Jest godzina czwarta trzydzieści po południu. Ojciec wraca do domu dziś dopiero po siódmej, więc mam półtorej godziny na naukę z Ethanem.
Przyznam, że nie jestem przekonana co do tego wszystkiego, jednak kiedy tylko sobie myślę o tym, że jak zda maturę to przyzna się, że to on zmontował tamto zdjęcie, przestaję się wąchać.
Zakładam na siebie jasnoniebieskie jeansy w typie wide leg, a na to przylegającą, szarą koszulkę z długim rękawem. Spinam włosy w kucyka i muskam rzęsy maskarą. Moment później w rzucam do czarnego plecaka potrzebny zeszyt i długopis, a następnie schodzę do przedpokoju. Wsuwam na nogi białe Nike i wychodzę z domu.
Przebiegam przez drogę i schodzę na chodnik. Jako iż mieszkałam bardzo blisko plaży (teoretycznie oddzielała je od siebie tylko ulica) to część kostki brukowej była zasypana piaskiem, przez to miałam go trochę w butach.
Idę pewnie, a moje policzki muska letni, morski wiatr. Wciągam powietrze nosem i wypuszczam ustami. Pomijając popularne kluby, restauracje, to jedną z niewielu zalet mieszkania w takiej okolicy jest właśnie to.
Po paru minutach spaceru chodnikiem schodzę z niego i kieruję się do Parku Flamingo, gdzie byłam umówiona z Roy'em.
Jeśli ten dupek zapomiał i mnie tak wystawił...
Nie dokańczam moich myśli, bo dostrzegam wysokiego bruneta na ławce, trzymającego nogi na stoliku z telefonem w ręce.
Teatralnie odchrząkam, stojąc przed chłopakiem. Ten unosi oczy, a widząc mnie zdejmuje nogi ze stołu. Następnie chowa telefon do tylnej kieszeni spodni.
- Dobra - mówię cicho i kładę plecak na stolik. - Zaczynamy. Pokaż mi zeszyt z matematyki.
Na i cóż mogę mówić, to wygląda tak źle jak myślałam. Roy w ogóle nie ma połowy notatek, a chodzę z nim do klasy i doskonale wiem, że brakuje mu przynajmniej około piętnastu tematów. Już wiem, jak duże będzie to wyzwanie.
Pod koniec ,,korepetycji" podsumowuję wszystko jeszcze raz w skrócie.
- Okej, umówimy się tak. Ja wezmę twój zeszyt i pouzupełniam ci brakujące notatki, za to ty w ciągu dwóch tygodni się tego wszystkiego co ci uzupełnię wyuczysz.
- Oddasz mi go rano? Chcę mieć w czym pisać na lekcji.
- Nie zdążę, rano mam zajęcia tańca.
Ethan przytakuje głową. Czuję na sobie jego wzrok, mimo że na niego nie patrzę. Notuję w notesie parę rzeczy, podkreślając datę następnego spotkania.
- No to jutro spotkamy się w tym samym miejscu o tej samej godzinie - przenoszę wzrok na chłopaka. Ten rzeczywiście się na mnie patrzy, przygląda mi się z lekkim zamyśleniem i spokojem, jednak gdy dostrzega, że to zauważam, jego wyraz twarzy zamienia się na obojętny, a spojrzenie wędruje gdzieś w dal.
- Dobra - odpowiada i wstaje z siedzenia. Ja za to pakuję jego zeszyt. Chowam wszystko do plecaka, a gdy chcę dopowiedzieć mu co dokładnie ma się uczyć, już go nie ma. W oddali, w świetle parkowych lamp dostrzegam jego umięśnione plecy, po chwili znikające ze rogiem.
A może jakieś dziękuję?
Wywracam oczami, wstaję i sprawdzam godzinę.
Cholera, jakim cudem jest już w pół do ósmej?!
Zrywam się do biegu i ruszam do domu.
Ojciec na pewno już jest, będzie zły, bo na zewnątrz się ściemnia. Zapatrzona w telefon, wyszukując numer Alice aby po drodze do niej oddzwonić, nie patrzę gdzie idę.
CZYTASZ
Zatopieni w morzu życia
Teen FictionJennifer Moore to zdaniem innych idealna, ułożona dziewczyna z perfekcyjną rodziną, jednak czy aby napewno tak jest? Wszyscy sądzą, że jedyne co przeszkadza dziewczynie to znany przez wszystkich w szkole Ethan Roy, uważany za największego łobuza w m...