~📖Rozdział 2📖~

18 2 1
                                    

Pov. Aiden

~ Pierwsze zderzenie z nową rzeczywistością... ~
( - Główne słowa rozdziału - )

***

  Powoli otworzyłem oczy, lecz odrazu musiałem je zamknąć.

Kto to widział, żeby tak świeciło po oczach o godzinie siódmej rano.

---------------------------{🩶}------------------------
(lub dla ludzi kochających przekleństwa)
¦
\/
Kto to kurwa widział, żeby tak jebało po oczach o godzinie siódmej rano.
---------------------------{🩶}--------------------------

   Zasłoniłem dłonią twarz, a następnie zacząłem błądzić ręka po ścianie szukając włącznika rolet przeciwsłonecznych, który znajdował się tuż obok okna.
   Kiedy w końcu udało mi się znaleźć przełącznik i go przycisnąć, mogłem normalnie wszystko widzieć bez przysłaniania ręką twarzy.
  Powoli zwlokłem się ze swojego łóżka, po czym skierowałem się powoli do łazienki. Przy czym, kiedy mijałem krzesło, zgarnąłem wcześniej przygotowane ubrania na przebranie się, następnie skierowałem się do toalety.

   Po przebraniu się, wyszedłem niechętnie z łazienki, skierowałem się do swojego pokoju, w celu wzięcia walizki. Ostatni raz obejrzałem pomieszczenie, a kolejno, powolnym krokiem opuściłem pokój wraz ze swoim bagażem.
   Naprawdę nie chciałem go zostawiać, jednakże nie miałem innego wyboru. Jedynym pocieszeniem był fakt, iż za kilka miesięcy tu wrócę. O ile wrócę...

   Po zejściu na parter zauważyłem ojca, który przeglądał półki w kuchni. Postanowiłem nie wnerwiać go dzisiaj, więc najlepszą decyzją wydawało mi się spokojnym tonem się przywitać. Jak pomyślałem tak zrobiłem.

- Hej tato - przywitałem się, najbardziej spokojnym tonem jakim mogłem. Nienawidziłem rozmów z ojcem, bo najczęściej kończyły się, magicznym sposobem, oczywiście kłótnią z niczego.

- O...hej - odpowiadał obojętnie. Wydawał się wyjątkowo spokojny, jak na niego co się rzadko zdarza. - Chcesz coś zjeść w domu, czy będziesz jeść w aucie tak jak w tygodniu szkolnym? Jedziemy samochodem, dlatego pytam.

   Dla wyjaśnienia - ze względu, iż do szkoły mam jakieś dwadzieścia pięć, a trzydzieści minut na nogach, tata najczęściej woli mnie podwieść, bo ma po drodze do pracy. Jestem dość leniwym typem, więc wstaję dosyć późno. Dlatego, aby nie marnować czasu w domu to jem po drodze. Przed wejściem do szkoły guma do buzi i tak jakoś daje radę.
   Wolę coś zjeść rano, chodźby na siłę niż kompletnie nic nie jeść. W szkole nigdy nie jem. Nie czuję się...komfortowo? Nie wiem jak to ująć, ale nigdy nie jem w szkole.

- Chyba dzisiaj wolę zjeść tutaj - odpowiadam od niechcenia, byle by skończyć ten bezsensowny dialog.

- Dobrze. - ojciec postawił na stole trzy słoiki z dżemami, obok talerz z kanapkami i nożem do nakładania dżemów.

- Dzięki.

   Ojciec bierze jedną kromkę, smaruje ją dżemem truskawkowym, po czym wychodzi z kuchni.

Chyba nigdy nie zrozumiem jak można jeść i jednocześnie chodzić po całym mieszkaniu, wykonując jakieś obowiązki.

   Popatrzyłem na wystawę dżemów, a następnie, po chwili wahania sięgnąłem, po dżem brzoskwiniowy. Wziąłem kanapkę, wraz z obok zostawiłabym nożem, następnie zacząłem robić sobie na szybko śniadanie.

  Kiedy w końcu skończyłem drugą kanapkę spojrzałem na zegarek na ścianie.

7:34

Tata mówił że o 8:20 maksymalnie chce stąd wyjechać, czyli muszę się powoli zbierać.

☕🫀Bleeding souls || Chemicals #1🫀☕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz