Rozdział 7

161 9 6
                                    


Connie

- Simon odbierz do cholery ten telefon - błagałam czując jak łzy wypływają z moich oczu.

Wyszłam na chwilę na taraz korzystając z tego, że mała zasnęła.

Minęło kilka dni od mojej krótkiej rozmowy z szefem. Mężczyzna zachowywał się wobec mnie chłodniej niż pierwszego dnia. Jedynie się ze mną witał i żegnał. Dzisiaj pokusiłam się o zadzwonienie do niego, ponieważ Ruth źle się czuła.

Aktualnie próbowałam się dodzwonić do brata, który od trzech dni nie odbierał ode mnie telefonu. Jeszcze bardziej wystraszyła mnie wiadomość od nieznanego numeru. "Pilnuj bardziej brata".

Upuściłam telefon na kostkę łkając głośno. Martwiłam się o niego. Bałam się, że coś mu się mogło stać. Skuliłam się na tarasowej kanapie czując jak zaczyna brakować mi powietrza.

Czyjeś dłonie przyciagnęły mnie do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Zapach męskiej wody kolońskiej doleciał do moich nozdrzy jako pierwszy. Dopiero po kilku minutach w czyjiś ramionach zdołałam się uspokoić.

Uniosłam wzrok. Czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie z niezmierną czułością. Było mi wstyt widząc, że na śnieżnobiałej koszuli mojego szefa odbił się mój tusz.

- Wszystko w porządku Constance? - zapytał opierając brodę na mojej głowie.

Niepewnie wtuliłam się bardziej w tors mężczyzny. Jego jedna dłoń gładziła moje ramię, a druga bawiła się moimi włosami. Czułam się bezpiecznie.

- Mów do mnie Connie - wyszeptał.

Pierwszy raz.

Pierwszy raz nazwał mnie skrótem mojego imienia. Zagryzłam wargę czując jak stado motylków w moim podbrzuchu rozpętało trzecią wojnę światową.

- Od trzech dni nie mogę się dodzwonić do brata. - Słysząc swój własny głos skrzywiłam się. Pan Ryan westchnął ciężko.

- I to jest powód do płaczu?

- Mamy pewne problemy - wyznałam cicho.

- Ma to związek z twoją szyją? - Jego pytanie wcale mnie nie zaskoczyło. Wiedziałam, że je zada.

- Yhm...- przytaknęłam.

- Opowiedz mi - poprosił.

- To sprawa prywatna. Nie chcę o tym rozmawiać - odsunęłam się od niego.

Spojrzałam na niego przepraszająco. Jego wzrok skupiony był na moich oczach. Złapał między palce mój podbródek i uniósł go lekko. Nachylił się w moją stronę opierając czoło w zagłębieniu mojej szyji.

Co on do cholery jasnej robi?

Delikatne muśnięcia na mojej szyji sprawiły, że przestałam oddychać. Sapnęłam cicho czując jak jego pocałunki stają się coraz pewniejsze. Jedną z dłoni ułożył na moim udzie przyciągając mnie bliżej siebie. Bładził nią po mojej nagiej skórze nie zaprzestając caławaniu mojej szyji. To było przyjemne. Cholernie przyjemne. Jego palce musnęły moją bieliznę, na co się poruszyłam.

Rozum kazał mi go odepchnąć, natomiast serce mówiło, żebym nic z tym nie robiła.

- To nieetyczne panie Ryan - mruknęłam cicho.

Na moje słowa zacisnął mocniej palce na moich koronkowych majtkach. Oh, Lordzie!

- Koło chuja mi lata co jest etyczne, panno Ahmed - wymamrotał przenosząc pocałunki na mój obojczyk, który odsłonięty był przez sukienkę na ramiączkach.

Obvious Destiny +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz