—Marc, przynieś te drewno.—Powiedziałam stanowczo wskazując na składzik z drewnem do ogniska które szykowaliśmy na przyjazd rodziców.
—Nie chce mi się.—Mruknął powoli wstając z kłody na której właśnie siedział.
—Rusz swój seksowny tyłek.—Szturchnęłam go kolanem przechodząc obok.
Widziałam jak się speszył moim komentarzem, ale wstał i od razu pobiegł po małe belki. A ja mogłam bezczelnie patrzeć się na jego umięśnione plecy, które z każdym ruchem napinały się coraz mocniej. Prosiły się żeby je wymasować.
—Proszę.—Położył je na stojaku na drewno i podszedł bliżej mnie.—Dostanę buziaka?
—Za co?—Uniosłam brew kłując go lekko palcem.
—Za bycie dobrym chłopakiem?—Złapał moją dłoń i pogładził ją kciukiem kładąc na swojej piersi.
—To nie.—Pokręciłam głową i wytknęłam mu język.—Mam zajęcia za trzy minuty.
—Nie zostawiaj mnie.—Burknął udając naburmuszonego.
I got a heart and I got a soul
Believe me, I will use them both
We made a start, be it a false one, I know
Baby, I don't want to feel alone—Marc Guiu Paz, uwierz mi nie mam siły teraz na twoje udawanie.—Połaskotałam go i odeszłam w stronę boiska.—Nie nabrój.
Ostatni dzień w El Solsones, ostatnia noc na prawie dwa miesiące w jego ramionach. Dałabym wszystko żeby trwała wiecznie. Jednak póki co musiałam się skupić na robocie, której i tak nie wykonywałam tak jak powinnam przez cały wyjazd. Ćwiczyłam z dziećmi zwody i odpowiednie sposoby rzucania piłką do kosza, tak żeby zawsze trafiali. Kątem oka widziałam jak moi rodzice już mnie obserwują bo przyjechali wcześniej. Nie chciałam rezygnować z ostatnich zajęć więc musieli poczekać aż je skończyłam. Myślałam, że uduszę moją mamę z tęsknoty. Obok niej stał jej partner z wielkim uśmiechem, którego też przytuliłam na powitanie. Jednak największym zdziwieniem była moja starsza siostra, która zjawiła się z moim chłopakiem u boku.
—Cześć pajacu.—Przytuliła mnie lekko i się zaśmiała.—I co? Nie mogłaś się mnie posłuchać i wybrałaś sobie Marca?
Pokręciłam głową rozbawiona i podeszłam do mojego chłopca wtulając się w jego bok.
—Dobrze widzę?—Moja mama uniosła brew zdziwiona obserwując nas.
—Ta da.—Rozłożyłam ręce niekoniecznie wiedząc co na to odpowiedzieć.
—Ciociu to nie tak.—Objął moją szyję ramieniem udając, że mnie dusi.
Oparłam brodę na jego ręce i oplotłam moimi palcami stojąc zadowolona. Słuchałam jak tłumaczy mojej mamie dumny ile się o mnie starał i uśmiech sam cisnął mi się na usta. To było przesłodkie gdy tak o mnie opowiadał.
—To przez niego ta Barcelona?—Zapytał mnie ojczym gdy oprowadzaliśmy ich po obozie.
I tym zdaniem rozpętała się afera na temat mojej przyszłości. Dostałam zjebki za każdą moją podjętą decyzję, mimo tego, że jestem już dorosła. Rozumiałam, że mama się bała, ale mam wrażenie że bardziej niż tego, że się wyprowadzam to bała się zostania samej z Manuelem i Moną. Dlatego nie chciałabym dłużej rozwijać się na temat tej rozmowy, oni postawili na swoim, a ja na swoim i już nic nie byłam w stanie im więcej powiedzieć. Wkrótce gdy moi rodzice znaleźli państwa Guiu-Paz my odeszliśmy w zapomnienie. Fortowie i Perezowie również odnaleźli się nawzajem i całymi czterema rodzinami postanowili iść na kajaki. Co z nami? My też poszliśmy.
CZYTASZ
promesa del verano | marc guiu
FanficMartina od dziecka jeździła na obozy sportowe do wioski Solsona, a tamtejszy Camping El Solsones był jej drugim domem, tylko tam czuła się bezpiecznie. Był tam też Marc, jej najlepszy kolega z czasów dzieciństwa, ich drogi rozeszły się w momencie gd...