IV

115 19 0
                                    

Po długich namowach z mojej strony Marcus się zgodził spróbować zdobyć dodatkowe oddziały z ludzi ze Starego Świata. Jak się okazało Jeden z dość bliskich współpracowników prezydenta USA jest też przyjacielem Marcusa i może nam załatwić spotkanie z nim. 

Baltimor, bo tak się nazywa owy przyjaciel Marcusa w przeciągu tygodnia załatwił nam to spotkanie.

...

Baltimor jest przeciętnego wzrostu, czterdziestoparoletnim mężczyzną, o krótko ściętych, lekko siwiejących włosach. Jest trochę grubszy niż normalnie się wygląda w ty wieku. 

-A zatem jesteście! Marcus! Jak miło cię znów widzieć!- wykrzyknął niskim głosem mężczyzna.- Chodź tu mordo tym moja!

-Witaj, mój przyjacielu.- przywitał się Marcus.- Też się cieszę, że cię widzę! Czy spotkanie jest już gotowe?

-Tak. Za pięć minut możecie wejść do gabinetu.

-Dziękuję.

Czekając chwilę na prezydenta ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, a raczej Marcus z Baltimorem. Tak właściwie ich nawet nie słuchałem, bardziej myślałem o tym, że będę mógł pogadać z prezydentem. Zaraz to on powinien się cieszyć, że król do niego przyszedł. 

Po kilku minutach czekania przyszedł i pan prezydent. Spojrzał na mnie z pogardą a ja się momentalnie zagotowałem, cudem powstrzymałem się, żeby nie uwolnić mocy i nie zrobić z niego zapiekanki. Weszliśmy do gabinetu.

-A więc witam. Czego panowie chcą? Trochę mi się spieszy. 

-A nie powinno. To jest król Moronu Jego Wysokość Alexander IV, a ja jestem Marcus jego doradca. 

-Król? Hahaha dobre! Nie mam czasu na wygłupy!

-To nie są żadne wygłupy baranie!- wybuchłem bo miarka się przebrała.- I wam i nam grozi niebezpieczeństwo! Demony wdzierają się do naszego świata, a my mamy za mało wojska żeby je powstrzymać przed przyjściem i tu. Więc jesteśmy tu i tracimy nasz cenny czas, żeby się z tobą dogadać i żebyś załatwił około pół miliona żołnierzy do Moronu, to może wspólnymi siłami uda nam się je zatrzymać.

-Was popierdoliło? Jakieś demony, królowie? Weźcie mi stąd idźcie zanim wezwę służby, żeby was do psychiatryka wpakowały! 

W tym momencie nie wytrzymałem i uwolniłem moc, i w oczach szanownego pana kurwa prezydenta pojawił się strach. To było przyjemne patrzeć na jego strach. Niestety nie mogłem się napatrzeć na ten widok bo chwilę później byłem już w swojej komnacie w Twierdzy. Stłumiłem moc i opadłem na łóżko.

-Czyli musimy sobie radzić sami...

_____

No to mamy kolejny rozdział. Życzę miłego czytania kolejnych, a one już nie długo ;)

Dwa Światy: Wielka Wojna [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz