Rozdział 24

241 29 17
                                    

Po treningu Izuku czuł się jakby ktoś spuścił z niego całe powietrze. Na szczęście akcja w banku dobiegła końca i poza jedną ofiarą śmiertelną, nikomu nie stała się krzywda. Oczywiście Izuku czuł jakiś żal związany ze śmiercią ProHerosa, jednak nie mógł się on równać z poczuciem ulgi jakie towarzyszyło chłopakowi ze względu na Katsukiego. 

Skoro nie pisali o rannym praktykancie, z całą pewnością blondyn ma się dobrze. Ta myśl znacznie poprawiła nastrój Izuku, który wreszcie mógł poczuć coś innego niż spięcie mięśni zdradzające stan nerwowego oczekiwania. Nie zmieniało to jednak faktu że chłopak chciał osobiście przekonać się że z Katsukim wszystko gra. Dlatego też wyciągnął telefon i zadzwonił do swojej matki, by uprzedzić ją że wróci do domu zdecydowanie później niż powinien. 

- Mamo, będę później. Po szkole chcę zajrzeć do Katsukiego. - powiedział gdy jego mama w końcu odebrała telefon.

- Krótko i na temat widzę. - zaśmiała się kobieta po drugiej stronie słuchawki, przy akompaniamencie używanych przez nią garnków. - Domyśliłyśmy się z Mitsuki że będziecie chcieli porozmawiać o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło, dlatego... obiad przygotowujemy u nich w mieszkaniu. 

- Albo jesteście dobrymi wróżbitkami, albo założyłaś mi podsłuch w telefonie. - odpowiedział pół żartem, pół serio Izuku. W życiu nie podejrzewał by swojej matki o coś takiego, nie oszukujmy się Inko była zbyt dobroduszna i prostolinijna na podobne działania szpiegowskie. 

- Oj, nie dostaniesz dzisiaj mochi mój drogi. Dobrze Izuku, wracaj prosto do mieszkania a ja muszę kończyć bo zaraz mi ryż z garnka ucieknie. - rzuciła pośpiesznie Inko, a zaraz potem Izuku usłyszał odgłosy odcedzania ryżu. Chłopak roześmiał się lekko i rozłączył, zastanawiając się co takiego przygotowały dziś na obiad jego matka i przyszła teściowa. 

- Widzę że humorek ci się nieco poprawił. - zagadnął Izuku, Daichi który widząc zielonowłosego z uśmiechem na twarzy już wiedział że Katsuki wrócił z misji cały i zdrowy. - Najwyższy czas, z melancholią ci nie do twarzy.

- No co ty nie powiesz? - Izuku uniósł brew narzucając rękę na ramiona czerwonowłosego. - Powinienem się przyzwyczajać, co nie? W końcu on będzie coraz częściej brał udział w takich akcjach. Nie mogę tak wariować za każdym razem. 

- Teraz tak mówisz, a następnym razem gdy Bakugo-Senpai pojedzie na misje, znowu będziesz odchodził od zmysłów. Wątpię abyś mógł cokolwiek na to poradzić. 

- A dlaczego tak myślisz? Jestem pewien... 

- Bo go kochasz. Gdybyś nic do niego nie czuł miałbyś gdzieś to co się z nim stanie. Tyle że ty czujesz do niego bardzo dużo, a samo to wystarcza żebyś wariował za każdym razem gdy coś mu grozi. Znam cię już wystarczająco dobrze by to wiedzieć. 

- Czasami zastanawiam się czy jesteś idiotą z przebłyskami geniuszu, czy geniuszem udającym idiotę. - odpowiedział na to Izuku, który w tamtej chwili nie wiedział co odpowiedzieć przyjacielowi. Oczywiście powiedział to tak, by Daichi nie miał najmniejszych wątpliwości że jest to żart. W życiu by go przecież nie obraził! 

- Szczerze mówiąc to jestem pewien że jestem idiotą z przebłyskami geniuszu. - stwierdził czerwonowłosy, przyglądając się swoim paznokciom tak jakby były zrobione ze szczerego złota. Po chwili obaj chłopcy śmiali się do rozpuku, a ich dobry nastrój panował nadal nawet wtedy gdy musieli się rozdzielić idąc do domów. 

Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej Izuku tak bardzo nie śpieszył się do domu jak tego dnia. Zupełnie jakby sama śmierć do spółki z diabłem, deptała mu po piętach. Gdy wrócił do mieszkania był spocony, zdyszany i po prostu zmaltretowany. Nie zmieniało to jednak faktu że chciał jak najszybciej zobaczyć się z Katsukim. Za wszelką cenę. 

Blondyn własnie wychodził z łazienki, skończywszy opatrywać otarcia i drobniejsze rany. Kiedy zauważył Izuku i niemalże od razu ruszył w jego stronę by go przytulić. Nie dane mu jednak było tego zrobić, gdyż już chwilę później w pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny plask, w chwili gdy Izuku uderzył kochanka w twarz. 

- To za to jak ryzykowałeś. - powiedział po czym wspiął się na palce i pocałował chłopaka, tak jakby robił to po raz ostatni. - A to za to że wróciłeś. 

- Takie powitania mógłbym mieć codziennie... no może bez tych ciosów w twarz. - odpowiedział na to rozbawiony Katsuki, dla którego widok Izuku był wystarczającą zapłatą za każdy wysiłek i każde cierpienie. 

- Uhm, gdyby nie Hitoshi to w ogóle bym nie wiedział że wyjechałeś na akcję. 

- Hitoshi? Od kiedy ty się znasz z Shinso? - zapytał zdumiony Bakugo, który momentalnie zgubił wątek. Nie przypominał sobie by Izuku poznał jego przyjaciela, dlaczego więc Shinso miałby mu o czymkolwiek mówić? To zupełnie bez sensu. Może ktoś podszył się pod Hitoshiego? Ta cała Himiko z ligi złoczyńców miała taki dar. 

- Powiedzmy że mamy wspólne interesy. - odpowiedział na to Izuku, wciąż mając w świadomości słowa Aizawy że powinien utrzymać ich wspólne treningi w tajemnicy.

- Interesy? Teraz to udało ci się mnie zaniepokoić. Co się dzieje Izuku? Masz jakieś kłopoty? Może...- nie dane było mu dokończyć, gdyż Izuku zakrył mu usta dłonią. 

- Zaufaj mi, nie robię niczego co by mi zagrażało. Tyle że nie o wszystkim mogę ci teraz powiedzieć. Musisz poczekać. 

I teraz to Katsuki martwił się o Izuku, choć niepotrzebnie. Aizawa i Shinso byli chyba ostatnimi osobami na świecie które mogłyby skrzywdzić Izuku. W końcu anioł stróż nigdy nie skrzywdzi podopiecznego. 



Od autorki: 
Łapcie taki króciutki rozdział - jako że skończył się maraton "Godziny W", teraz czeka nas maraton w tej oto książce. Przygotowania do niego trwają. Być może zacznie się on w tym tygodniu, a być może w następnym. Zobaczymy jak będzie z czasem na pisanie bo niestety rehabilitacja pochłania ogromne ilości czasu. 
Mam nadzieję że ktoś jeszcze pamięta o tej książce i wybaczycie mi ostatni brak rozdziałów. 
Buziaki
~ Nikita

Nie poddawaj się | BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz