Rozdział VI

14 0 0
                                    

Randka

Gdy zjedliśmy lody, nadszedł czas aby pójść na pizzę. Po drodze chłopaki dyskutowali o tym jaki rodzaj wybrać, za to ja i dziewczyny szłyśmy z tyłu.
- Czy tylko mi wydaje się, że Tomas dzisiaj ułożył sobie włosy? - spytała Alice bacznie wpatrując się w blondyna.
- Może Gomez mu pożyczył żel. - dukała Tori.
- Gomez układa włosy na żel?
- Tak, ale przeważnie mu się nie chce. - odparła Alice. - Moim zdaniem Tomi wygląda bardzo ładnie. - kontynuowała.
- Jak tak ci się podoba to się z nim umów. - zaśmiała się Tori.
Dziewczyna rzuciła jej tylko spojrzenie spodełba i już się nie odzywała.
- A ty co myślisz Morticia?
- Emm ładnie mu. - odpowiedziałam zamyślona. Ciekawe jak Gomez wygląda w zaczesanych włosach do tyłu na żel. Jeszcze w tej swojej skórzanej kurtce.
Rozmarzona nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy do pizzerii. Weszliśmy do środka, a Camil zaczął mnie zapewniać, że to najlepsza pizzeria w całym Jericho. Po chwili podszedł do nas kelner.
- Dzień dobry w czym mogę państwu służyć? - zapytał facet.
Zamówiliśmy jakieś dwie ostre, duże pizze i picie do tego.
- Dobrze, tylko od razu informuję, że będzie długi czas oczekiwania, ponieważ mamy wielu klientów.
Już byliśmy zawiedzeni, bo w końcu nasza przerwa nie mogła trwać wiecznie, ale Gomez wyciągnął z kieszeni banknot ze sporym nominałem po czym powiedział:
- Trochę się spieszymy.
Kelner wziął i schował pieniądze do kieszeni.
- Za 20 minut powinna być gotowa. - rzekł i odszedł od stolika.
Addams uśmiechnął się do nas.
- Co? Mój ojciec zawsze tak robi.
- I ty niby nie jesteś bananem. - zaśmiał się Tomas. Gomez westchnął rezygnująco.
- Myślicie, że można tu palić? Bo już nie pamiętam.
- Chyba nie było, żadnego znaku. - odparła Alice.
Siedzieliśmy przy osobnym stoliku, który był oddzielony od reszty, po drugiej stronie pizzerii. Gomez wyjął paczkę, wziął do ręki jednego papierosa, po czym zapalniczką, którą znalazł w kiszeni go zapalił. Po zaciągnięciu z jego ust zaczął  wydobywać się dym. Wyglądał jakby był dosłownie wyciągnięty z filmu o Ojcu Chrzestnym.
- Pardon. - rzekł. - Paniom to nie przeszkadza? - spytał szarmancko, a gdy wszystkie zgodnie powiedziałyśmy, że nie, chłopak ponownie wziął papierosa do ust.
Po zjedzeniu pizzy i wypiciu wszystkiego mieliśmy już wychodzić.
- Macie może wodę? - zapytałam. Nie zamówiłam sobie żadnego picia. Nikt nie miał.
- Widziałem, że w karcie jest, zamów sobie i pójdziemy. - rzekł Max.
- Dobra chodźmy, nie mam już pieniędzy przy sobie. - zrobiło mi się trochę głupio.
- Spoko ja ci kupię. - powiedział Gomez, a po tych słowach podszedł do barku i przyniósł mi butelkę wody.
- Nie musiałeś. - wypowiedziałam od razu.
- Spokojnie, co to dla mnie. Poza tym nie tylko Garrett może ci coś kupować. - powiedział, a wychodząc puścił mi oczko.

Wróciliśmy do Wiatrowskazu i z powrotem zaczęliśmy pracę. Tym razem byłam bardziej uprzedzona do Garretta. Wolałam trzymać się od niego z daleka po tym co usłyszałam od Addamsa. Poza tym ciągle zerkałam w stronę czarnookiego chłopaka, który często monitorował zachowanie Gatesa. Dzięki niemu czułam się bardziej komfortowo. Nagle dzwonek do drzwi zadzwonił i do kawiarni wszedł Tomas razem z facetem, który zapewne był tym „Galpinem", o którym wspominali chłopaki.
- Czarną kawę poproszę. - powiedział patrząc na Garretta, po czym jego wzrok od razu padł na Gomeza.
- Dzień dobry panie władzo. - rzekł z ironicznym uśmiechem chłopak. Szeryf nic na to nie odpowiedział, ale widziałam śmiejącą się twarz naszego przyjaciela.
Gates wydał kawę, a ja musiałam zanieść ją do stolika. Postawiłam ją przed facetem.
- Coś jeszcze dla pana?
- Informacje. - nie zrozumiałam. -  Czy znasz tego chłopca? - spytał wskazując na Gomeza.
- Tak, a o co chodzi?
- Wczorajszej nocy ktoś obrysował moje auto na parkingu przy waszej szkole. Mam pewne podejrzenia. Czy zachowywał się dzisiaj jakoś inaczej? - dalej dopytywał, przez co robiło mi się coraz bardziej dziwnie.
- Przepraszam, to przesłuchanie? - Galpin już miał zacząć coś mówić, ale mu przerwałam. - Nie, nic nie zauważyłam, a teraz proszę wybaczyć, ale jestem w pracy. - kiedy tylko skończyłam, odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Widziałam dumny wzrok Addamsa. Uśmiechnęłam się i mijając go weszłam na zaplecze.
- Hej. - powiedział Garrett, po tym jak na niego wpadłam. - Unikasz mnie czy co?
- Emm. - ominęłam go szybko. - Nie skąd ten pomysł?
- To dobrze, bo chciałbym cię o coś zapytać. Czy chciałabyś wyjść gdzieś ze mną w weekend?
Trochę mnie zatkało. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że Garrett i jego rodzina mają w sobie wiele tajemnic. Może jakbym spędziła z nim więcej czasu, dowiedziałabym się czegoś.
- Jasne. - odparłam uśmiechając się.
- To jeszcze dzisiaj pod Nevermore o 19?
- Pewnie.
Chłopak wyminął mnie z uśmiechem i wyszedł, aby przyjąć kolejne zamówienie.

Przeczesałam włosy po raz kolejny. Zbliżała się 19, a ja zaraz miałam wychodzić.
- Gdzie idziesz? - spytała Larissa.
- Z przyjacielem się przejść. - odpowiedziałam.
- Uuu randka.
- Nie randka.
- Czyli randka. - zaśmiała się. - Z kim?
- Z kimś.
- Tajemnica. - popatrzyła na mnie dwuznacznie.
Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem.
- Będę za jakieś 2 godziny. - powiedziałam, po czym wyszłam z pokoju zabierając torbę.
Garrett stał pod Nevermore tak jak się umawialiśmy.
- Hej. - przywitał się, a ja zrobiłam to samo.
Słońce świeciło na niebie, a zapach skoszonej trawy unosił się w powietrzu. Zaczęliśmy iść chodnikiem. Z jednej strony były drzewa, a z drugiej droga. Rozmawialiśmy długo o szkole, a później o naszych zainteresowaniach, wreszcie zaczęło się ściemniać, więc postanowiłam przejść na bardziej interesujący mnie temat.
- A twój ojciec nie ma nic przeciwko, że ze mną wyszedłeś? - spytałam. Blondyn nieco spoważniał i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- A dlaczego miałby mieć coś przeciwko?
- Wiesz. Słyszałam o nim trochę. - odrzekłam wymijająco.
- Nie wie, że wyszedłem z tobą. Nawet chyba nie wie, że w ogóle wyszedłem. Jest dość zapracowany. - w sumie czego się spodziewałam.
- Czyli on na prawdę nie cierpi dziwolągów?
Chłopak nic nie odpowiedział.
- Ciebie by polubił. - zatrzymał się. - Jesteś inna niż reszta.
- To znaczy? - teraz zaczęłam żałować, że zaczęłam ten temat. Było coraz ciemniej, a tak na prawdę to nie znałam Garretta. Jego ojciec nas nienawidzi, więc skąd mogę wiedzieć, czy on też nie ma jakichś złych zamiarów.
- Jesteś zabawna, inteligentna i bardzo ładna. - powiedział robiąc krok w moją stronę. - Nie to co oni.
- A rozmawiałeś z nimi?
- Próbowałem, ale nikt nie był taki, jak ty. - odparł robiąc kolejny krok.
Zaczynałam się bać. Nie miałam nic do obrony, za mną był las, a na drodze nie było żywej duszy. Dlaczego zawsze muszę się w takie coś pakować?
- Nie można tak uogólniać. - uspokoiłam głos.
- Racja, ale i tak za nimi nie przepadam. - odsunął się. Pewnie zauważył moje zdenerwowanie.
- Wiesz... Ja też jestem dziwolągiem, a jakoś ze mną rozmawiasz.
- Ty nie jesteś dziwolągiem. Po prostu jesteś trochę odmienna.
- To obraza? - zaśmiałam się próbując trochę rozluźnić atmosferę.
- Oczywiście, że nie. - powiedział również się śmiejąc.
Nagle w oddali zobaczyłam znany mi motor. Zbliżając się zwolnił i zatrzymał się przy nas. Chłopak na nim zdjął kask.
- Dobry wieczór. - Gomez przywitał się z powagą w głosie. Spojrzał na Garretta i zobaczyłam, jak jego brwi się lekko marszczą, a po chwili zgasły światła czarnego motoru.
- Hej. - rzekł blondyn z uśmiechem.
- Przepraszam, że przeszkadzam, w tym jakże romantycznym spacerze, ale chciałem ci powiedzieć Morticio, że za 30 minut zamykają się drzwi do Nevermore.
Popatrzyłam na telefon. Faktycznie było już późno. Na piechotę nie dam rady tam wrócić w tak krótkim czasie, nawet jakbym biegła ile sił w nogach. Za daleko odeszliśmy.
- O Boże faktycznie! Przepraszam Garrett, ale muszę wracać. - wypowiedziałam szybko. - Kurwa, nie zdążę.
- Wsiadaj. - polecił Addams.
Zrobiłam to, pożegnałam się jeszcze raz z Gatesem, a ten powiedział, że chętnie powtórzy to wyjście. Po tym Gomez ruszył.

Dojechaliśmy bardzo szybko. Addams zsiadł z motoru i palcami przeczesał włosy, które zmierzwiły się przez kask.
- Udała się randka? - spytał. Wiedziałam, że jest mną zwiedzony.
- To nie tak, jak myślisz.
- Ah tak? A ja sądzę, że jest dokładnie tak, jak myślę.
- Umówiłam się z nim, bo chciałam się czegoś dowiedzieć. - chłopak wziął głęboki oddech.
- Słuchaj. On jest niebezpieczny. On i cała jego powalona rodzinka. Nie chce, żeby coś ci się stało, dlatego powiedziałem ci to wszystko. Zrozum to.
Zapadła cisza. Gomez wyminął mnie idąc w stronę wejścia do szkoły. Wiedziałam, że zachowałam się głupio, miał rację.
- Gomez! - krzyknęłam. Gdy ten się odwrócił wbiegłam na niego przytulając go. - Przepraszam. - powiedziałam z wlepioną twarzą w jego koszulę.
Poczułam jak jego ramiona mnie oplatają. Położył rękę na tyle mojej głowy, głaszcząc mi włosy.
- No już, spokojnie. Nie jestem zły. Po prostu zależy mi na tym, żebyś była bezpieczna.
Czułam, jak się rumienię. Nagle ta sytuacja wydała mi się bardzo intymna. Odsunęłam się lekko i spojrzałam mu w oczy. Były pełne czułości i nie kryła się w nich ani iskierka zawodu.
- Chodźmy, bo będziemy musieli spać na trawie. - rzekł przerywając tą cudowną ciszę.
Odprowadził mnie pod same drzwi pokoju. Otworzyłam je, w środku siedziała Larissa, której na widok Gomeza rozszerzyły się oczy. Odwróciłam się z powrotem do chłopaka mówiąc:
- No to do jutra. - po tym przybliżyłam się i pocałowałam go w policzek. - Dziękuję za podwózkę...znowu.
- Nie ma za co. - odrzekł podnosząc jeden kącik ust do góry. - Do jutra Tish. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zamknęłam drzwi i od razu usłyszałam Larissę.
- To stanowczo była randka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

All my dreams are blackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz