16. przysięga odwetem pisana

0 0 0
                                    

Nie czyny, a wypowiadane słowa są nicią dla sieci przeznaczenia.


Gdy wylądowali na potężnym, czerwonym smoku na jakimś pustkowiu kilometry za Miggystone, Cal była w szoku, że w ogóle jeszcze żyje. Jej serce wciąż nie uspokoiło się po dziwnych manewrach jakie wykonywał Ethel oraz po tym wszystkim co widziała w dole, gdzie skrzyła się magia, ogień i chaos. Było jej obezwładniająco wręcz słabo.

Lane odpiął ją, nawet na nią nie patrząc. Widziała jego rozgorączkowanie i zaskakującą pewność ruchów jak na to, co się przed chwilą wydarzyło.

- Zostań tu – powiedział jej tylko tonem, który brzmiał na rozkaz. Sam zaś odpiął pas po czym przesunął się na bok smoka i zsunął się płynnie na dół, jakby robił to od wieków.

Obok nich lądowały inne smoki. Cal naliczyła pięć, a każdy z nich był inny od poprzedniego. Były różnych kolorów i wielkości. Ten na którym siedziała zdawał się być największy i jako jedyny miał charakterystyczny, kwadratowy pysk. Siedział wyprostowany, patrząc na pozostałe z góry. To była dokładnie ta sama bestia którą ostatnio pokazał jej Lane, jak i ta którą spotkała gdy uciekała od Key. To jednak wcale nie sprawiło, że nagle zapałali do siebie zaufaniem. Cal czuła, że bestia też nie jest zachwycona z tego, że musi trzymać ją na grzbiecie.

Po jej prawej wylądował najmniejszy smok, którego niebieskie łuski połyskiwały w świetle księżyca. Cal dopiero po chwili mrużenia oczu uświadomiła sobie, że na jego grzbiecie siedzieli Kai i Drystan bladzi jak ściany, uczepieni mocno kolców na jego karku, jakby od tego absolutnie zależało ich życie.

Cóż zapewne nie mijało się to za szczególnie z prawdą.

Smok na którym siedziała początkowo był nieruchomy, ale gdy nagle się ruszył w stronę niebieskiego, z krzykiem złapała się jego karku niemalże pewna, że zaraz spotka się z ziemią kilka metrów na dole.

Smoki stanęły tak blisko siebie, że widziała zaciśnięte ramiona chłopaków na mniejszym ze smoków. Do tego Lane w dole podszedł do niego jak gdyby ningdy nic, a gdy ten zniżył łeb, Kai i Drystan znów wydali z siebie niekontrolowane wrzaski gdy polecieli gwałtownie do dołu.

Lane nie wyglądał jakby się tym przejmował. Gładził pysk stwora coś do niego mówiąc, przez co ten zaczął człapać z nogi na nogę i wydmuchiwać z siebie jakieś dramatyczne smugi pary. Lane tylko się na to śmiał.

Ethel odsunął się w końcu, przez co smok wyprostował się kierując pysk w stronę tego na którym siedziała ona. Na ten gwałtowny ruch Kai i Drystan w końcu z hukiem spadli na ziemię, jeden po jednej stornie a drugi po drugiej. Smok tylko przez chwilę wyglądał jakby sprawdzał co się wydarzyło, po czym stracił nimi zainteresowanie.

Drystan bezgłośnie zniósł upadek, a Kai zjeżdżał z przerażonym, wysokim okrzykiem. Ethel obrzucił ich zdegustowanym spojrzeniem, ale nijak tego nie skomentował.

Zbierając się na odwagę ona również, przechyliła się w swoją prawą stronę i powoli zaczęła się ześlizgiwać po zaskakująco ciepłych łuskach. Czerwona bestia odwróciła wielki łeb w jej stronę i zagrzmiała, ale nic więcej nie zrobiła w kierunku tego, żeby utrzymać ją na miejscu tak jak kazał jej... jej pan? Jeździec? Cokolwiek.

Cal wylądowała tuż obok Kaia, który natychmiast pomógł jej się podnieść. Z drugiej strony zaraz podszedł do niej Drystan z miną, która wyrażała tylko milczącą niepewność. Zbici w trójkę jak zagubione szczenięta podeszli bliżej polany, na której stały właśnie cztery osoby: Ethel, jakiś wysoki, barczysty mężczyzna o ciemnych, bujnych włosach i dwie kobiety. Wszyscy z nich mieli na sobie takie same, szare płaszcze.

Upadek KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz