Your lipstick stains
On the front lobe of my left side brainsKiedy zamykałem oczy miałem przed sobą jej obraz, śmiejącej się i cieszącej się z tego co między nami zaszło. Jej brzoskwiniowe perfumy i błyszczyk drażniły moją pamięć swoim zapachem. Nie mogłem się skupić żeby zasnąć, dlatego dzisiaj na śniadaniu wyglądałem jakbym nie spał trzy doby. Można w sumie uznać, że tak było, łóżka tutaj wcale nie są takie wygodne.
—Cześć.—Usłyszałem jej melodyjny głos gdy zjawiła się na stołówce. Wyglądała dużo lepiej niż ja, wyspana, pogodna i nawet zrobiła makijaż.
—Cześć Tina.—Hector wyszczerzył się do niej jak głupi, to było jasne, że ta dwójka dowiedziała się o naszym zbliżeniu od razu gdy wróciliśmy do domków.
—Hej.—Uśmiechnąłem się pod nosem zawstydzony, mieliśmy udawać, że to nic nie zmienia, ale ewidentnie zmieniło.
Obserwowałem ją jak szła po jedzenie, jej długie, opalone i zgrabne nogi zamgliły mi lekko pole widzenia.
—Przestań się tak na nią gapić.—Szturchnął mnie brunet śmiejąc się.
—Masz rację, jeszcze ją wystraszę.—Pokręciłem głową opamiętując się.
—Bardziej miałem na myśli, że jesteś na obozie z grupą dzieciaków.—Zagroził mi widelcem.
—Mam swoje sposoby.—Wywróciłem oczami i wstałem żeby nalać sobie kawy.
—Jak spałeś?—Poczułem dłoń na swoim ramieniu i opierającą się na nim brodę.
—Średnio, nie mogłem zasnąć.—Delikatnie ucałowałem jej skroń tak żeby nikt nie widział.
—Ja spałam jak bachor.—Uśmiechnęła się radośnie i wzięła jedną z filiżanek.—Zrobisz mi też?
—Zrobię.—Przegryzłem wargę nie mogąc się powstrzymać przed uśmiechnięciem się do niej.
—Dziękuję.—Odeszła do stolika i zaczęła jeść swoje śniadanie.
—Hej Marc, myślałam, że może pomógłbyś mi dzisiaj w zajęciach?—Lucia dotarła do mnie chwilę po odejściu szatynki.
—Lucia w jaki sposób mam ci pomóc w lekko atletyce?—Zmarszczyłem brwi trochę niezadowolony z tego, że dalej do mnie podbija.
—Znasz na pewno różne sztuczki.—Puściła mi oczko a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
—Wydaje mi się że to Julio wbija kule w dziury.—Wzruszyłem ramionami i ją wyminąłem.
Byłem z siebie wręcz dumny, że tak chamsko jej odpowiedziałem, może w końcu się odwali.
—Ta jest dla ciebie.—Zająłem miejsce obok szatynki kładąc przed nią napój.
—Dziękuję.—Przerwała rozmowę z Fortem i napiła się łyka.—Mamy dzisiaj iść nad jezioro z dzieciakami.
—Zrobimy im wojnę na balony.—Zaproponowała po cichu Carla, tak aby uczestnicy nie słyszeli.
—Dobry pomysł.—Skinąłem głową i pod stołem położyłem dłoń na kolanie szatynki.—Będą się świetnie bawić.
Widziałem jak delikatnie się spięła, po czym rozluźniła i dokończyła swoją jajecznicę. Pomiziałem kciukiem jej skórę i napiłem się kawy. Ewidentnie czułem potrzebę żeby być blisko niej, ale to chyba jak każdy po pierwszym pocałunku z dziewczyną swoich marzeń. Po śniadaniu Carla od razu zabrała się za przygotowywanie zajęć na następny dzień, Fort postanowił jej z tym pomóc, więc zostaliśmy sami. Tym sposobem miałem okazję na spędzenie z nią chwili.
CZYTASZ
promesa del verano | marc guiu
أدب الهواةMartina od dziecka jeździła na obozy sportowe do wioski Solsona, a tamtejszy Camping El Solsones był jej drugim domem, tylko tam czuła się bezpiecznie. Był tam też Marc, jej najlepszy kolega z czasów dzieciństwa, ich drogi rozeszły się w momencie gd...