6. Czy to sen?

275 17 1
                                    

Asher

Nigdy nie spodziewałem się, że otworzenie oczu będzie kosztowało mnie tyle wysiłku. Pierwsze co udało mi się dostrzec to biały sufit wraz z dwoma lampami. Zamrugałem parę razy, aby móc się przyzwyczaić do panującej w pomieszczeniu nadmiernej jasności światła, która w moim stanie wszystko pogarszała. 
W międzyczasie zanotowałem jeden z odgłosów. Powoli zwróciłem swoje spojrzenie w stronę maszyny, która monitorowała pracę mojego serca. 

Chwila...

- Asher? Słyszysz mnie?- Po chwili do częstego pikania maszyny, po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem, dołączył pewien głos. Mimowolnie moje spojrzenie pobiegło w stronę jego źródła. Kevin, gdy tylko dostrzegł, że powróciłem z krainy zjazdu po prochach, momentalnie podniósł się z zajmowanego krzesła znajdującego się tuż przy łóżku. Schował telefon do tylnej kieszeni spodni, skupiając całą swoją uwagę w tym momencie na mnie.

Nie potrzebowałem nazbyt wiele czasu, aby połączyć ze sobą odpowiednie kropki. Przed koncertem zażyłem parę działek, być może parę działek za dużo jak na mój organizm. Na scenie, nagły przyrost emocji co później mogło się skończyć tylko jednym.

 Tym razem zdecydowanie przesadziłem.

Powoli rozchyliłem usta, gdy tylko zauważyłem, w jakim stanie był też Kevin. Nie miałem pojęcia, jak długo zajęło mi dochodzenie do siebie, jednak bez potrzebnego potwierdzenia doskonale wiedziałem, że ten mężczyzna przez cały czas był przy mnie.

Właśnie to ceniłem w nim najbardziej. Nie widział we mnie zwykłej szansy do zarobienia. Od samego początku dostrzegł we mnie szansę na rozwinięcie posiadanego talentu. Chciał mi w tym pomóc, co zrobił, zapewniając mi wszystko, co najlepsze. 
Po chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo zaschło mi w ustach, przez co wypowiedzenie choćby słowa było wręcz niemożliwe. 

- Chcesz się napić? Czekaj.- Kevin najwidoczniej spostrzegł, że próbowałem coś powiedzieć. Podszedł do stolika, na którym stał dzbanek wody. Szybko napełnił kubek wodą, po chwili pomagając mi zaczerpnąć parę łyków. 

- Przepraszam.- Mój głos był praktycznie nikły, jednak mężczyzna był na tyle blisko, że zrozumiał każdą literę. 

Westchnął, zaciskając usta w cienką linię. W jego oczach nie napotkałem złości czy wyrzutów, które zresztą mi się należały. Jego spojrzenie było przepełnione raczej troską, za którą byłem mu dozgonnie wdzięczny.

- Nieźle nas wszystkich nastraszyłeś dzieciaku.- Odparł, delikatnie ściskając moją dłoń z nutą troski.- Udało nam się przewieźć cię bez żadnych świadków. Media jedynie wypisują artykuły z domysłami, dlaczego koncert został przerwany, ale nikt nie wie, że jesteś w szpitalu.- Uśmiech pojawił się na jego ustach.- To najlepszy szpital w Portland, dlatego jesteś w dobrych rękach. 

Niespodziewanie po pomieszczeniu rozniósł się odgłos przychodzącego połączenia. Kevin puścił moją rękę, sięgając do tylnej kieszeni. Zmarszczył delikatnie brwi, wpatrując się w ekran telefonu. Najwidoczniej rozważał, czy przychodzące połączenie było na tyle ważne, aby je odebrać. 

- Teraz musimy wszystkich zapewnić, że wszystko mamy pod kontrolą.- Wyjaśnił, powracając spojrzeniem do  mojej postaci.- Porozmawiamy, jak dojdziesz do siebie, teraz musisz odpoczywać.- To właśnie z tymi słowami mój manager zostawił mnie w szpitalnym pomieszczeniu, aby odebrać połączenie. 

Nie wiedział jednak, że w tym momencie nie myślałem o wypoczywaniu czy dochodzeniu do siebie. W mojej głowie odbijały się jego ostatnie słowa.
To najlepszy szpital w Portland, dlatego jesteś w dobrych rękach. 

My Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz