Rozdział III

27 0 1
                                    

Garrett Gates

Po skończonych lekcjach siedziałam w pokoju i czytałam książkę, kiedy nagle wpadły Tori i Alice.
- Heeeeej! - przywitały się obie, a Larissa siedząca na łóżku obok wydawała się być jeszcze bardziej zdziwiona ode mnie.
- Idziemy do Jericho, bo otworzyli nową kawiarnię. Chcesz się z nami zabrać?
Popatrzyłam chwilę na potarganą pościel, moje rozwalone włosy i za dużą bluzę, którą miałam na sobie. Pora wreszcie wyjść do ludzi, a nie siedzieć w zamkniętym pokoju.
- Dajcie mi minutę, ogarnę się i przyjdę. - zapewniłam.
- Dobrze, zaczekamy u siebie.
Po jakimś czasie, już byłam gotowa. Ubrałam zwykłą czarną sukienkę. Nie była obcisła, ale też nie była jakoś bardzo przewiewna, z lekkim dekoltem. Wzięłam moją materiałową torbę, która zwykle służy jako targacz na książki, ale tym razem spakowałam do niej jakieś podstawowe rzeczy typu portfel i telefon. Idąc korytarzem natknęłam się na Tomasa, którego zdążyłam już poznać z widzenia.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć Morticia. - odparł uprzejmie. - Idziesz gdzieś? - spytał wskazując na moją torbę.
- Tak, do kawiarni z dziewczynami. - na jego oczy padł promyk słońca, przez co zaświeciły się niczym bursztyn. Idealnie pasowały się do jego kasztanowych włosów
- Do tej nowej? Podobno mają tam niezłą mache.
- A ty? Idziesz gdzieś? - zapytałam, a za mną rozległ się znajomy głos.
- No Tomi nie mamy całego dnia.
To był Gomez. Chłopak trzymał w ręce kluczyki, którymi poruszył gwałtownie, aby pośpieszyć przyjaciela. Miał włosy ułożone na małą ilość żelu, a jeden z mniejszych kosmyków opadał mu na twarz. Ubrany był w białą koszulę, czarną, garniturową kamizelkę i spodnie, a na to wszystko skórzana kurtka. Pomyślałam wtedy, że może powinnam była zabrać ze sobą coś na wierzch, bo wieczorem zrobi się zimniej.
- O dzień dobry. - powiedział dopiero mnie zauważając, a zapach jego perfum zmieszanych z wodą kolońską unosił się wokół nas.
Zdążyłam się do niego tylko uśmiechnąć, bo zaraz zza moich pleców doszedł głos Alice:
- Idziesz Morticia?
- Tak, już...już idę. - odrzekłam, po czym obdarowałam chłopaków pożegnalnym spojrzeniem i ruszyłam w stronę przyjaciółek.

Droga do Jericho trwała na nogach około 20 minut i przez ten czas Tori i Alice wypytały mnie o każdy najmniejszy szczegół mojej krótkiej rozmowy z nastolatkami, a raczej z jednym nastolatkiem. Kiedy wreszcie dotarłyśmy na miejsce naszym oczom ukazała się bardzo klimatyczna kawiarnia. Szyld z nazwą „Coffee at the witches" był przyozdobiony bluszczem, a nad literką „C" widniał kapelusz czarownicy. W środku było paru gości w tym niektórzy z Akademii Nevermore. Poznałam ich po logach szkoły na bluzie lub plecaku. Usiadłyśmy w rogu przy oknie, z widokiem na rynek, wzięłyśmy karty menu i zaczęłyśmy przeglądać. Mieli tu wiele napojów od gorących, przez gazowane, po zimne i alkoholowe. Duży wybór deserów w postaci ciast, galaretek, lodów i innych. Wewnątrz było bardzo przytulnie, a brązowe kolory i drewniane ozdoby dopełniały ten klimat. Było też wiele wiosennych propozycji, a cały lokal był przyozdobiony kwiatami. Siedziałyśmy chwilę, aż w końcu podszedł do nas kelner. Miał blond włosy do ramion, niebieskie oczy i przyjazny wzrok.
- Co dla pań? - zapytał.
Wymieniłam mu wcześniej zapisane rzeczy, które zamierzałyśmy zamówić, a ten uśmiechnął się do mnie robiąc przy tym notatki. Odszedł, ale za na prawdę niedługą chwilę wrócił z zamówieniem. Tori kupiła kawę mrożoną, Alice zamówiła mache, o której wspominał Tomas, a ja dostałam moje mrożone latte i kawałek karmelowego ciasta.
- Przepraszam, ale nie zamawiałam nic do jedzenia. - powiedziałam grzecznie, na co kelner uśmiechnął się mówiąc:
- To na koszt firmy.
- Dziękuję. - odparłam trochę zaskoczona, gdy ten już odchodził od naszego stołu.
Dziewczyny spojrzały na mnie znacząco, po czym jakby nigdy nic cicho się zaśmiały.
- Garrett Gates chyba cię polubił. - powiedziała Tori.
- A jaki sklep trafiłyście na losowaniu? - zaczęła nowy temat Alice. - Ja mam kwiaciarnie u Beth. Czuję, że to będzie udany dzień pomocy.
- Ja wylosowałam ten sklep z rzeczami do malowania na rogu ulicy. - wyjawiła Tori.
- A ty Morticia?
- Ja kawiarnie przy sklepie ze starociami. - odparłam. - Ukratkiem będę mogła podkraść jedną kawę na przerwie. - dodałam upijając kolejny łyk latte.

All my dreams are blackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz