VI

103 15 1
                                    

Na początek po tej przerwie chcę was przeprosić za tak długą przerwę. ZACZYNAMY.

Carron działał bardzo dziwnie, zebrał swoje wojska tuż za granicą i czekał. Ale to nie było zwykłe czekanie dwa dni i jazda. O nie! To było czekanie ponad miesiąc! W tym czasie udało nam się zebrać jeszcze więcej wojsk i rozmieścić je w kluczowych punktach.

___

-Co zamierzasz zrobić? To nie jest normalne że oni tak długo tam sterczą i straszą!- Elena bardzo się przejmowała obecną sytuacją, nie mówię że ja się nie przejmowałem, bo jednak to moje królestwo ale ona, wyjątkowo.

-Musimy się dowiedzieć dlaczego czekają, po co i czy tym powodem jest Carron.

-I co dalej?

-Już mówiłem razem z Maxem i Vi pójdziemy tam i się go pozbędziemy.

-A co z wojskiem, które zostanie po śmierci Carron'a?

-Jeszcze o tym nie myślałem, trzeba będzie się jakoś tego całego główna pozbyć. Najlepiej ze świata żywych jeśli można tak powiedzieć, ale przy tej ilości wojska może to być w najlepszym wypadku bardzo trudne.

-JAK TY CHCESZ SIĘ POZBYĆ DWÓCH MILIONÓW DEMONÓW?!- nie mam pojęcia...

-Za jakiś czas ci powiem, jeszcze muszę to dopracować.- chyba nie zabrzmiałem zbyt przekonywująco. 

_____

Co wieczoru myślałem co się stało z Julią. Gdzie mogła się znajdować, czy w ogóle jeszcze żyje. Rozesłałem kilku szpiegów i poszukiwaczy, żeby znaleźli ją. Czułem coś do niej mimo tego, że nie spędziliśmy ze sobą za wiele czasu. To był jeden z tych wieczorów, leżałem na swoim łóżku i słuchałem Still Loving You, Scorpionsów. Nagle do mojego pokoju wpadł jeden z żołnierzy.

-Panie! W okolicy pojawił się mały odział demonów!

Wiedziałem, że nie mogą wszyscy tam czekać.

-Więc czemu mnie tym niepokoisz?

-Jest mały ale niezwykle silny rozgromił nasz patrol, mi jednemu udało się uciec na rozkaz Henry'ego naszego dowódcy.

-Dobrze zaraz tam wyruszę. Ile ich jest?

-Teraz może być około dziesięciu do piętnastu pomiotów i jeden Wielki Demon.

-Dobrze, powiadom Vi i Max'a. I czekajcie na dziedzińcu zaprowadzisz nas tam.

___ 

Kilka minut później już szliśmy przez las w zwartym szyku.

-Jak daleko to było?- zapytała Vi.

-Jeszcze jakieś dziesięć minut.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy pomioty zjadające zwłoki naszych towarzyszy. Jednak nie było żadnego Wielkiego Demona.

-Atakujemy na trzy.- wyszeptałem, po czym Vi okryła się cieniem i zniknęła.- Ty zostajesz, najlepiej wróć do Twierdzy, powiedz, że kazałem ci wydać pożywny posiłek i piwo.-Zwróciłem się do Davida, bo tak się nazywał owy żołnierz.- Raz. Dwa. TRZY!

Wybiegliśmy z krzaków. Zanim dopadłem do pierwszego pomiota, trzy już leżały, Vi je położyła. Pierwszego rozciąłem na pół, dokładnie wzdłuż grzbietu. Kolejne dwa, jednocześnie straciły nogi, głowa ostatniego upadła na ziemię i poleciała w krzaki razem ze strzałą Vi.

-I to wszystko?- powiedział zniesmaczony Max.- Gdzie ten Wielki Demon?

Jak na jego życzenie z lasu wybiegł, a raczej wybiegła... Julia.

-Nie no stary, kurwa serio? I to przez nią poleciałeś do Devona i prawie zginąłeś?!

 Jedyne co byłem w stanie powiedzieć to ciche Nie!  

_____

I tutaj zakończymy ten rozdzialik. Wiem, że dawno nie było rozdziału ale cóż, brak czasu i weny jest okrutny. Mam pytanie. Czy Julia ma zginąć, czy jednak mają się w niej obudzić dawne uczucia i ludzkie emocje i ma się przyłączyć do Aleca? Gwiazdkowywujcie i komentowujcie (słowotwórstwo zawsze na propsie ;P) Pozdrawiam :)

Dwa Światy: Wielka Wojna [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz