V

5 1 0
                                    


Następnego dnia wyszłam w pośpiechu z domu. Praktycznie zaspałam. Miałam dokładnie dwadzieścia minut, by dojść do szkoły. Szłam przez polanę, omijając ostrożnie kałuże, które utworzyły się w trakcie nocnej ulewy.

-Hej Meeri. -powiedziała Ezlyn widząc mnie. Uśmiechnęłam się do niej nie zatrzymując się. Dziewczyna była o krok za mną. -Gdzie tak się spieszysz?

-Szkoła. Zaspałam. -odpowiedziałam jej pokrótce. -Myślałam nad tą sprawą…

-Miałaś nie myśleć o tym gwiazdko. -stwierdziła Ezlyn.

-Przepraszam. Nie dawało mi to spokoju. Mam parę propozycji. Pomyślałam, że może to nie być coś materialnego, ale znam twoje wszystkie marzenia i wszystkie są w jakimś stopniu materialne.

-Ostatnim niematerialnym życzeniem był poca… -przerwała. Zarumieniłam się.

Resztę drogi przeszłyśmy w ciszy. Kiedy dotarłam do szkoły, założyłam swoje słuchawki. Odcinałam się od świata. Ponownie. Wchodząc do klasy zaczęłam szukać odpowiedniego miejsca, po czym usiadłam na nim. Ezlyn stanęła za mną oglądając salę. Jakby była w niej pierwszy raz w życiu.

-Jeju jak ja dawno tu byłam. -stwierdziła dziewczyna. Nie odpowiedziałam jej. Nie mogłam. Po chwili do sali wszedł nauczyciel. Był to niskiej postury, grubszy, starszy facet. Na nosie miał założone kwadratowe okulary. Siwiał. Na kącikach oczu powstawały głębokie zmarszczki a w oczach można było dostrzec dojrzałość. Wyciągnęłam jedną słuchawkę z ucha, by lepiej słyszeć.

-Witam wszystkich, mam nadzieję, że jesteście przygotowani. Zaczniemy od kartkówki. -Spojrzałam na mężczyznę zszokowana. Przez to wszystko zapomniałam o kartkówce. Zamknęłam oczy i policzyłam do trzech.

Byłam jedną z lepszych uczennic. Nauka przychodziła mi z łatwością. Od dziecka nauka była dla mnie drugą najważniejszą rzeczą w moim życiu. Rodzice rzadko zwracali uwagę na to jak się uczę. Oni rzadko w ogóle zwrócił uwagę na to, czy żyję. Dla nich byłam jak duch.

-Gwiazdko nie denerwuj się. -szepnęła do mojego ucha Ezlyn. -Twój stres można wyczuć z kilometra. Pomogę ci z tym.

Gdy nauczyciel rozdał kartkówki, usiadł na swoim miejscu i wyciągnął kartkę. Ezlyn podeszła do niego i zaczęła czytać. Uśmiechnęła się.

-Są i odpowiedzi. -szepnęła do siebie dziewczyna. -Okej. W pierwszym zadaniu odpowiedź B.

Zaczęłam pisać robiąc gdzieniegdzie lekkie błędy. Po pięciu minutach skończyłam. Nauczyciel zaczął zabierać kartki a ja opuściłam głowę chowając za włosami uśmiech.

Po godzinie wyszliśmy z sali. Powolnym krokiem podążyłam w stronę swojej szafki. W trakcie wyciągnęłam telefon i ze zgaszonym ekranem przyłożyłam sobie do ucha.

-Dziękuję. Jesteś cudowna. -powiedziałam do dziewczyny. Ezlyn zrozumiała aluzję. Uśmiechnęła się do mnie.

-Wiem jak nauka jest dla ciebie ważna. A to przeze mnie odpuściłaś sobie z niej. Więc chciałam zrobić coś dla ciebie, tak jak ty zawsze robisz wszystko dla mnie. -stwierdziła Ezlyn. Patrzyła prosto w moje oczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam prosto na jakiegoś chłopaka. Telefon wypadł mi z ręki i spadł prosto na ziemię.

Kucnęłam, by pomóc nieznajomemu pozbierać kartki, które w trakcie uderzenia mu wypadły. Chłopak był w moim wieku. Kojarzyłam go. Chodził do równoległej klasy. Miał zawsze roztrzepane brązowe włosy a na oczach założone wielkie czarne okulary. Same jego oczy miały jaskrawy, niebieski kolor i można było zauważyć szczęśliwe iskierki, które praktycznie nigdy nie znikały. Miał na imię bodajże Ocean. Rzecz, która wpadła mi od razu w oko to jego miedziany naszyjnik z małą tancerką.

Love you until...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz