Rozdział 5 „Alkohol i śmierć,,

707 24 2
                                    

Po raz kolejny nagle zatrzymuję się i opieram o ścianę, gdy przed oczami robi mi się ciemno. Od wyjścia do galerii tamtego dnia, jestem na ścisłej diecie. Nie jem nic. Za to dziennie piję po szklankę wody. Co dzień ćwiczę po godzinę, doliczając do tego lekcję pływania i tańca.

Jedną z dłoni układam na brzuchu, który burczy jak nigdy w życiu. W przeciągu tych trzech dni schudłam półtora kilograma. Są minusy, na przykład właśnie złe samopoczucie, bezsenność i wory pod oczami. Jestem strasznie zmęczona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.

Powoli dochodzę do swojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i padam na łóżko. Głowa mnie boli na myśl o dzisiejszej imprezie, która odbędzie się za dwie godziny. Zaś za półtora godziny mam się spotkać z Nicole.

Z wysiłkiem ubieram na siebie kupione bikini, jeansowe spodenki, oraz koszulkę. Rozczesuję włosy, ale zostawiam je rozpuszczone. Za ucho wkładam śliczny, różowy kwiatek z białym środkiem. 🌺
Wygląda to ślicznie.

Schodzę na dół, mam jeszcze czas, więc rozsiadam się na kanapie. Łapię pilota i odpalam swój ulubiony film Maze Runner. Kocham tego typu historie. Mimo że oglądałam to parę razy, dalej mi się nie nudzi.

W momencie, gdy główny bohater wraz z przyjaciółmi prawie uciekają z labiryntu pod koniec filmu, dzwoni do mnie Nicole.

- Gdzie ty jesteś?! Czekam na ciebie od dziesięciu minut, a i tak byłam na miejscu spóźniona - pyta zdenerwowana.

- No ale przecież mamy jeszcze.... - Zerkam na zegarek, a oczy wypadają mi z orbit widząc godzinę. Całkiem się zapatrzyłam na film. - Matko droga już do ciebie lecę, przepraszam, zagapiłam się na telewizje! - Natychmiast się rozłączam i biegnę po buty przy drzwiach.

Słabo uśmiecham się do siebie w lustrze wiszącym w przedpokoju. Pakuję do torebki gumy, telefon i ładowarkę, następnie wychodzę z domu aby spotkać się z Nicole na plaży. Biegnę, więc trzy minuty później jestem wraz z dziewczyną.

- Jeszcze raz wielkie sorki - mówię witając się z koleżanką. Ruszamy wzdłuż plaży, aby chwilę później wejść do parku, za którym mieści się na wybrzeżu dom Taylora.

- Matko jak cholernie grzeje te słońce - narzeka Nicole. Nagle w jej oczach miga dziwne odżywienie. Odwracam się w stronę w którą patrzy. Stoi tam budka z lodami i granitami. - Zbawienie!

Dziewczyna szybkim krokiem, ciągnąc mnie za sobą rusza do stoiska. Przyznaję, sama mam okropną chęć na słodkie orzeźwienie, jednak nie mogę, muszę się pilnować.

Posyłam Nicole słaby uśmiech, gdy wesoło jak małe dziecko zamawia granitę.

- A ty? - zaczyna nagle. Unoszę brwi jakby zaskoczona. - Jaki chcesz smak?

- Ja? Ja nie chcę, dzięki. Nie mam ochoty.

- Jak chcesz - Dziewczyna wzrusza ramionami i składa zamówienie.

Po trzech minutach kontynuujemy drogę. Strasznie źle się czuję, w dodatku upał wcale mi nie pomaga.

- Dobrze się dziś czujesz? - pyta przerywając picie, unosząc brew.

- Tak, po prostu średnio znoszę czas gdy rozpoczynają się upały. Muszę się przyzwyczaić.

Nicole kiwa głową, z powrotem popijając granitę.

Zatopieni w morzu życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz