Goody Addams
Szkolny autobus zawiózł nas do Jericho, gdzie usiedliśmy na przygotowanych miejscach znajdujących się na rynku. Dyrektorka wyszła na środek i przywitała nas serdecznie. Po jej przemowie zza jej pleców wyszedł szeryf.
- Twój fan. - zaśmiał się Max spoglądając na Gomeza.
Galpin opowiedział zasady zachowania. Mówił oczywiste rzeczy typu: Nie można spożywać alkoholu podczas przerwy. Wspominał też, że będzie patrolował ulicę. Po całym tym nudnym występie odłączyłam się od chłopaków i razem z dziewczynami poszłyśmy w swoją stronę.
- Spotykamy się w Wiatrowskazie! - krzyknął jeszcze Camil.
Świetnie - pomyślałam. Przynajmniej nie będę musiała nigdzie iść ponieważ właśnie tam mam spędzić dzisiejszy dzień.
- Ja mam kwiaciarnie. - wyznała Larissa.
Speszyłam się lekko. Wiedziałam jak jest tam różowo i pastelowo. Jakby przebiegło tam stado jednorożców. Fuj.
Niebo dziś było bezchmurne, a słońce błyskało promieniami. Z nikąd lekki powiew chłodnego wiatru zwiał kosmyk moich włosów na moją twarz. Gdy go odsunęłam uświadomiłam sobie, że jesteśmy już pod kawiarnią. Pożegnałam się z dziewczynami i weszłam do środka. Kojący zapach kawy od razu wszedł w moje nozdrza. Na wejściu spotkałam mężczyznę o imieniu Hector, który pokazał mi co mam robić i dał „uniform" składający się z fartucha z logiem kawiarni. Poszłam na zaplecze, w którym miałam znaleźć notatnik i długopis, który miał mi służyć do zapisywania zamówień, aby się nie pomylić. Weszłam do małego pomieszczenia, w którym znajdowało się parę półek, miotła w rogu, rzeczy do mycia stołów i zapasowe fartuchy. Jednak najciekawszą rzeczą, a raczej osobą tam był czarnowłosy chłopak o latynoskiej urodzie.
- Gomez? - spytałam patrząc w czarne oczy chłopaka.
- Morticia? - zaśmiał się. - No to chyba ten dzień nie zapowiada się na aż taki zły. - kącik jego ust powędrował do góry.
Wzięłam notes i długopis, po czym wyszłam z zaplecza.Większość czasu przyjmowałam zamówienia, a Gomez ścierał stoły po gościach. Niespodziewanie w drzwiach stanął znany mi chłopak. Niebieskooki blondyn z innej kawiarni.
- Hej. - przywitał się idąc w moją stronę. - Co tu robisz?
- Mamy dzień pomocy w Nevermore.- odparłam.
- A no tak. Sporo was się tu dzisiaj kręci. - uśmiechnęłam się, po czym spytałam go o to samo, co on przed chwilą. - Pracuję tutaj.
- Pracujesz? - zdziwiłam się. - Myślałam, że...
- Że pracuję w „Coffee at the wiches"? Byłem tam tylko na jeden dzień, bo zastąpiłem mojego przyjaciela.
W momencie, w którym Garrett do mnie mówił popatrzyłam na Gomeza, który patrzył na niego podejrzliwym i ostrożnym wzrokiem. Trochę mnie to zdziwiło.
- No ale nie będę ci już zawracał głowy. - skończył chłopak, po czym ruszył na zaplecze.
Jakiś czas później wybiła godzina przerwy. Przez te parę godzin prawie wogóle nie rozmawiałam z Gomezem. Jedynie z Garrettem parę słów. Wydawało mi się to dziwne, bo Addams zwykle lubił zaczynać rozmowę. Zdjęłam fartuch i poczekałam chwilę na Gomeza. Przed Wiatrowskazem czekali już na nas przyjaciele.
- Jak tam łażenie z Galpinem Tomi? - spytała prześmiewczo Tori.
- Weź, ten gość jest koszmarny. Jest prawie w naszym wieku, a zachowuje się jak mój ojciec.
Wszyscy ustaliliśmy parę dni wcześniej, że pójdziemy na lody, a potem na kebaba, albo pizzę.
- Kto pierwszy w kolejce nie płaci! - rzucił Max tuż po zobaczeniu lodziarni.
Rozbawiło mnie to, bo tylko ja i Gomez nie ruszyliśmy ani centymetra szybciej.
- A mogłem mu podłożyć nogę. - powiedział ze smutkiem w głosie chłopak. Zaśmiałam się na, co on zrobił to samo. - Korzystając z okazji, że jesteśmy sami...- zaczął. - Radziłbym ci się trzymać z daleka od Gatesa.
To co powiedział zaniepokoiło mnie , ale nie zdziwiło, aż tak jak powinno.
- Dlaczego?
Wziął głęboki wdech i mówił:
- Ojciec Garretta nienawidzi dziwolągów. Jest bogaty i szanowany, bo korzenie jego rodziny sięgają do samych początków Jericho. To świr. Kiedyś prawie potrącił jakiegoś dzieciaka z Nevermore. Wywinął się zarzekając, że było to nieumyślne, ale i tak każdy wie jaka jest prawda. Gdyby jego ojciec zobaczyłby swojego jedynego syna z dziwolągiem to... - przerwał na chwilę, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. - Nie chcę, żeby coś ci się stało Tish.
- To... To bardzo urocze, że się tak o mnie martwisz. - uśmiechnęłam się. - Nie musisz się o mnie martwić. Garrett to tylko znajomy. Szczerze to widzieliśmy się 2 razy w życiu. - uspokoiłam go, chociaż po dłuższej ciszy zaczęły pojawiać mi się w głowie pytania. - Dlaczego on tak nas nienawidzi?
Gomez potrzebował chwili na namysł.
- Sporo lat temu na tych ziemiach żyły dziwolągi w zgodzie z osiadłymi tu ludźmi. W śród nich był ktoś taki, jak Joseph Crackstone. Zjednoczył ze sobą ludzi i odebrał nam nasze ziemie. Zabijali i palili domy. Dziwolągi musiały się ukrywać. Jednak była jedna dziewczyna, która nie bała się zwalczyć jego oporu. Miała na imię Goody. Ona dała dziwolągom siłę i to właście ona zabiła Josepha Crackstonea. Ojciec Garretta uważa, że dziwolągi odebrały ziemię jego przodkom i postawiły na niej Akademię Nevermore. - zaparło mi dech w piersiach.
- Przecież my byliśmy tu pierwsi. - wypowiedziałam niemal szeptem.
- Niestety dla niego liczy się tylko stracony honor, a nie dobroć. Goody straciła całą swoją rodzinę stawiając opór Crackstoneowi.
- Co się z nimi stało?...
- Zostali zaciągnięci do gospody i przykuli do podłogi. W momencie, w którym Goody przecięła policzek Josepha nożem, ten zlecił podpalenie siana i cała chata stanęła w płomieniach. Ocaliła się tylko ona, gdyż nie była przyczepiona łańcuchem.
- To przerażające. - tylko to byłam w stanie wydusić. - A ta gospoda? Dalej jest gdzieś w Jericho prawda?
- Tak, ale nie wiem do końca gdzie. Na pewno gdzieś w lesie.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - chłopak umilkł na chwilę. Przerzucił wzrok z chodnika na mnie.
- Bo to nie tylko historia Garretta. To też historia mojej rodziny. - wwiercałam w niego moje oczy, czekając na wyjaśnienie. - Ta dziewczyna nazywała się Goody Addams i jest moją bardzo daleką krewną z Meksyku.
Szczęka mi opadła. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś tak niesamowitego. Okazuje się, że Jericho nie jest tylko zwykłym miasteczkiem. Kryje się za tym prawdziwy rozlew krwi, co przyprawiało mnie o przyjemne ciarki.
- Garrett i jego ojciec to wiedzą. Cała ich rodzina to wie, więc wolę ich unikać. Nienawiść może zdziałać różne rzeczy z człowiekiem.
- Ale przecież minęło setki lat. Dlaczego nienawidzą cię za coś na co nie miałeś wpływu?
- Nie nienawidzą mnie za to co zrobiłem. Nienawidzą mnie za to co mogę i jestem w stanie zrobić mając za sobą, tak potężnego przodka jakim jest Goody. Nienawidzą mnie za to, że płynie we mnie ta sama krew, która zabiła Crackstonea.
Przerwaliśmy rozmowę, ponieważ dotarliśmy już do reszty naszych przyjaciół. W głowie kłębiła mi się masa pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Ale wiedziałam, kto może ją znać. Zamówiliśmy lody i usiedliśmy przy stoliku. Był dość mały, ale po przystawieniu paru krzeseł wszyscy się pomieściliśmy. Rozmawialiśmy o tym, jak nam idzie w naszych pracach. Kiedy powiedziałam, że ja i Gomez jesteśmy razem w Wiatrowskazie każdy zaskoczył się nie mniej niż ja, gdy zobaczyłam Addamsa na zapleczu w kawiarni. Powiedzieliśmy tez o Garrecie.
- Gates? - dopytała Alice.
- A on czasem nie pracował w tamtej innej kawiarni? - zawtórowała Tori.
- Jakiej innej? - zapytał Tomas.
Wtedy dziewczyny opowiedziały całą historię ze szczegółami. Widziałam zmarszczone brwi na twarzy Gomeza.
- Postawił ci ciasto? - spytał bardziej poważnym głosem niż zwykle.
- I to jeszcze jaki dżentelmen. - zaśmiali się chłopaki.
Gomez prychnął na to pod nosem.
- Co zazdrosny? - podśmiechiwał się Camil, a ja poczułam, że robię się czerwona.
- Nie.
- Nie stać. - rzekł Tomas. - Ja z moimi 10 groszami mogę kupić cały świat.
- Ehh Gomez to banan. - powiedziała Tori.
- Nie jestem bananem.
- Ale jesteś bogaty i temu nie zaprzeczysz.
- Nie lubię mówić, że jestem bogaty. - wyznał chłopak podwijając rękaw białej koszuli. Jego ramię było idealnym przykładem ręki szermierza.
- A gdzie pracują twoi rodzice? Jeśli można spytać. - wtrąciłam.
- Oni... prowadzą firmę. To znaczy mój ojciec. Mama zajmuje się domem. - wyjaśnił.
- „Firmę". - zachichotał Max. - Mówi tak każdemu komu jeszcze nie wie, czy może powiedzieć prawdę. Ale spokojnie, za niedługo się dowiesz.
CZYTASZ
All my dreams are black
Novela JuvenilMorticia Frump - dziewczyna, która zawsze dąży do swoich leców. Staje się popularna w szkole, a po jakimś czasie poznaje chłopaka, który wywróci jej życie do góry nogami. Gomez Addams - chłopak, który miał talent do pakowania się w kłopoty, poznaje...