Czyli jak to zawsze, nasze zasady obowiązywały, musiałam powiedzieć prawdę.

-Bezpieczna przystań. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Suzanne westchnęła z irytacją, migocząc swoimi zielonymi oczami. Była przekonana, że zawsze musi mnie pilnować, jakby była moją mamą, a nie siostrą.

Brunetka była moją młodszą siostrą, która wyglądała wewnątrz jakby była, starsza nawet i ode mnie. Suzanne dorastała z innym tatą, a ja... Ja z żadnym. Byłam pozostawiona, jak zwykle na pastwę losu bądź i wiatru, który miał, jeszcze dziś, powiać na moje brązowe, włosy.

-Ale dlaczego znowu tam idziesz? To już drugi raz w tym tygodniu! - rzuciła z niedowierzaniem.

-Unoszę się w chmurach, Suzi - odparłam z uśmiechem, choć w głębi duszy wiedziałam, że muszę być ostrożna, by nie zdradzić prawdziwych powodów mojego wyjścia. I tak też zrobiłam.

Tak na prawdę chciałam, odpłynąć. Chciałam, żeby moje wszystkie emocje, które wstrzymywałam w swoim ciele od zawsze, odpłynęły. Chciałam być czysta.

Spoglądając na nią, zauważyłam, że próbuje zgadnąć, co tak naprawdę ukrywam. Suzanne była zbyt bystra, by dać mi spokój, kiedy coś mnie trapiło.

-Ja wiem, że to coś więcej niż zwyczajne "unoszenie się w chmurach" - stwierdziła stanowczo. - Chociaż wiesz co? Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz. Ale proszę, bądź ostrożna. Spoglądaj za siebie, kiedy tylko możesz. Nie chcę cię stracić, jak wiesz, kogo...

Tak. Wiedziałam, bardzo dobrze o kogo chodzi. Dziewczynie chodziło o jej, Ojca, który zniknął bez powodu. Rozpłynął się, jak lód na słońcu. Był i już go nie ma. Suzi ciężko to znosiła, nawet mogłabym przysiąc, że chyba popadła w małą, dwutygodniową, depresję. Oczywiście, jak to się przyjmuje na siostrzaną miłość, wspierałam ją. Bardzo dobrze, aż tak, że nasze więzi się pogłębiły i wyszła z malutkiej choroby.

Od tamtego czasu nie wspominałam już jej o, Ojcu.

-Nie stracisz. - wymruczałam.

Obdarzyłam ją uśmiechem pełnym wdzięczności, a potem ruszyłam w kierunku otwartego już wcześniej, okna. Przed nami rozciągały się wakacje, a ja potrzebowałam chwili samotności, by ogarnąć chaos myśli, którymi ostatnio byłam ogarnięta. Było coś w tych wakacjach, co sprawiało, że moje serce biło szybciej, a każdego dnia towarzyszyło mi uczucie niepokoju. Ale jeszcze nie teraz, teraz miałam cieszyć się wolnością, choć na chwilę.

*

Szłam przez ciche uliczki, a potem przez piasek, aż doszłam tam, gdzie tak na prawdę chciałam. Przede mną pojawił się klif, który był moją bezpieczną przystanią. Kochałam tam przychodzić. Piasek, wod, lekkie kamienie. To było coś, dlaczego tu przychodziłam. Kochałam te widoki na, krajobrazy, morskie bądź fale unoszące się przez wiatr, na ląd.

Just UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz