II

144 20 1
                                    

Arnoldus i Torug koniecznie chcieli ogłosić, że jestem prawowitym władcą żeby móc zacząć zbierać armie przeciwko nadciągającym hordom demonów Carrona. Więc tydzień później Elena ustąpiła, miała dość ciągłego trucia tej dwójki, ja zresztą też... 

Następnego dnia dzięki czarom rady byłem już w Kredowych Górach. Jak tym demonom udało się zdobyć tą twierdzę? Nie mam pojęcia! To miejsce jest wprost wymarzone do obrony. Strome zbocza góry, tylko jedna droga którą można się tu dostać. Czego chcieć więcej? No z wyjątkiem dobrze wyszkolonych i wyposażonych ludzi którzy będą bronić bramy. 

Po dwóch dniach mieszkania w tej warowni wiedziałem mniej więcej co i jak. Twierdza była na planie kwadratu z jednym bokiem przytulonym do zbocza góry. Na tym właśnie boku znajdowała się część mieszkalna. Na parterze i pierwszym piętrze znajdowały się pokoje dla służby i wojska, kolejne piętro zajmowały sala tronowa, sala rady i sypialnie dla władcy i jego rodziny oraz członków rady i dla Wojowników Światła i Cienia. Przy części mieszkalnej po lewej stronie stał główny arsenał, a przy murze są rozmieszczone w równych odstępach jeszcze trzy mniejsze. Mur okalał całą tą budowlę i ogromny dziedziniec na którym były rozstawione kukły i tarcze strzeleckie. To właśnie tu codziennie trenuje 400 żołnierzy znajdujących się w warowni. 

Myślę, że mój dziadek był minimalistą, a przynajmniej na to wskazuje wystrój wnętrz. W mojej sypialni jest kominek, podwójne łoże, stół z czterema krzesłami, dwie szafki nocne, oraz duża komoda i szafa. Na prawo od wejścia znajdują się drzwi prowadzące do łazienki z wielką balią i stolikiem z miską. 

Jedynym miejscem które jest bogato zdobione jest sala tronowa. Na przeciwko wielkich podwójnych bogato zdobionych drzwi, na podwyższeniu stoi rzeźbiony w płomienie tron ze złotymi wykończeniami. Ściany pokrywają portrety moich przodków, w tym i dziadka.

Za chwilę miałem wsłuchać powitania od przedstawicieli największych miast w Moronie.

-Panie, już przybyli.- nienawidzę tego słowa. "Panie", jestem po prostu Alec.

-Dobrze. I proszę mów do mnie po prostu Alec. 

-D-d-dobrze.

-A ty jak masz na imię?- zapytałem starszego mężczyzny.

-Nicolas. 

-A więc... Nicolasie, dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. Możesz ich wpuścić.- skinął głową, następnie odwrócił się i wyszedł.

Po kilku chwilach do sali weszło pięćdziesięciu przedstawicieli największych miast. Byli i orkowie, elfy, ludzie, krasnoludy. Każdy z nich po kolei zaczął się przedstawiać, mówić z jakiego miasta przybył i jak wielki jest to dla niego zaszczyt. Klasyczna wazelinka. 

Chyba dwudziesty któryś wysłannik się przedstawiał kiedy z tej grupki wybiegł łysy krasnolud o czerwonych oczach z mieczem i skierował się prosto na mnie. 

-Stać!- krzyknął któryś ze strażników. Jak by to miało zadziałać.

Przyzwałem moc stając się żywą pochodnią z szablą i mieczem których klingi oblizywały płomienie. To było wspaniałe uczucie. Stanąłem i czekałem, aż ten krasnolud dobiegnie. Strażnicy ruszyli za nim w pościg. Jednak kiedy był ode mnie 7 metrów ujrzałem w tych oczach demona. Zamachnąłem się chcąc pozbawić głowy napastnika jednak ten uchylił się i wyprowadził cios mieczem na mój prawy bok. Zasłoniłem się szybko swoim mieczem jednak z drugiej strony atakował już pazurami, kontynuowałem ruch szabli i skierowałem ją na atakujące mnie ramię odcinając je na chwilę przed trafieniem w mój bok. Demon zawył z bólu i porzucił swoją iluzję. Stał przede mną dwu metrowy humanoidalny demon z zakręconym rogami na głowie, bez lewej ręki. Z jego oczu sączyła się wściekłość i chęć mordu. Widząc za jego plecami gotowych strażników, wyprowadziłem sztych na jego brzuch, odskoczył nabijając się na trzy miecze strażników. Na jego twarz wpełzł strach, źrenice się rozszerzyły a on sam zaczął szybko dyszeć. To było takie ludzkie jak na demona. Uniosłem szablę, która żądna demonicznej krwi mocniej zapłonęła. 

-Chciałeś mnie zabić... Sprytnie to sobie wymyśliłeś Carron.- powiedziałem patrząc w oczy demona.- A teraz giń skurwysynu.- to już ze stoickim spokojem skierowałem do samego demona.

_____

Łooo! Jestem z siebie dumny, myślę że ten rozdział mi naprawdę wyszedł. Zwłaszcza sama walka. A jak wam się podoba? 

Dwa Światy: Wielka Wojna [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz