8: lucky/boyfriend,girlfriend

846 42 4
                                    

Boy, I hear you in my dreams
I feel your whisper across the sea
I keep you with me in my heart
You make it easier when life gets hard

Mruczałam pod nosem tekst mojej ulubionej piosenki Jasona Mraza, kozłując i rzucając znudzoną piłkę do kosza. Naprawdę nie sprawiało mi to żadnej przyjemności.

—Nie musisz się wyżywać na biednej piłce wiesz?—Zagadała Carla podchodząc mnie od tyłu.

—Nie wyżywam, po prostu średnio mi idzie.—Podałam jej i usiadłam na ziemi.—Dostanę wpierdol od trenera.

—Opowiedz mi o transferze do Barcy.—Odłożyła piłkę i usiadła naprzeciwko niego.—Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie.

W skrócie wyjaśniłam warunki na których chciała mnie przyjąć FC Barcelona, nie narzekałam na nie ale miałam problem ze zmianą otoczenia. Stresowałam się nowościami i życiem bez rodziców, będę musiała znaleźć mieszkanie i radzić sobie sama, a to nie było moją mocną stroną.

—Rozumiem wszystko... wiesz, mnie nic nie trzyma w Gironie.—Uśmiechnęła się niewinnie.—Mogłybyśmy razem coś wynająć.

—Weź nie żartuj nawet.—Pokręciłam głową.—To byłoby spełnienie marzeń. My dwie, Barcelona... Chłopacy...

—To wcale nie musi być marzenie.—Wstała podekscytowana.—Jesteśmy młode, jeśli się nie uda to trudno, znajdziemy inny sposób!

—Carla, to nie jest takie proste.—Zaśmiałam się, ale chciałam w to wierzyć.

—To ty sprawiasz, że jest trudne, ty i twoje ograniczenia umysłowe, cymbale.—Pokręciła głową i odwróciła się tyłem do mnie.—Proszę, ja też chcę coś zmienić!

Przetarłam twarz rękami, nie do końca wiedząc co począć, ale skinęłam na ugodę.

—Poszukamy w nocy mieszkania, jutro zadzwonię do menadżerki.—Podniosłam się i przytuliłam ją mocno.

—Powiemy im dopiero na koniec?—Parsknęła śmiechem i ścisnęła mnie kołysząc się na boki.

—Tak, jak wszystko się potwierdzi, nie chce dawać mu nadziei jeśli się nie uda.—Objęłam ją ramieniem i ruszyłam w stronę toalet.

—Staraaaa jak tylko to usłyszy to Cię nie wypuści z domku.

—Przestań.—Zakryłam usta tłumiąc śmiech, zobaczyłam blondyna stojącego obok kibli i opierającego się o drzewo. Obok niego stał Fort, zadowolony z siebie i pokazywał mu swoje mięśnie.

Tak, głupi debil, ale kochany debil.

—Co się chichracie?—Odbił się od kory drzewa i podszedł bliżej. Złapał moją talię i podniósł do góry.

—Puść mnie idioto!—Klepnęłam go w plecy i ugryzłam delikatnie w szyję.

—Pijawka.—Postawił mnie na ziemi z uśmiechem.—Dzisiaj mamy wyścig rowerków wodnych, proponuję żebyście się rozdzieliły.

—Kadra nie bierze udziału przecież.—Zmarszczyłam brwi i weszłam żeby umyć ręce.

—Ale możemy.—Wzruszył ramionami.—Ty z Fortem, ja z Carlą.

—Czemu takie podziały?—Skrzywiła się brunetka, totalnie niepocieszona.—Nie chce być z tobą w kajaku.

—A to czemu?—Marc dźgnął ją palcami.

—Bo jesteś najcięższy z nas i boję się, że się utopie.—Wytknęła mu język zadowolona, a ja poczułam się lekko zazdrosna.

Podeszłam do nich i pstryknęłam go w ucho.

promesa del verano | marc guiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz